Categories
Padawanka jedi - nie kanoniczne

rozdział 32

Xxxiii.

Luke zamknął się w swojdj kabinie pasażerskie>. Chciał trochę obyć samemu. Nie czuł już zmęczenia, zregenerowawszy wszystkie siły w czasie nu. Ktoś by powiedział, że jedi nie mają nic do robienia po za medytacją, lecz Luke jako jedi wiedział co innego.
Kabina była nieco zbyt mała na treningi z mieczem świetlnym, lecz na medytację alchaka nadawała się w sam raz.
Luke więc zamknął oczy, zanużając się całkowicie w mocy. Boso, w samych tylko spodniach powtarzał wierkie każdą zapamiętaną figurę, układ… Przynajmniej starał się powtórzyć, odwzorować, I zawsze po skończonych ćwiczeniach czuł goszką frustrację z powodu niepowodzenia.

Xxxiii.

Luke zamknął się w swojdj kabinie pasażerskie>. Chciał trochę obyć samemu. Nie czuł już zmęczenia, zregenerowawszy wszystkie siły w czasie nu. Ktoś by powiedział, że jedi nie mają nic do robienia po za medytacją, lecz Luke jako jedi wiedział co innego.
Kabina była nieco zbyt mała na treningi z mieczem świetlnym, lecz na medytację alchaka nadawała się w sam raz.
Luke więc zamknął oczy, zanużając się całkowicie w mocy. Boso, w samych tylko spodniach powtarzał wierkie każdą zapamiętaną figurę, układ… Przynajmniej starał się powtórzyć, odwzorować, I zawsze po skończonych ćwiczeniach czuł goszką frustrację z powodu niepowodzenia.
W końcu po upływie mniej więcej ponad godziny poczuł, że siły go ofuszczają. Cięzko dysząc wymknął się z objęć mocy i usiadł, złożywszy ręce na podołku i powoli wacając do rzeczywistości ze swojego bezcielesnego, duchowego świata. Jak zwykle w takich chwilach wszystko wydawało się inne. Kolory mniej ostre, zapachy i dźwięki mniej wyraźne… Nagle zza drzwi rozległo się ciche wołanie:
– Luke, Luke, jesteś tam? –
To była jego siostra. Młody jedi poraz ostatni odetchnął głęboko i wstał. Usiłował pozbyć się towarzyszącego mu za każdym razem w takich chwilach poczucia straty, że musiał porzucić bogactwo i głębie swojego świata wewnętrznego. Głos Leii do tej pory wydawał się jakby mniej żywy, a kolory które widział bledsze.
Otworzył jednak drzwi i stanął przed siostrą.
– wszystko w porządku? – zatroskała się Leia. Wyglądała jak zwykle pięknie. Długie włosy opadały jej aż poniżej pasa, a w brązowych oczach czaił się niepokuj.
– Wygląda tak jak wtedy, gdy ją zobaczyłem po raz pierwszy – pomyślał Luke. Przypomniał sobie tą chwilę, gdy jeszcze jako nastoletni, naiwny chłopak wbiegł do jej celi i z pomocą Hana i Chewbacc] zdołał ją uratować.
– Tak – odpowiedział na jej pytanie. – Wszystko ze mną w porządku.
– Starkiller cię widział – mruknęła \ niezadowoleniem Leia. – Był ciekaw co robiłeś, to było nie całe pół godziny temu. –
Luke westchnął. Starkiller go widział. Był podglądany przez sitha. Medytacja alchaka była dla jedi czymś bardzo osobistym.
– Mozesz mu powiedziec, ze to tylko zwykłe cwiczenia, jeśli go to tak bardzo interesuje – odparł Luke.
Leia uśmeichnęła się lekko. Gdyby to był kto inny niż Luke odpowiedziałaby mu, ze niech sobie przekazuje to sam, jednak to był jej brat. Mało tego, był najpotężniejszym jedi w całej galaktyce.
– A jeszcze keidys to był taki z pozoru nie poradny chłopak – przebiegło jej przez mysl. Przypomniała sobie moment, gdy oboje jeszcze nie wiedzięli o swoim pokrewieństwie. O tym, gdy Leia go pocałowała, ot tak na szczęście. I o tym, jak Luke subtelnie zabiegał o jej względy. Zahihotała cicho.
– Co cię tak bawi? – W niebiezkich oczach Luke'a pojawiło się pytanie.
– Pomyslałam sobie – odparła Leia. – Co by było, gdybyśmy nie dowiedzięli się nigdy ze jesteśmy rodzeństwem.
– I gdybys nie poznała Hana. – Luke podchwycił dofcip. – Żylibysmy sobie moze w spokoju i szczęściu…
– Razem? – Leia znowu zahihotała, poczym zrobiła coś, czego nikt inny nie odważyłby się zrobic w stosunku do Luke'a. Podeszła i zmieżwiła mu włosy.
– I pomysleć, ze kiedys byłeś małym, zazdrosnym i lekko irytującym prowokatorem, którego ulubionym zajęciem było pakowanie się w kłopoty – ztwierdziła z rozbawieniem.
– Można od tego odjąć wszystko oprucz pakowania się w kłopoty – dodał Luke. – TO tak na chwilę obecną. –
Zpoważniał nagle, podobnie z reszta jak Leia. Oboje w tym samym momencie przypomnięli sobie o tym co ich czeka Misja ratowania Wedge'a, groźba wiszącej wciaz nad nimi wojny. Wszystko to sprawiło, ze beztroska opusciła ich nienam natychmiast.
Shayley tym czasem miała dziwne sny, chociaz po przebudzeniu zaczęła nazywac to wizjom. W swoim snie widziała młodą dziewczyne. Nie znała jej, za to tamta wydawała się znać ja.
– Shayley Starlightt. – Wymówiła jej imię jakby z oddali. – Jesteś padawanka Luke'a Skywalkera prawda?
– Z kad o tym wiesz? – Senne ja Shayley nawrt wtedy nei wyzbyło się ostrożności i podejżliwosci. – I z kąd wiesz jak się nazywam>
– Emocje cie zdradzają – odparła nieznajoma. – Emocje i mysli. Lecz nie martw się, nie zamierzam wykorzystać ich ani przeciwko tobie, ani przeciwko zakonowi jedi albo nowej republice. Przybyłam tylko by cię ostrzedz. Ciebie i Luke'a. Wisi nad wami olbrzymie neibezpieczeństwo.
– Kim jesteś zkoro mówisz mi takie rzeczy?
– Kimś kto chce wam pomuc – odparła nieznajoma. – Kiedys zdradze ci swoje imię, jednak nie teraz. Nie mów nikomu że mnie widziałaś, nawet Luke'owi. On… Bardzo silnie by to przezył.
– Kim jesteś? – Shayley nie ustępowała. Wyczuwała, ze to nie był taki sobei sen, ze ta kobieta kiedys naprawdę istniała. Mało tego, między nią a Luke'em istniała jakaś zażyłość. Słychać to było po głosie nieznajomej.
– No dobrze, uparta jesteś – ztwierdziła. – Powiem ci, ale jeśli mi obiecasz, ze nikomu nie posiesz o moim pojawieniu się.
– Niech ci bedzie – ustąpiła Shayley. – Obiecuję. A ty obiecaj… Przyrzeknij, ze to wszystko co mi mówisz jest prawdą, ze nie wprowadzasz nas w półapkę.
– Przyrzekam. – W głosie nieznajomej pojawiła się powaga. – A co do tego jak się nazywam… Jestem przeszłoscią i przyszłością. Mam na imie Callista… –
Po tych słowach wizja się rozpłynęła, a Shayley otworzyła niemal natychmiast oczy i usiadła, czując, jak serce wali jej w piersi.
– Callista – wyszeptała cicho, niemal nieświadomie. – Callista… –
Rozejżała się z niepokojem. Była sama. Luke'a przy niej nie było.
– Nie mów Luke'owi – Przypomniała sobie kolejne ostrzerzenie Callisty. – Nie mów?, nie pytaj. Ale dla czego? –
Odetchnęła głęboko, znajdujac po chwili uspokojenie w mocy.
Nagle znowu dosnała wizji, lecz tym razem całkiem inniej. Nie wyraźnej, pełnej tylko pojedynczych obrazów i odczuc. Uparte, niezłomne postanowienie, zkrywany głeboko lęk. Ciemnośc, ból… Przerarzajacy krzyk, cierpienie…
– Wedge! – Z tego stanu wyrwał ją jej własny krzyk. Poderwała się na równe nogi, lecz przez moc czuła, ze nei tylko ona coś zauważyła. Wyczuła wyraźnie niepokój swojego mistrza, który usłyszał jej krzyk i teraz zbliżał się szybko, niemal do niej biegł…

2 replies on “rozdział 32”

Leave a Reply

Your email address will not be published. Required fields are marked *

EltenLink