XVI
– Hej! – Callista pojawiła się tak nagle i niespodziewanie jak za pierwszym razem. Shayley poczuła ulgę, ponieważ poprzednią rozmowę z Callistą zaczęła traktować niemal jak senną wizję.
– Callista – szepnęła, unosząc się na łokciach.
– Ten purchlak dalej cię dręczył? – Pytanie Callisty było tak bezpośrednie, jakby przez cały czas obserwowała przebieg zdarzeń.
– Lepiej nie pytaj – odpowiedziała SHayley. Przywołała wspomnienia kolejnej rozmowy z darthem carlusem. To jak przyszedł do niej i przedstawił jej swoją wizję brata i siostry, rządzących razem galaktyką w taki sposób, jaki oboje uznają za stosowny. Odmówiła mu ze złością, argumentując to tym, ze nigdy nie sprzymierzy się z mordercą własnego ojca, jedynej osoby, która ją kochała i której na niej zależało gdy była dzieckiem. Carlus wyśmiał ją, ale zapowiedział, że daje jej czas i że jeszcze tu wróci.
– No dobrze. – Głos Callisty zabrzmiał miękko. – Przyszłam tylko na chwilę. Chcę ci pomóc wiesz? Sprawić by ten wyrośnięty ponad granice swoich możliwości hutt już ci nic nie zrobił.
– Jak niby chcesz to zrobić? Pamiętaj że nie możesz się narażać. Ja tego nie chcę – zaprotestowała Shayley.
– Jestem ci coś winna – przypomniała spokojnie Callista. – Tobie i Luke'owi. Mi już nic nie pomoże. Nic ani nikt mnie już nie uratuje. Nawet ty. Wiem ze bardzo byś chciała, ale nie. Dziękuję ci i przepraszam. Ratuję cię miedzy innymi po to, żebyś mogła spełnić moją prośbę.
– Jaką prośbę? – Shayley poczuła nie miły ścisk w gardle.
– Dbaj o Luke'a. – Głos Callisty zmiękł jeszcze bardziej. – Nie pozwól mu zginąć. On cię ocali, wiem to, ale ty nie daj nikomu go skrzywdzić.
– Robię to odkąd go poznałam – zauważyła SHayley. – Ratuję mu życie, tak jak on nie raz ratował je mi. Te wszystkie wartości które mi przekazał przekazuję teraz komuś innemu. Ja… –
Urwała, czując ze głos odmawia jej posłuszeństwa.
– Wiem. – Głos Callisty również dziwnie się załamał. – Pamiętaj o tym. Ja też będę pamiętać. O tobie i o tym co mi powiedziałaś. Kto wie, może kiedyś jeszcze się spotkamy? Może uda mi się z tond wyrwać, polecieć za wami i czuwać nad wami. Tylko proszę, nie mów o mnie Luke'owi. On jest przekonany ze umarłam. Niech tak myśli. W przeciwnym razie mógłby zacząć mnie szukać, a ja i tak nie jestem… No wiesz, cielesna. Może kiedyś wniknę w jakieś ciało, oczywiście za wiedzą i zgodą tego kogoś, kto zechce mi je udostępnić, ale nie wiem do końca czy bym chciała. Już to przechodziłam. Wolę chyba gdy jest tak jak teraz.
– Co zamierzasz zrobić? – Spytała Shayley, gdy udało jej się zapanować nad głosem.
– Ochronić cię przed Carlusem – odpowiedziała Callista takim tonem, jakby to było oczywiste. Do czasu gdy znajdzie cię Luke będziesz bezpieczna. A ja zniknę. Nikt mnie tu nie znajdzie. Być może nawet i my się już nie spotkamy…
– Nie mów tak. – Shayley poczuła jak zalewa ją fala emocji. Z trudem powstrzymała się od płaczu.
– Głowa do góry – pocieszyła ją Callista. – Wszystko będzie dobrze. A teraz już znikam. A ty śpij… –
Wyciągnęła widmową rękę, wykonując nią płynny gest, a Shayley poczuła jak ogarnia ją nagły spokój, uśmierzając w ten sposób wszelkie inne emocje. Ból, strach, żal, smutek i przytłaczający ciężar. Nie widziała momentu gdy Callista znikała, ponieważ kilka chwil wcześniej zamknęła oczy. Zasnęła…
2 replies on “rozdział 16”
Bardzo dobrze. Shaylej, Sobie odpocznie.
Ano będzie spała sobie… Do czasu.