Reszta dnia upłynęła w miarę spokojnie i normalnie. Anakin pozostał jeszcze w centrum medycznym, choć byłam pewna, że ani trochę mu się to nie podoba. Po kolacji, gdy wpadłam do niego na chwilę poprosił mnie, żebym przyniosła mu jego ukochany bezprzewodowy głośnik.
Wielu uważało, że ta mania była jednym z dziwadeł Anakina. Poza tym, że potrafił praktycznie wszystko naprawić, ten głośnik to była jego ulubiona zabawka. Cuż, może rodzice zarazili go muzykalnością. Z tego co mi opowiadał zarówno Han jak i Leia ją lubili. A że Anakin miał charakter Hana, jak zdążyła już zauważyć rey… Resztę dopowiedzcie sobie sami.
Dla świętego spokoju poszłam mu po ten głośnik. Niby nic nadzwyczajnego. Długa, metalowa tuba z przyciskami i wejściami nie wiem nawet na co. Byłam jednak pewna, że Anakin na pewno mi to wytłumaczy, nie ważne czy będę chciała go słuchać.
– Przyniosłam ci twoje dziecko – oznajmiłam sucho, kładąc głośnik na kołdrze i patrząc jak toczy się w stronę jego rąk. – A teraz cię żegnam. Vokara He mnie zabije jeśli mnie tu przyłapie.
– Ale Ahsoka… – Chciał mnie złapać wolną ręką, ale mu uciekłam.
– Egnam, Anakinie Solo – oznajmiłam przesadnie oficjalnym tonem. – Miłej zabawy. Masz tu przecież toważystwo prawda? –
Po tych słowach wyszłam za drzwi, zza których dało się słyszeć przesadnie udawany płacz. Pięknie. Anakin Solo właśnie demonstrował swoje umiejętności aktorskie i udawał, jab to potrafi wyć z rozpaczy.
Skryłam się za rogiem korytarza, słuchając co będzie gdy przyjdzie Vokara He i z trudem dusząc śmiech.
– Buuu, Ahsoka nie chce ze mną gaaaadaaać! – Anakin zawodził jak płaczka na pogrzebie. Czyli doszedł już do siebie po misji. To dobrze.
– Głośniczku zrób coś, pociesz mnie jakoś! –
Zakryłam usta ręką, a po chwili roześmiałam się już w głos, gdy z głośnika ryknęła na cały głos muzyka z jakiejś rozgłośni radiowej.
– Padawanie solo! – Po rozgniewanym okrzyku uzdrowicielki zapadła głucha cisza.
– Przepraszam – dobiegł mnie roztrzęsion] głos Anakina. Podejżewałam że albo bardzo chce mu się śmiać, albo właśnie skończył się śmiać. – To tylko mój głośnik, nie moja wina że mi się nacisnęło. –
Nie czekałam co będzie dalej. Jak najprędzej pobiegłam po schodach na górę, a gdy już byłam pewna że jestem sama, zaczęłam wręcz piszczeć ze śmiechu.
– Solo, i tak pozostaniesz idiotą – pomyślałam w duchu, łapiąc oddech między atakami śmiechu.
Nagle zatrzymałam się gwałtownie, gdy zobaczyłam na piętrze Kylo, stojącego i patrzącego w okno. Natychmiast przyhamowałam śmiech.
– Cześć Kylo – powiedziałam,starając się brzmieć jak najspokojniej.
– Wróciłaś – ztwierdził cicho. – Hihi znowu się śmieje. Z czego? –
Wmórowało mnie. Nazwał mnie hihi. Gdyby powiedział to kto inny może wydałoby się to dziwne, ale wypowiedziane przez niego zabrzmiało… Słodko.
– Twój brat jest… Śmieszny – dokończyłam, nie chcąc powiedzieć czegoś, co mógłby odebrać zbyt dosłownie.
– Co zrobił? – zpytał cicho Kylo.
– Ee, wygłupia się tylko, jak to on – odpowiedzałam. – Jak się w ogule czujesz?
– Dobrze. – W jego głębokim głosie brzmiał spokój. – Dużo dzisiaj medytowałem i rozmawiałem z mistrzynią Luminarą. Teraz cały czas czuję w sobie światło, wiesz? –
Emanował tak szczerą radością z tego powodu, że sama się uśmiechnęłam.
– Cieszę się, Kylo – odpowiedziałam, omało nie nazywając go inaczej.
– Ja też. – Podszedł do mnie i ujął mnie za rękę. Przez chwilę obracał ją delikatnie w palcach, jakby była jakimś dziwnym zjawiskiem.
– Jak taka mała ręka może trzymać taki ciężki miecz i tak nim walczyć, tak jak ty to robisz? – W jego głosie pojawiło się zdumienie i podziw.
– Wielkość nie ma znaczenia, pamiętasz? – przypomniałam mu z rozbawieniem i zaczęłam się śmiać. Kylo też zaśmiał się krutko, lecz za raz zpoważniał.
– Dobrze że wróciłaś – powiedział, puszczając foją rękę. – Wiesz? Usłyszałem, jak mistrzyni Luminara i mistrzyni secura rozmawiały między sobą. Przechodziłem akurat tam tendy. Wiem że to źle podsłuchiwać, ale mówiły o nas. O tobie i o mnie. –
Otworzyłam usta. Poraz pierwszy słyszałam żeby Kylo mówił tak dużo.
– O nas? – Zpytałam. – A co takiego mogły o nas mówić Luminara i Aila?
– Mówiły, że młodzych padawanów trzeba nauczyć walczyć i że najlepiej robi się to przez pokazywanie – wyjaśniał Kylo. – Powiedziały, to znaczy mistrzyni Luminara powiedziała, że ty i ja moglibyśmy pokazać przykład takiej walki i że to przy okazji byłby trening dla nas, a dla mnie coś w rodzaju… –
Urwał, przełykając ślinę, jakby nie podobało mu się słowo które następnie wypowiedział:
– Terapii.
– Chodzi o to, żebyś w trakcie walki nie usłyszał przypadkiem… Jego. – Zrozumiałam to odrazu. Kylo pokiwał głową.
. Mhm, chyba tak – ztwierdził. Jeśli to prawda, to Kylo stanie przed tak samo trudnym sprawdzianem jak wtedy, gdy poszedł razem z Anakinem ratować mnie w tej jaskinii.
– Słyszysz go jeszcze czasami? –
Skarciłam się solidnie w duchu za zadanie tego pytania, lecz było już za późno.
Twarz Kylo ztężała na moment. Zobaczyłam przez chwilę na niej odbicie dawnego Kylo Rena.
. Nie. – Jego głos zabrzmiał złowieszczo cicho. – Ale czasami mam sny. Złe sny. Znowu jestem w nich sithem, widzę tych wszystkich którzy zginęli z mojej ręki, a mimo to dalej zabijam. Zaczynając od rodziny, kończąc na przyjaciołach. Na tobie i Rey. Słyszę jak obie błagacie mnie o to bym wrócił do światła… –
Zadrżał, a ja mimowolnie objęłam go ramieniem.
– Nie mogę się z nikim przyjaźnić, rozumiesz? – Zpytał napiętym głosem. – Im bardziej się z kimś zaprzyjaźniam, tym częściej widzę w snach śmierć tego kogoś. Twoją już widziałem nie raz, Rey tak samo. A Anakina… Swojego brata zabijałem ja sam. Tym dawnym, czerwonym mieczem. Rozumiesz to? –
Jego oddech przyspieszył, a oczy zmrużyły się niebezpiecznie.
– Tano, głupia idiotko – przebiegło mi przez myśl. – Co ty zrobiłaś? –
Objęłam Kylo mocniej. Byliśmy w korytarzu całkiem sami. Ciszę przerywał tylko jego urywany i płytki oddech.
– Kylo, spokojnie – szepnęłam kojąco.
– Nie – odparł gwałtownie. – Nie będę spokojny! –
spodziewałam się że mi się wyrwie, lub co gorsza, że mnie udeży, ale on zamiast tego przylgnął do mnie mocniej.
– Nie potrafię cofnąć tych złych rzeczy które zrobiłem – powiedział łamiącym się głosem. – Chociaż tak bardzo bym chciał. Nadal czuję że jest we mnie coś z sitha. I już na zawsze będzie. To boli… –
Po chwili poczułam na ramieniu ciepłą krople. Z lękiem spojrzałam na udręczoną, pokrytą bliznami twarz Kylo, po której płynęły teraz łzy.
– Kylo, nie płacz – szepnęłam w panice. – Przepraszam, ja nie… Nie chciałam ci tego przypominać. –
Wziął rozdygotany oddech.
– Chyba dobrze że tak zrobiłaś – powiedział cicho, ocierając łzy rękawem. – Mistrzowie nazywają to oczyszczeniem. Uważają, że w ten sposób pozbywam się wspomnień… Ale kłamią, w cale sie ich nie pozbywam. Może tylko na jakiś czas przestaje tak boleć.
– Nie jesteś sam, Kylo. – powiedziałam z przekonaniem. – Masz nas. –
Pod wpływem impulsu puściłam go, wspięłam się na palce i pocałowałam go mocno w jeszcze mokry od łez policzek.
Jego bladą, przerarzoną zazwyczaj twarz na moment rozjaśnił lekki uśmiech, jab promyk słońca w trakcie buży.
W tym momencie usłyszałam jak ktoś zbiega po schodach, a po chwili dało się słyszeć okrzyk Rey:
– Kylo, Ahsoka! –
Podbiegła do nas, momentalnie poważniejąc.
– Co się stało? – Jej głos stał się twardy jak stal. – Kylo, dla czego płakałeś?
– Rey! – Głos, którym Kylo wykrzyknął jej imię był pełen rozpaczy i błagania o pomoc. W jednej chwili odsunął się ode mnie i rzucił się w jej kierunku.
Rey natychniast złapała go w objęcia i przytuliła. Kylo znowu płakał na jej ramieniu, nie wydając z siebie ani jednego dźwięku, a ja czułam jakby moje serce rozpadało się na milion kawałeczków.
Słyszałam jak Rey szepta coś do Kylo, ale nie potrafiłam rozróżnić słów., oraz łamiący się od płaczu głos Kylo, powtarzający tylko jedno:
– Przepraszam Rey. Przepraszam za wszystko co ci zrobiłem…
– Nic jej nie zrobiłeś złego. – Postanowiłam się odezwać. – Wniknąłeś tylko w jej myśli. Nie oddałeś jej Snokeowi i uratowałeś ją przed nim. Już wtedy byłeś po części dobry Kylo.. –
Spojrzęli ma mnie obydwoje, jakby dopiero teraz mnie zauważyli.
– Ahsoka ma rację – powiedziała Rey po chwili milczenia. Nie zrobiłeś mi większej krzywdy niż musiałeś. –
Kylo przełknął łzy i odsunął się.
– Dziękuję – wyszeptał prawie z ulgą. – Pójdę odwiedzić mojego brata.
– Idź – powiedziałyśmy jednocześnie z Rey.
– I powiedz mu, żeby za głośno nie grał tym swoim małym metalowym przyjacielem – dodałam. Rey wybuchnęła śmiechem, a Kylo też się uśmiechnął i odszedł, a my z Rey wróciłyśmy do pokoju.
Nie rozmawiałyśmy już wiele do końca dnia. Położyłyśmy się spać, każda z nas zaprzątnięta swoimi myślami. Wyczuwałam że Rey miała ochotę zapytać mnie o misję i Anakina, ale pod wpływem tego co się stało nawet o to nie pytała.
9
Reszta dnia upłynęła w miarę spokojnie i normalnie. Anakin pozostał jeszcze w centrum medycznym, choć byłam pewna, że ani trochę mu się to nie podoba. Po kolacji, gdy wpadłam do niego na chwilę poprosił mnie, żebym przyniosła mu jego ukochany bezprzewodowy głośnik.
Wielu uważało, że ta mania była jednym z dziwadeł Anakina. Poza tym, że potrafił praktycznie wszystko naprawić, ten głośnik to była jego ulubiona zabawka. Cuż, może rodzice zarazili go muzykalnością. Z tego co mi opowiadał zarówno Han jak i Leia ją lubili. A że Anakin miał charakter Hana, jak zdążyła już zauważyć rey… Resztę dopowiedzcie sobie sami.
Dla świętego spokoju poszłam mu po ten głośnik. Niby nic nadzwyczajnego. Długa, metalowa tuba z przyciskami i wejściami nie wiem nawet na co. Byłam jednak pewna, że Anakin na pewno mi to wytłumaczy, nie ważne czy będę chciała go słuchać.
– Przyniosłam ci twoje dziecko – oznajmiłam sucho, kładąc głośnik na kołdrze i patrząc jak toczy się w stronę jego rąk. – A teraz cię żegnam. Vokara He mnie zabije jeśli mnie tu przyłapie.
– Ale Ahsoka… – Chciał mnie złapać wolną ręką, ale mu uciekłam.