Padawanka Jedi
Mroczny spisek
Prolog
Moc, rzecz która istniała od zawsze. Która otacza wszystko co żyje, którą są w stanie wyczuć tylko niektórzy, a także tylko nieliczni posiadaja ja w sobie oraz uczą się nia posługiwać. Jedni wykorzystują moc w dobrych celach, inni zas w złych. Inni natomiast w ogule w nią nie wierzą.
Jedi, czyli ludzie wierzący, czujący i posiadajacy moc. Ucza się poslugiwania nią od najmłodszych lat już jako małe dzieci, pod okiem dorosłych i doświadczonych mistrzów. Jey kierują się dobrem i dązeniem do niego. Gardzą złem, jednak musza kierować się zasadami scisłego kodeksuJedy, który wyraźnie zabraniał im zakładać rodziny, posiadanie dzieci, czy nawet darzenie kogoś silnymi uczuciami, takimi jak przywiazanie czy miłość. Ich zadaniem była walka ze złem i obrona innych, a mieli potężnego wroga w postaci Dartha vadera, zwaneho także czarnym lordem Sith, prawą ręką imperatora Palpatine'a, który był wcieleniem samego zła i zbierał wokół siebie Jedi, którzy znali bądź chcięli poznać ciemną stronę mocy.
I
– Shayley! – Spokojny, lecz jednak lekko karcący głos Luke'a Skywalkera przerwał panującą do tej pory ciszę. Luke przemawiał do młodej dziewczyny o długich, ciemnych włosach stojacej na przeciwko niego z zapalonym mieczem swietlnym, usiłującej uniknąć unoszącej sie w powietrzu kuli, która próbowala ją zaatakować. Dziewczyna zakręciła się w powietrzu, usiłując mieczem odbic kulę, która jednak zapikowała i otarła się o jej kolano. Z jej końca wystrzelil promień paraliżującej energii, trafiając padawankę w udo. Z piskiem bólu upadła na ziemię.
Luke podszedł i pochylił się nad swoją padawanką, pomagajac jej wstać. W tym samym czasie kula zdązyła się dezaktywować.
– Luke… To Znaczy mistrzu – zawołała ze złością Shayley. – Tego się nei da zrobić. Ten szperacz jest za szybki zebym mogła zrobić unik.
– Oczywiście ze się da. – Głos Luke'a był nadal spokojny. – Narazie cwiszysz tylko z jednym, sprawa jest bardziej zkąplikowana gdy mamy doczynienia z dwoma szperaczami na raz. Trochę więcej wiary w siebie, Shayley.
– Naprawdę nie dam rady! – Krzykneła waląc ze złoscią w kolano. Na jej bladej, niemalże trójkątnej twarzy odmalował się wyraz frustracji i bezsilnego gniewu.
– Jesteś pewna? – Luke spojrzał na nią przenikliwie. Mimo że mówił wciaz spokojnie w jego oczach pojawił się jakis stalowy błysk. – Odsóń się proszę. –
Gdy posłusznie się odsunęła on sam uaktywnił swój miecz. Kula, nazywana szperaczem niemal natychmiast ise uaktywniła i smignęła w górę. Shayley w skupieniu obserwowała swojego mistrza, który tym czasem zamknął oczy. Na jego twarzy pojawiło się skupienie. Wyglądał tak jakby nei myslał nad tym co robi, jakby sterowała nim jakaś zewnętrzna siła. Gdy kula znalazła się w pewnym momencie kilka centymatrów od jego twarzy poruszył lekko ręką z mieczem, zwinnie odbijając kulę, która chwilę potem opadła na ziemię.
– Jak ty to… – Shayley stała w osłupieniu. Luke tym czasem otworzył oczy i wyłączył miecz.
– Zkup się – odezwal sie spokojnie. – Wyłącz myślenie, zkącętruj się wyłącznie na tym co czujesz dookola siebie. Nie myśl o tej kuli.
– Jak mam o niej nie myślec, zkoro wiem ze mnie walnie? – Shayley wciąz przyglądała sie Luke'owi z powątpiewaniem. W odpowiedzi zaśmial się cicho.
– Co? – dziewczyna otworzyła szeroko oczy, tak samo niebiezkie jak oczy jej mistrza. – Co cię tak smeiszy?
– Bo przypominasz mi mnie samego kilka lat wczesniej – odparł, przestając się smiać. – Ja eż w to nie wierzyłem. ALe dobrze, zobaczymy jeszcze raz czy ci sie uda. –
Shayley westchneła z irytacją, mimo to uaktywnial miecz. Każde slowo Luke'a było dla niej swięte.
– Zamknij oczy. – Jego glos zdawal się hipnotyzować. – Wyczuj moc ookoła siebie. O niczym nei myśl, kieruj się tym co czujesz. Zaufaj mi. –
Shayley znowu go posłuchała. Zamkneła oczy, przestając mysleć o czym kolwiek Sama nawet nie widziała kiedy jej ręka sama wyrwala się do przedu, odbijając szperacz mieczem raz, potem jeszcze drugi, trzeci i czwarty, aż to dziwne uczucie przestało zanikać.
Shayley otworzyła oczy i zobaczyła, ze Luke patrzy na nią z uznaniem i dumą. zadko kiedy była w stanie go tak ucieszyć. Przeważnie musiał jej dlugo tłumaczyć jedną rzecz, az nie zrozumiala. czula ię przy nim sraszliwie niezdarna i dziwiła się, że tylko czasami doprowadzała go na zkraj utraty cierpliwości.
– Widzisz? – Odezwal sie z uśmeichem. – Wiedzialem ze ci się uda! Dobrze, narazie na tym poprzestaniemy. Chodx, odpocznij. –
Usiedli razem na jednej z piaskowych wydm. Planeto Tatooine, na której obecnie się znajdowali, a która była też dawnym miejscem zamieszkania Luke'a pelna była takich wydm. Shayley wiedziała, ze to tu właśnie Luke spędził dzieciństwo, marząc o wielkiej przygodzie, omało nie zostając jednak farmerem. Jego nie żyjacy juz wój Owen Lars nie pochwalał tego by Luke ruszal sie z tej planety, chociaż musial dobrze wiedziec, ze farmera z Luke'a w żadnym wypadku nei zrobi. Odwrócila wzrok, by ne widziec tych przenikliwych, niebiezkich oczu swojego mistrza, które jakby ciagle usiłowały przejżeć ją na wylot.
Zamyślila się, przymykajac oczy. Luke Skywalker szkolił ją od niedawna, odkąd znalazł ją razem z innymi rebeliantami, ukrywającymi się przed gniewem imperatora Palpatine'a oraz Vadera. Odrazu wyczul w niej coś czego nie miał nikt inny, wrażliwośc na moc. Gdy z poczatku jej o tym powiedział ona poprostu rozesmiała się szczerze. Słyszała o czynach Luke'a: zniszczenie gwiazdy śmierci, potyczka z vaderem, w trakcie której stracił prawa rękę i od tej pory poslugiwal się czarną, mechaniczną dłonią. Wiedziała ze jego sostrą jest ksiezniczka Leia Organa, jednak nigdy jeszcze nei poznala Leii. Rodzeńtwo rzadko się widywało i to przewaznie wtedy, gdy podejmowali kolejny krok przeciwko zniszczeniu imperium i imperatora. Leia wiedziała jednak ze Luke ma padawankę, była pierwsza osoba której to powiedział. Obiecał sobie oraz jej że wyszkoli Shayley, ze spelni obietnicę Yody, czyli swojego mistrza i przekarze dalej to, czego sam się nauczył. To w shayley pokaldal nadzieję, chociaz nigdy jej tego nei mówił. Była od niego tylko o rok młodsza, co mu w cale nei przeszkadzało. On sam zaczął byc szkolony na rycerza Jedy dopiero w wieku dwódziestu trzech lat, co starsi członkowie rady jedi uważali za zbyt późny wiek. Odrzucali takie osoby z gory, twiwrdząc ze są poprostu zbyt starzy. Jednak Luke przelamał ten stereotyp, udowadniając tym samym ze nie trzeba szkolić sie od niemowlęcia by nauczyc się w szybkim czasie panowac nad mocą. Od tego czasu minęły już trzy lata, a on juz sam uczył, przetarł szlak innym, ktorzy chcieli zostac Jedi niezależnie od wieku. Znalazl Shayley, którą postanowił strzedz. Byl ostatnim żyjącym Jedi który mógł przekazywać dalej to czego go nauczono, więcShayley była dla niego jeszcze ważniejsza. Ukrywal ja teraz na tatooine, nie chcac by imperium ją odkryło. Nie była jeszcze gotowa by przeciwstawić się imperatorowi, łatwo mogła dać przeciagnąc się na ciemną stronę i zdradzić Luke'a, tak jka jego ojciec, anakin Skywalker stał się Darthem Vaderem i w tej chwili ścigal go po całej galaktyce Za zamyslenia wyrwał go nieśmiały gest Shayley, która położyła mu ręke an ramieniu, ejdnak szybko ją cofnęła, zmieszana swoją śmiałością.
– Coś sie stało? – Zpytała lękliwie. – Mistrzu, wyczuwasz coś zlego?
– Nie. – Zamrugał oczami, przez chwilę wpatrujac się w święcące jasno dwa slońca planety. – Nie, poprostu sie zamyśliłem.
– Co mam teraz robić? – Shayley wtała energicznie. Był to nei pierwszy raz, w ktorym sama wychodziła z inicjatywą i sygnalizowala Luke'owi, ze chce dalej się uczyć lub cwiczyć. Wtedy też przechodzili na coraz wyższy poziom trudności zadań, a Shayley mimo zniecierpliwienia starała się wytrwac dzielnie, żeby nie zawieźc swojego mistrza, który wkładał całe serce w to, by nauczyć ją jak najwięcej.
Tak było więc i tym razem. Postawili na cwiczenia sizyczne. Napierw mordercyz biec, stanie na rękach bądź tylko na jednej ręce, jak najszybsze dotarcie do Luke'a pokonując przeszkody, zeszło tak do końca dnia. Shayley przebrnęła przez wsyzstko, jednak wieczorem zasnęła niemal odrazu.
Luke jeszcze długo nie mogl zasnąć, wiec tylko siedział i obserwował ją. Przypominała mu jego trzy lata wczesniej. Była tak samo niecierpliwa, tak samo nienawidziła imperium i tak samo chciala nauczyc się jak najwiecej. Niekiedy przeceniała swoje możliwości, dla tego Luke starał się chronić ją przed tym, nie chcac żeby zgubilo ją to tak samo, jak omało co nie
zgubilo jego. On swojej pewności siebie przypłacił utrata dłoni, gdyby nie ratunek Lei przyplacilby to tez życiem, nie chcial by Shayley zrobila coś podobnego, tym bardziej żeby zgnęła. Mimo częstych wbuchów złosci wyczuwał w niej wielkie dobro. Wiedział ze ma czyste serce, nie zkalane złem i dla tego niecierpliwośc i gniew łatwo bedzie mogła w sobie poskromić, tak samo jak zrobil to on sam.
9 replies on “prolog i rozdział 1”
czemu bez polskich znaków?
Są polskie znaki. 🙂
No… zapowiada się ciekawie i fajnie 😉
Fajne będę czytał dalej.
niema.
Posiadaja, ucza, poslugiwac.
Czasem są a czasem nie ma, nie wiem może szybko to pisała?
Acha opowiadanie fajne.
świetne będę czytać dalej.
Super, podoba MI się