Tak mijały dni. Na cale szczęście nie działo się już nic niezwykłego, no moze poza tym, ze ja i Kylo unikaliśmy siebie jak ognia, chociaż z drugiej strony rozpaczliwie pragnęłam go zobaczyć, nie wiem jak on. Trzymał się jak zwykle na uboczu, pare razy zdarzało się nawet ze zrobił dla mnie jakiś dobry uczynek, niby od niechcenia, ale za chwilę uciekał, jakby przestraszony tym co zrobił.
Jakis tydzień po ostatnich dramatycznych wydarzeniach znowu zostałam wezwana przed oblicze rady. Znowu nie powiedziano mi dla czego. Przecież niczego złego nie zrobiłam, słuchałam wszystkich stanging roskazów i poleceń, chodźby nie wiem jak mi się nie podobały. Co oni znowu mięli ode mnie chcieć?
– Jestem, mistrzowie – oznajmiłam, wchodząc i zamykając drzwi.
– Podejdź blizej, padawanko – odezwał się Mace Windu, jak zwykle spokojny i prawie zobojętniały. – Mamy dla ciebie bardzo ważne zadanie.
– Jakie zadanie? – Zpytałam, czując lekkie podekscytowanie. Nareszcie oderwę się od tej monotonii chociaż na trochę. Przyzwyczajona byłam juz do walki i narażania życia, przynajmniej to zmieniła we mnie wojna.
– Skradziony został pewien holokryształ z bardzo ważnymi danymi – wyjaśnił rycerzyk. – Rada… TO znaczy chcemy zebyś go odnalazła. Przydzielimy ci do pomocy drugiego padawana.
– Ale mi nie potrzebny drugi padawan – zaoponowała. – Przecież wiesz, ze radziłam juz sobie z trudniejszymi rzeczami niz szukanie holokryształu. I to sama.
– To juz postanowione, padawanko – odrzekł zimno Mace Windu. No tak, jak zwykle dowiaduję się o wszystkim ostatnia i nie mam nic do powiedzenia.
– Padawana dla ciebie wybraliśmy juz – wtrącił Yoda.
– A kogo? – Zpytałam zrezygnowana, czując maleńka iskierkę nadzieji, chociaż tak naprawdę nie wiem na co liczyłam. Że tym padawanem będzie Kylo? Śmiej się z własnej głupoty.
– Padawan Solo z toba poleci – odpowiedział Yoda, a Mace Windu dorzucił coś, co sprawiło że omało nie jęknęła z rozpaczy:
– Padawan Anakin Solo. –
O nie, wszystko tylko nie to. Anakin Solo był postrzelony, zwariowany i zachowywał sie niekiedy jak dziecko. Miał 17 lat i wśród padawanów krążyły nawet plotki, ze od dawna juz sie we mnie podkochuje i traktuje mnie jak coś w rodzaju obsesji. Nie mogłobyć nic gorszego niz zakochany nastolatek jako partner na misji.
Mój mistrz musiał coś chyba wyczytać z mojej twarzy, bo powiedział pocieszająco:
-Wiem ze Anakin jest niekiedy bardzo nieznośny… –
Uśmiechnął się lekko, jakby chciał powiedzieć: ten typ tak ma, ja też taki byłem, poczym ciągnął dalej:
– Mam nadzieje ze sprowadzisz go jednak na ziemię i pokażesz, ze to nie jest zabawa ani szansa na podryw, tylko misja. –
O nie, a wiec on też w to wierzył tak? Fakt, Anakin Solo sprawiał cały czas takie wrażenie. Jeśli bedzie sie zawieszać w momencie, w którym bedę mu wyjaśniała coś ważnego poprostu strzelę go w twarz, daję słowo.
– Czy on juz wie? – Zpytałam, starając się mówić jak najspokojniej.
– Sam zgłosił się na ochotnika – odparł Mace Windu.
Stang. Nie mogło juz byc gozej. Wdepnęłam właśnie w ogromne poodoo, ale wdepnę w nie razem z panem Solo.
– Wyruszacie jutro rano – dodał rycerzyk. – prześlemy wam kąkretne dane dotyczące waszego zadania, tak abyście mogli opracować plan działania jeszcze dzisiaj.
– – Mozemy liczyc na was? – Zpytał Yoda, patrząc na mnie tyli swoimi wielkimi oczami. – Ufać, ze nas nie zawiedziecie mozemy?
– Tak mistrzu – odpowiedziałam z szacunkiem. – Załatwimy to, znaczy… eee… Poradzimy sobie.
– Bardzo dobrze – odparł Yoda. – Teraz odejść mozesz. Młodego Solo szukaj. Omówić szczeguły musicie.
– Tak jest – wybąkałam poczym wyszłam szukać tego idioty. Ku mojej wściekłości, wpadłam na niego za raz gdy zamknęłam drzwi. Stał za nimi i perfidnie podsłuchiwał, uśmiechając się przy tym głupio.
– Solo, ty palancie – żachnęłam sie, gdy złapał mnie w pół po tym, gdy niemal podstawił mi nogę. – Miałam cię szukać, a ty perfidnie tu stałeś i wszystko słyszałeś tak? Puść mnie, zabieraj ode mnie łapy, ale juz! –
Cóż, moze taktykę w postępowaniu z facetami przejęłam od Rey, ale na ten moment nie potrafiłam mu powiedzieć niczego cieplejszego. Wiedziałam teraz doskonale co Rey przechodziła z Finnem, który tak samo za nią latał.
– Dostałaś juz dane? – Zpytał z głupim uśmiechem, puszczajac mnie w końcu. Miał szczęście ze zrobił to w ostatniej chwili.
– nie dałeś mi mozliwości nawet sprawdzic, wiec nie odpowiem ci narazie na to pytanie, Solo – prychnęłam z rozdrażnieniem.
– AHsoka, mamy misję – przypomniał mi przymilnym tonem. – Moze mogłabys być dla mnie milsza? –
W jego niebieskich oczach zapaliły się wesołe iskierki.
– Mogłabym, jeśli zaczniesz sie zachowywać jak przystało na padawana – zripostowała. Zżedła mu mina w trybie natychmiastowym.
– Jakbys nie zauważyła to jestem od ciebie starszy, kochanie – odparł po chwili z rozbrajająca prostotą. – Wiec to ty powinnaś sie zachowywać jak przystało… Na młodszego padawana.
– zesz ty… – Z trudem powstrzymałam sie by nie strzelić go w twarz. Odetchnęłam głęboko zeby się uspokoić. Jeśli tak dalej będziemy sobie docinać, to nie wykonamy nawet w połowie powierzonego nam zadania. Musimy jakos współpracować, chodźby ta współpraca miała opierać sie na chłodnej uprzejmości.
– Chodź, Solo – powiedziałam z rezygnacją. – Przejżymy te dane i zastanowimy sie co robić.
– No, to mi sie podoba, kwiatuszku – oznajmił, specjalnie ruszając przodem. – Odrazu wyładniałaś jak się uspokoiłaś.
– Och zamknij się już – zawołałam, zbiegając za nim po schodach.
Pare chwil później siedzieliśmy juz w świetlicy, każde z nas pochylone nad swoim datapadem.
– No wiec tak – zaczął Anakin. – W zaginionym holokrysztale znajdują sie informacje na temat bardzo groźnego i śmiercionośnego wirusa, powstałego dzieś na zewnętrznych rubierzach, planeta nie znana, pla pla pla. Holokryształ, o którym cały czas mówimy najprawdopodobniej skradła nasza droga Asaj Ventres, chcąc nakłonić do współpracy jakiegoś naukowca, by pomógł opracować jej prototyp broni zawierającej składniki tego wirusa…
– Ok, a gdzie nasza Ventres się ukrywa? – Zpytałam, śledząc uważnie w zapiskach to co mówił Anakin.
– Poczekaj… – W zamysleniu przejechał palcem po ekranie, jakby samym dotykiem chciał namierzyć Ventres.
– Patrz, tutaj. – Pochyliłam się by pokazać mu palcem i aż zamarła.
– Shili – wyszeptała ze zgrozą. Moja rodzinna planeta.
– No tak, Shili. – Anakin otrząsnął się z zamyślenia. – Wiec plan wyglada mniej więcej tak. Lecimy na Shili, odbijamy Ventres holokryształ, jeśli nam się uda to ją samą też, uciekamy i wracamy.
– łatwiej powiedzieć niż zrobic – oznajmiłam ponuro.
– Głowa do góry, poradzimy sobie – pocieszył mnie Anakin. – Nie jesteś sama bo masz mnie, a ja jestem dobry w pilotarzu, nie chwaląc się. O widzisz? Nawet talent literacki mam, teraz wpadłem na to sam.
– Dobra, dosc juz – przerwałam mu. – Nie popisuj sie. To w takim razie widzimy sie jutro rano tak?
– Z samego rana, jak tylko słońce wstanie, a ty w spokoju zjesz sobie sniadanie…
– Solo. – Zakryłam twarz rękami, czujac ze wzbiera we mnie jednoczesnie śmiech i złosć. Nie chciałam zeby to zobaczył. Juz nie złościła się na niego, ale na to że udało mu się mnie rozśmieszyć.
– Ha, widzę ze trafiłem w czuły punkt. – Wstryknął palcami. – Będę cie tak rozśmieszał przez całą drogę na Shili.
– To ja w takim razie przez całą drogę nie wyjdę z kabiny medytacyjnej – oznajmiłam chłodno i wstałam. – No to do jutra… Anakinie. –
Pożegnałam go oficjalnie, ignorując słodki uśmiech jaki mi posłał pozwalajac mi odejźć.
Chciałam jeszcze przed jutrzejszym wylotem zrobic coś dla Kylo, tak zeby móc się z nim pożegnać i zeby wiedział ze to ja, chociaż nie zamierzałam się ujawniać. Cóż, wrócę do pokoju i nad czyms na pewno pomyślę.
Jednak nie dane mi było nawet nad czym kolwiek pomysleć, bo okazja sama się nadarzyła. Kylo sam mnie znalazł. Zobaczyłam go z początku jak idzie po schodach, powoli i niepewnie. Jak zwykle wyglądał tak samo. Ręce opuszczone po bokach, jakby czegoś mu w nich brakowało do trzymania, głowa lekko pochylona a cała jego sylwetka lekko przygarbiona. Myslałam ze mnie minie, ale on zatrzymał się tuż przede mną.
– Ahsoka… – Odezwał sie niepewnie. Sposób w jaki wymówił moje imię dziwnie mnie poruszył. – Bo ja… No… Wyjeżdzasz jutro tak? Na misję z moim młodszym bratem. –
Nie wiedziałam z kąd to wiedział, ale postanowiłam go nie okłamywać. WYgladał jakos tak… Smutniej niz zwykle.
– Tak Kylo – przytaknęła. – Ale chyba to cię nie martwi prawda? Znaczy… Nie jest to jakis twój problem? –
Wzruszył ramionami, poczym bez słowa wyciagnął do mnie ręke. Ujęłam ją, a on ścisnął ja krutko ale stanowczo. Jego ręka była taka jak zwykle, ciepła i silna. Gdyby nie fakt ze lekko drżała, nie mozna byłoby poznać ile kiedyś wyrządziła złego. Ale nie, nie moge o tym myśleć.
– Kylo? – Zaczęłam niepewnie, lecz on w tym momencie puścił moją rękę.
– Niech… – Zawachał się przez chwilę, potem odetchnął głęboko pare razy i dokończył, a jego głos z każdą sylabą opadał coraz niżej, nadając tym słową jakby podniosły charakter, jakby jakis symbol:
– Niech moc będzie z tobą.
– I z toba, Kylo – odpowiedziałam bez wachania. Odwrócił się i zrobił pare kroków z powrotem w stronę schodów, lecz gdy był juz jedną nogą na stopniu odwrócił się i dodał jeszcze bardziej niepewnym, lekko łamiącym się głosem:
– I uważaj na siebie. –
Znowu postąpił pare kroków przed siebie.
– Jeśli ty nie wrócisz – podjął po chwili – to nie będzie nikogo kto będzie się tak ładnie uśmiechał. –
Po tych słowach najwidoczniej stracił już resztki pewności siebie, bo po chwili odszedł, jeszcze barziej niepewnym krokiem niz wcześniej przyszedł, zostawiajac mnie z uczuciem kąpletnej pustki, jakby mi też odebrał w ten sposób całą odwagę.
Teraz juz nie miałam wyjźcia. Tłumiąc w sobie płacz ruszyłam w ślad za nim po schodach w stronęmojej kwatery.
Gdy otworzyłam drzwi na spotkanie wyszła mi Rey.
– Już wszystko wiem – odezwała się na przywitanie. – Lecisz na misje, ty i młody Annie. –
Annie, Annie. Wszyscy go tak nazywali. Mogłabym sama dołączyć do tych osób gdyby mnie tak nie denerwował.
– No tak – odparłam. – Czyli wieści szybko się roznoszą. Ky… Znaczy Kylo też wie, przyszedł do mnie.
– Ky! – Rey aż pisnęła z zachwytu.
– Ciszej, bo jeszcze usłyszy – uciszyłam ją pospiesznie.
– Ale to takie ładne – odszepnęła. – Wiesz? On się martwi. A ty… Nie wściekaj się tak na ANniego. Jest młody…
– Tak jak i ja – odparowałam. – Jest trzy lata ode mnie starszy.
– No wiesz… Powiedzmy, ze u facetów to jest tak jakby był twoim ruwieśnikiem – ztwierdziła bez ogrudek. – Finn zachowuje się identycznie tak samo, ale jednak jest dobrym przyjacielem. Poprostu pozwól mu czasami trochę… No… Pomarzyć.
– O mnie. – Prychnęłam i omal sie nie roześmiałąm. Przeszłam przez pokuj i usiadłam na łózku. – Jasne. Ja sobie moge marzyć o Kylo, więc taki Annie moze sobie pomarzyć o mnie, zwłaszcza ze Kylo to jego brat. Ciekawe co by zrobił Annie gdyby się dowiedział… –
Rey zahihotała i klasnęla w dłonie.
– Walczyłby o ciebie już otwarcie. Ahsoka, on po za tobą świata nie widzi, czy ty to zauważyłaś? Ostatnio miał nawet popisane ręce. Na prawej miał twoje imię, na lewej nazwisko. –
Wybuchnęła smiechem. Wszystko naprawdę rozumiem, ale ja bym tak nie zrobiła.
– No śmiej się, smiej – zawołała Rey z rozbawieniem. – Gdybys ty teraz widziała jakie ci się twoje głowoogony zrobiły jaskrawe… –
Przestałam się śmiać w jednej chwili.
– Wiesz? Moze za wiele już przeżyła – powiedziałam refleksyjnie. – Moze wojna sprawiła ze wydoroślałam aż za bardzo…
– Kochana moja Ahsoko. – Rey usiadła obok mnie na łóżku. – Co ja mam powiedzieć? Ja, kiedyś zbieraczka złomu. To była moja praca. Im więcej uzbierałam żelastwa, tym wiecej dostawałam jedzenia. Rey zawsze była tam gdzie był bałagan. Rey musiała sprzątać i tak dalej. Wiesz jak mnie nazywano? Śmieciarz i tak dalej. Wiem, ty walczyłaś o zycie. Nie tylko swoje, ale i swojego mistrza i wszystkich zagrożonych wojną istot, a ja walczyłam sama o siebie. Aż nie spotkałam bb-8, potem Finna, Hana Solo… Dopiero wtedy moje zycie sie zmieniło. Nawet czasami mam wrażenie, ze powinnam wrócić do tego co robiłam. Moze nie koniecznie na Jakku, ale na jakąś inną planetę.
– Rey, nie mów tak! – W jednej chwili objęłam ja ramieniem. Było mi jej teraz tak szkoda, ze problem Anniego i Kylo odszedł teraz w niepamięć. W tej chwili ważna była Rey i to co przeszła kiedyś. Chyba faktycznie wolałabym walczyć na froncie niz zbierać złom tak jak ona, i tak jak ona być traktowaną jak popychadło przez tego całego Uncara, o którym mi opowiadała. Gdybym tylko poleciała na Jakku i spotkała tego rozpasłego padalca…
– Ahsoka… – Szepnęła Rey kładąc mi głowę na ramieniu, a mój gniew odrazu ustąpił. – Dziękuję ci ze jesteś. Ty, Kylo, Finn… No Wszyscy. Ale to ty jesteś moją przyjaciółką.
– I zawsze nią będę – powiedziałam pewnie. – Nie martw się Rey, przeszłość jest juz za tobą. Wiesz? Kiedyś wyczytałam takie ładne zdanie. Jeśli będziesz mysleć i rozpamiętywać przeszłość, to przegapisz zycie.
– Masz rację, tez to słyszałam. – Rey wzięła się w garść. – Poprostu… Czasami mam jakieś chwile słabości.
– Jesteś silna, Rey. Jesteś twarda… – Wstałam by ją przytulić.
– Ty też Ahsoko. Dla tego jesteś tak lubiana… I dla tego Annie… No wiesz.
– Zostawmy Anniego – ucięłam.
– Zobaczymy co powiesz jak wrócicie z misji. – Rey uśmiechneła się tajemniczo. – Gdybys chciała o tym pogadać, to zawsze cię wysłucham.
– Dzieki – przytuliłyśmy się nawzajem i na tym nasza rozmowa i wątpliwości się zakończyły.
4
Tak mijały dni. Na cale szczęście nie działo się już nic niezwykłego, no moze poza tym, ze ja i Kylo unikaliśmy siebie jak ognia, chociaż z drugiej strony rozpaczliwie pragnęłam go zobaczyć, nie wiem jak on. Trzymał się jak zwykle na uboczu, pare razy zdarzało się nawet ze zrobił dla mnie jakiś dobry uczynek, niby od niechcenia, ale za chwilę uciekał, jakby przestraszony tym co zrobił.
Jakis tydzień po ostatnich dramatycznych wydarzeniach znowu zostałam wezwana przed oblicze rady. Znowu nie powiedziano mi dla czego. Przecież niczego złego nie zrobiłam, słuchałam wszystkich stanging roskazów i poleceń, chodźby nie wiem jak mi się nie podobały. Co oni znowu mięli ode mnie chcieć?
– Jestem, mistrzowie – oznajmiłam, wchodząc i zamykając drzwi.
– Podejdź blizej, padawanko – odezwał się Mace Windu, jak zwykle spokojny i prawie zobojętniały. – Mamy dla ciebie bardzo ważne zadanie.
– Jakie zadanie? – Zpytałam, czując lekkie podekscytowanie. Nareszcie oderwę się od tej monotonii chociaż na trochę. Przyzwyczajona byłam juz do walki i narażania życia, przynajmniej to zmieniła we mnie wojna.