VII
– Wszystko będzie dobrze – pocieszała Shayley lekko zmartwionego Luke'a. Widziała ze teraz sam potrzebował otuchy. Nie mięli zadnego kąkretnego planu ucieczki, Vader na pewno już ich szuka, a on poraz pierwszy nie wiedział gdzie mają się teraz udać. Na hoth, na despin? A moze na felucję albo w całkiem inną galaktykę, w świat, którego jeszcze nigdy przedtem nie widzieli?
Takie właśnie myśli dręczyły Luke'a i w cale nie podnosiły go na duchu. Shayley wciaz trwała przy nim i starała się podobnie jak on znaleźć jakiekolwiek wyjźcie z tej sytuacji.
– Gdzie jesteśmy? – Zpytała po chwili, zeby chociaż na chwilę zmienic temat.
– Bez sens. – Odpowiedź Luke'a całkiem ja zaskoczyła. – Masz rację Shayley, w cale nie daję ci teraz przykładu. Po pierwsze, nie możemy ciągle uciekać, po drugie muszę utrzymać cię przy życiu, a vadera jak najdłuzej w nieświadomosci ze istniejesz.
– Mistrzu? – Shayley postanowiła w końcu zadać to pytanie, czujac że wkracza na grzązki grunt. – To twój ojciec, nie współczujesz mu? –
Luke na chwilę odwrócił wzrok, lecz szybko spojrzał jej w oczy:
– To niczego nie zmieni – odpowiedział po chwili. – Moze kiedyś, ale na pewno nie teraz. Imperator trzyma go zbyt mocno w szachu. Dla tego właśnie obawiam się twojego spotkania z nim. Potrafi tak zmanipulować, ze omało nie złamał nawet mnie. Wykorzysta to co w tobie dobre przeciwko tobie, posłuży się tym jak bronią. Co byś zrobiła, gdybypalpatine zagroził zabiciem na przykład mnie, jeśli nie stanęłabyś po jego stronie?
– Nie wiem – przyznała z powagą. – Albo usiłowałabym cię ratować wszelkimi sposobami…
– Właśnie to – wpadł jej w słowo Luke. – Wszelkimi sposobami, czyli tym samym przyznałaś się ze zrobiłabyś wszystko. Wiesz teraz o czym mowię? –
Shayley w tym momencie zrozumiała. Zrobiło jej się głupio ze wcześniej tak bardzo wyrywała siie na spotkanie z Vaderem i imperatorem. Uświadomila sobie też z ogarniajcym ją wzruszeniem, jak Luke'owi bardzo na niej zależy.
– Nie stracisz mnie, mistrzu – zapewniła stanowczo. – Po za tobą nie mam nikogo.
– Uważaj – ostrzegł ją Luke. – Imperator bardzo łatwo to wykorzysta, jeśli dowie się o tobie. A powracając do twojego pierwszego pytania, jesteśmy kilka tysięcy lat świetlnych od czarnej dziury, jaką stało się Tatooine. –
W innych okolicznosciach Shayley rozbawiłoby nagły powrót do niby od niechcenia zaczętego tematu. Wiedziała teraz jak Luke uważnie ją słucha i zapamiętuje każde jej słowo.
Tej nocy Luke obudził się raptownie, wyrwany z sennej wizji. Tak, wiedział ze to była wizja, czuł to. Koło siebie zobaczyl klęczącą Shayley, opatuloną kocem.
– Co się stało? – W jej głosie pojawił się wyraźnie niepokój. – Krzyczałeś przez sen. Powtarzałeś tylko nie to, nie to. –
Luke nie wiedział co jej odpowiedzieć. Usiadł gwałtownie, czując jak ręce mu drżą. Uspokoił oddech.
– Leia – odezwał się po chwili. – Leia jest w niebezpieczeństwie.
– CO takiego? – Shayley zakryła twarz rękami. – Twoja siostra? Co się stało, co widziałeś? Opowiedz.
– Pojmali ją – zaczął Luke drżącym głosem. – Szturmowcy. Leciała z jakąś ważną misją zwiadowczą, była sama. Łatwo im poszło. Teraz trafiła w ręce imperatora. –
Urwał, usiłując zapanować nad drzeniwm głosu.
– Wiesz gdzie to jest? – Zpytała Shayley z glębokim przejeciem.
– Jakiś nieznany mi dotąd układ, nie wiem… – Przymknął oczy, usiłując przypomnieć sobie jakikolwiek szczegół, który mógłby mu pomuc w zlokalizowaniu miejsca pobytu siostry. Wciąż miał jej widok przed oczami.
– Pomoge ci ją znaleźć. – Głos Shayley był pewny. – Uratujemy ją, mozesz byc tego pewien. Nie martw się, zrobię to tak by się nie ujawnić, będę pomagać z ukrycia.
– Shayley… – Zaczął Luke, lecz ona mu przerwała:
– wiem że jesteś moim mistrzem i że to ja jestem ci winno posłuszeństwo, ale w tym wypadku nie mogę siedzieć bezczynnie. Nie znam Leii, ale słyszałam o niej wiele dobrego i nie spocznę do puki jej nie odnajdziemy. –
Luke chciał zaprotestować, powiedzieć jej ze postępuje nierozwaznie, ale z drugiej strony dozumiał ją doskonale. Shayley była sama, nie miała nikogo, nic dziwnego że po przez więź z Luke'em zwiazała się też w pewien sposób z Leią. Luke wiedział ze sam mógłby uratować siostrę, lecz tym razem był pewien, ze gdyby nakazałpadawance siedzieć bezczynnie i przyglądać się, jak oboje narażają zycie, na pewno by go nie posłuchała. Nie tym razem.
3 replies on “rozdział 7”
Biedna leiya. Ciekawe co dalej.
ciekawe jakie losy spotkają bohaterów.
Biedna siostra. Hmmmm. Ciekawe, co będzie dalej.