XXII
– Nie! – Krzyk leii był tak przenikliwy, że przedarł się przez hałas. Jej serce rozdzierały sprzeczne uczucia. Z jednej strony wiedziała że musi kontynuować walkę, z drugiej jednak strony czuła sympatię do tej dopiero co poznanej dziewczyny i zwyczajnie się o nią martwiła. Problem jednak rozwiązał się sam.
Vader stanął tuż nad Shayley, trzymając zkrzyrzowane miecze tuż przy jej gardle.
– Role się odwracają tym razem – syknął. – Poprzednim razem to ty stałaś nade mną. Widzisz jakie to było bez sensowne. Gdybyś wtedy pozbawiła mnie życia, nie musiałabyś teraz umierać. –
Podbiegł do nich Luke, który w tym czasie zdążył już zakończyć walkę. Miał wiele licznych ran, które zaczynały krwawić, lecz wydawał się tym nie przejmować. Stanął obok Leii, czekając w napięciu na odpowiedni moment do interwencji.
Leżąca na podłodze shayley wyciągnęła rękę, lecz teraz to vader panował nad mocą. Pochylił się, zniżając ostrza obu mieczy.
– Nie – wrzasnął Luke, poraz pierwszy naprawdę przerarzony. Wiedział jednak że nie może ulec panice, ponieważ zgubiłoby to ich wszystkich.
Jednak gdy oboje z Leią skoczyli ku czarnemu lordowi stało się coś, co zaskoczyło ich wszystkich, włącznie z Vaderem.
Dało się słyszyć przeraźliwy, nieartykuowany okrzyk wściekłości, poczym w następnej chwili w plecy vaeera wbiła się czerwona klinga świetlnego miecza.
Czarny lord spojrzał w tył, usiłując dojrzeć swego prześladowcę. Obydwa miecze wyśliznęły się z jego uścisku po to tylko, by śmignąć do ręki Lukea, równie zaskoczonego jak Vader.
Leia natomiast patrzyła niewzruszona jak Vader opada na kolana, krztusząc się własną krwią. Następnie dostrzegła z rosnącym niedowierzaniem, jak w polu widzenia ukazuje się Starkiller, ten sam sith, który pomógł ją uwolnić poraz pierwszy z więziennej celi.
– Starkiller – szepnął Luke. Nie wiedział co ma o tym myśleć. Oto obserwował jak człowiek, który uprzednio udawał jego sojusznika po to by wciągnąć go w pułapkę, w dodatku donosząc vaderowi informacje na temad Shayley teraz ze spokojem wyłancza swąj miecz, poczym podchodzi do bezwładnej Shayley i bierze ją na ręce.
– Co ty robisz – zpytała gniewnie leia. Była przekonana, że Starkiller zamierza wykorzystać teraz Shayley do swoich celów. Mimo tego że jej pomógł nie ufała mu. Sith pozostanie zawsze sithem, tłumaczyła to sobie w ten właśnie sposób.
Starkiller odwrócił się, patrząc gniewnie na Vadera, który usiłował podnieźć się z kolan.
– Zdradziłeś mnie – odezwał się do niego. – Teraz samemu zobacz jak to jest być zdradzonym. Od tej pory twoje rozkazy mnie nie dotyczą. –
Leia prychnęła z powątpiewaniem, zpoglądając kątem oka na Lukea, jakby pytając go co on o tym myśli.
– Sithowie zawsze zdradzają jedni drugich – odezwał się cicho. – Naturalna kolej rzeczy.
– Co się stało z imperatorem – zpytała nagle Leia.
Luke bez słowa wskazał kupkę szat, leżącą niedaleko nich.
– Zabiłeś go. – W głosie Leii pojawiło się jednocześnie zdumienie i podziw.
– Nie – odparł Luke. – Obawiam się że poprostu zniknął.
– Chodźcie. – Ostry, niemal rozkazujący głos Starkillera przerwał tą wymianę zdań. – Nie mamy
czasu. –
Wskazał nieznacznie Vadera, który usiłował podnieźć się na nogi po niemalże śmiertelnym ciosie swojego ucznia, jednak siły go opuściły i stracił świadomość.
– Dla czego mamy ci ufać ? zpytał Luke. – Bomu ty w końcu jesteś lojalny? –
Starkiller odpowiedział dopiero po jakimś czasie:
– Nie musicie mi ufać. Nie zależy mi na tym. Nie będę nikomu udowadniał swojej lojalności.
– No dobrze – odezwała się niechętnie Peia. – Ale jeśli jeszcze raz wpadniemy przez ciebie w kłopoty… Pożałujesz tego.
– Dasz radę z – zwrócił się Starkiller do Lukea.
– Tak, dam radę – odparł Luke, wciąż patrząc na Shayley.
– Nic jej nie będzie – uspokoił go Starkiller. – A teraz biegiem. –
Cała trójka pobiegła przez pokład gwiezdnego niszczyciela. Starkiller znał tajne przejźcia i korytarze, dzięki którym wyprowadził ich o wiele szybciej.
W połowie drogi Shayley ocknęła się. Spojrzała na Starkillera z niedowierzaniem, potem omiotła wzrokiem Leię i Lukea, poczym zpytała cicho:
– Jesteśmy bezpieczni, tak?
– Tak – odpowiedziała Leia. – Już po wszystkim, chyba.
– Za łatwo poszło – odezwała się Shayley ponuro.
Luke nic nie mówił, poglążony we własnych myślach.
– Musimy znaleźć bezpieczne miejsce, gdzie będziemy mogli zebrać siły i przy okazji uzupełnić zapasy – odezwał się, gdy po jakimś czasie wydostałi się ze statku.
– Hej – zawołała nagle rozczulona Shayley. W ich stronę pędził, tocząc się na swoich trzech góóbych nodach R2
Zatrzymał się przed nimi i wydał radosny, powitalny pisk.
– R2 – zawołała Shayley, gńy starkiller niczym milczący przewodnik postawił ją na ziemi. – Jak to dobrze cię widzieć mały.
– Lepiej z tąd znikajmy – odezwał się Starkiller ponuro.
– my. – Leia wytrzeszczyła oczy. – Powiedziałeś my
– Polecę z wami – odparł. – Przyda wam się ktoś kto zna ciemną stronę mocy. Macie pewność kogo jeszcze spotkacie?
– No nie – przyznała Leia. – Leć z nami.
– Ale to nie oznacza że zdobyłeś nasze zaufanie – dodał Luke, a Shayley przytaknęła.
– Gdzie się zatrzymamy – zpytała Shayley Lukea, gdy jakiś czas później lecieli już wachodłowcem.
– Na Coruscand u odparł Luke bez cienia namysłu. – To nie aż tak daleko, ale jednocześnie na tyle, że Vader nie szybko nas tu znajdzie. –
Shayley wierzyła mu, lecz jednocześnie czuła, że to jeszcze nie koniec problemów, że najcięższa próba dopiero przed nimi.
3 replies on “rozdział 22”
No i dobrze się skończyło, ale ten Sith jest niebezpieczny.
Starkiller pewnie nie raz im jeszcze zajdzie za skore 😛
Zaciekawiłaś Mnie.