XIII
Luke Skywalker zasnął zmęczony na ziemi niedaleko swojego statku. Shayley nie wróciła, jednak odczuwał jakiś dziwny spokój, wiedział że nic jej się nie stanie. Spokuj jednak nie trwał długo, w snach ponownie powróciły wizje. Nie zdawał sobie sprawy z oecności przy nim dwóch żywych istot, człowieka oraz Ewoka, obserwujących go z lekkim niepokojem.
Shayley ostrożnie zbliżyła się do miejsca w którym leżał jej mistrz i najdelikatniej jak mogła okryła go kocem, który zsunął się z niego do połowy. Wiedziała że tylko tyle może teraz dla niego zrobić. Ewok stanął tuż za nią. Powarkiwał cicho, widząc jak Luke rzuca się we śnie mamrocząc coś niespokojnie.
– Cichuteńko – szepnęła Shayley, wyciągając prawą rękę w stronę ewoka, który przytulił się jakby przestraszony do jej nogi.
– Chodź, nie będziemy go jeszcze bardziej niepokoić – szepnęła Shayley, poczym odeszła ze zwierzątkiem pare metrów dalej, jednak na tyle blizko żeby mieć LukeA na oku.
– Jesteś głodny – zwróciła się do Ewoka, wskazując na swoje pudełko z żywnością. Stworząko powęszyło w powietrzu i podeszło bliżej.
– Nie dokarmili cie w tym lesie, biedactwo – westchnęła Shayley, poczym podała mu czekoladowego batonika. Sądziła że jej mały przyjaciel wzgardzi takim jedzeniem, jednak on po chwili usiadł obok niej i zaczął jeść.
– Wybredny to ty nie jesteś – Zauważyła z lekkim rozbawieniem. Spojrzała w niebo, na którym nie było widać nic oprucz gwiazd. Nie wiedziała która jest godzina, lecz była przekonana że jest już późna noc, a ona była w lesie nie wiadomo nawet jak długo.
Usłyszała ruch obok siebie i obejrzała się na ewoka, który posiliwszy się wstał, poczym zniknął na chwilę, by wrócić ze stertą liści, która zaczął układać na charakter posłania.
– No co ty, nie wygłupiaj się – Zniecierpiwiła się Shayley. – Nie będziesz spał na czymś takim. Zobacz jakie to west zimne i mokre. Chodź, pokażę ci coś innego. –
Nakłoniła zwierzątko żeby poszło za nią. Wygrzebała z zapasów koc, który rozłożyła na ziemi, poczym położyła się.
– No chodź tutaj – odezwała się ciepło. Ewok wachał się przez pewien czas, lecz w koncu wdrapał się na koc, ułożył obok Shayley i popiskując cicho zkurił się przy niej.
– Widzisz – szepnęła. – Tak jest o wiele lepiej, nie uważasz –
Wstała jeszcze na chwilę by okryć LukeA jeszcze dodatkowym kocem. Ewok podążał za nią krok w krok jak oswojone domowe zwierzątko.
Gdy okryła swojego mistrza delikatnie, szepcząc przy tym uspokajające słowa wróciła z powrotem na swoje posłanie i położyła się. Jej żywa, pluszowa maskotka z cichym westchnieniem ułożyła się obok niej, a Shayley mogłaby przysiądz, że stworzonko nawet lekko się do niej przytuliło. Rozejrzała się jeszcze po raz ostatni po polanie na której się znajdowali. Imperialny tie myśliwiec gdzieś zniknął. Padawanka miała nadzieję że jak najdalej i że nie będzie już ich więcej niepokoił. Nie ufała człowiekowi który ich ścigał. Nie wiedziała jaką decyzję podjął Luke, lecz miała dziwne przeczucie że zmierza prosto ku zastawionej na niego pułapce. Z tymi ponurymi myślami zapadła w płytki i czujny sen.
4 replies on “rozdział 13”
O jakie to było słodkie 😉
Fajny ten evok.
ewoki są super.
O jaki słodziutki misiaczek. Ja też takiego chcę 😉