XXVII
Shayley siedziała w słońcu przed domem, przypatrując się jak Leia i Starkiller w milczeniu zajmują się przenoszeniem ich ekfipunku na statek.Współpracowali zgodnie, jednak nie zamienili ze sobą do tej pory ani jednego słowa. Shayley czuła emanujący od Leii brak zaufania do starkillera, który budził w niej takie same uczucia. Był jakiś mroczny, zkryty i tajemniczy. Pomyślała o Luke'u. Ile czasu minęło odkąd poszedł, co powiedziała rada… Rozmyślając tak trzymała na kolanach Ariannę, rozczesując jej długie, jasne włosy. Jziewczynka była w niebowzięta i szczebiotała radośnie.
– Mój tata był Jedi. Dla tego o was wiem. Jak byłam mała opowiadał mi dużo, duuużo. Polecę z wami prawda? Weźmiecie mnie ze sobą? –
Shayley uśmiechnęła się tylko.
– Xobaczymy – odparła. – TO musi byc twoja decyzja. No i nie wiadomo co powie na to rada. No i najprawdopodobniej będizesz musiała rozstać się z mamą, będziesz za nią tęsknić. –
Arianna westchnęła i zwiesiła głowę. Nic nie powiedziała.
Shayley nagle podniosła wzrok, wygladając z nad ramienia dziewczynki, gdyż zobaczyły idącego w ich stronę Luke'a.
– Mistrzu? – Zpytala cicho. Na jego twarzy malowała się powaga.
– Arianna – odezwał się spokojnie, a dziewczynka natychmiast zeskoczyła z kolan padawanki.
– Tak, mistrzu Luke? – Zpytała, a w jej głosie dało się wyczuć szacunek.
– Chodź ze mną – odezwał się łagodnie Luke. Shayley otworzyła szeroko oczy, podobnie jak Arianna.
– Rada chce mnie widzieć, prawda? – Zpytała dziewczynka.
– Pojętna jesteś – uśmiechnął się Luke. – Tak, chcą cię widzieć. –
Arianna leciutko pobladła.
– O nie – szepnęła cicho. Przez jej głowe przemknęły setki pytań. A co będzie jeśli nie zpełni wymagań rady? Czy użyją przeciwko niej mocy? Czy poddadza ją jakimś cięzkim i bolesnym testom? Coś z tych myśli musiało się odbić na jej twarzy, ponieważ Luke podszedł i położył jej rękę na ramieniu.
– Będe cały czas przy tobie – odezwał się przekonująco. – Obiecuję. Rada nic ci złego nie zrobi, chcą tylko sprawdzić twoją wrażliwośc na moc.
– CO mi bedą kazać robic? – Zpytała z przestrachem Arianna.
– na przykład będziesz musiała opisywać obrazki – wyjaśnił cierpliwie Luke. Dziewczynka nieco się uspokoiła.
– Dobrze, pójdę – powiedziała po chwili. – Jeszcze tylko powiem mamie. –
Po tych słowach pobiegła w stronę domu i po chwili w nim zniknęła.
– Shayley. – Luke podszedł do niej. – Przygotuj się na ostateczną próbę. Odnoszę dziwne wrażenie, ze największa dopiero przed tobą. –
Kilka lat, a nawet miesięcy tamu Shayley przeraziłyby te słowa. Teraz jednak przyjęła je spokojnie.
– Wiem, mistrzu – odparła. – Jestem już gotowa na wszystko, nawet na najgorsze. –
Luke nie odpowiedział. Pokiwał tylko głową, bo zpostrzegł biegnąca ku nim Ariiannę.
– Idziemy? – Zpytała, wyhamowując gwałtownie.
– Tak, Arianna – odpowiedział Luke. Posłał ostatni uśmiech Shayley, poczym ujął małą rączkę Arianny i oboje po chwili zniknęłi, odprowadzani wzrokiem przez Shayley.
One reply on “rozdział 26”
Jestem ciekawa, co powie rada.