Tej nocy znowu miałam kolejny z serii dziwnych snów. Widziałam w nich samą siebie, ale byłam już starsza, mogłam mieć z jakieś szesnaście lat. Uciekałam przed czyms albo przed kimś, najwidoczniej osaczona i zaszczuta. Biegłam jakimiś szybami wentylacyjnymi, rurami, desperacko usiłując przed czymś umknąć.
– Ahsoko! – Głos, który usłyszałam za soba należał do rycerzyka. – Zatrzymaj się! Nie uciekaj przede mną! Ja cię nie porzuciłem słyszysz? Nigdy bym tego nie zrobił!
– Wiem! – Głos, którym odpowiedziałam mojemu mistrzowi nie był juz taki piskliwy. Był poważny i zmęczony, jakbym wiele przeszła. – Wiem o tym, Anakinie. Ale nie mozesz mi pomuc. Wkroczyłam na inną ścieżkę niż ty, nie moge zawrócić, a ty nie mozesz za mną nią podążać.
– Ahsoko, nie! – W krzyku Anakina pobrzmiewała desperacja i rozpacz.
W następnej chwili sen się zmienił. Znowu byłam w nim taka jak teraz, lecz tym razem byłam biernym obserwatorem.
Zobaczyłam wąską celę na pokładzie jakiegoś kosmicznego statku. W ciemności panującej wewnątrz dostrzegłam jednak bezwładną postać, ogłuszoną i leżącą bez oznak życia.
– Anakin – krzyknęłam, ale mój głos zdawał się jakby rozpływać w przestrzeni.
– On cię nie usłyszy. – Głos, który mi odpowiedział nie należał do Anakina. Był to pełen jadu głos Ventres. – Mówiłam ci ze w końcu go dopadnę. Wielki Anakin Skywalker jest teraz tak bezradny jak małe dziecko. Zobacz. –
Pojawiła sie przede mna niespodziewanie, machając mi przed oczami świetlistą klingą miecza Anakina.
– Nie! – krzyknęłam z rozpaczą. – Nie, anakin! Mistrzu! –
Obudziłam się gwałtownie, słysząc szybkie łomotanie serca. Odrazu wróciło do mnie jasne myslenie, ani trochę nie czujac senności.
Przewróciłam się na wznak, zaciskając mocno powieki i starajac sie nawiązać tak silny kontakt z moca, na ile tylko było to mozliwe. Zagłębiałam się w jej odmęty co raz bardziej, warstwa po warstwie, nie bacząc na to ze mogę opaść z sił. I wtedy rzeczywiście wyczułam Anakina.
Złośc, determinacja, ból i strach… Te emocje toważyszyły mojemu mistrzowi, docierając do mnie przez łączącą nas więź mocy. Widziałam go tak wyraźnie jakby byl tuz przede mną. Siedział w kabinie swojego myśliwca, desperacko ścigając inny statek. Był zdeterminowany, za wszelka chcenę chcąc dopaść ściganego. Nie bał się o siebie, czułam to wyraźnie. Bał się o tych których tu zostawił. Bał sie, ze zginie w samotności i nie będzie juz mógł nikomu pomuc…
Wyrwałam sie z objęć mocy, czujac ze emocje mojego mistrza zaczynają udzielać się mi samej. Zaczęłam desperacko podejmować próby skojażenia sobie miejsca, w którym go widziałam. Wiedziałam juz co musze zrobić.
Ponownie zanużyłam się w mocy, tym razem odnajdując prawie natychmiast Kylo, pogrążonego we snie. Delikatnie wysłałam wici mocy w jego kierunku.
– Kylo – odezwałam się telepatycznie, chcąc przelać w mój głos całą swoją determinację i ogarniającą mnie rozpacz. – Kylo, potrzebuję cię. Teraz. –
Wycofałam się, gdy z drugiej strony odpowiedziało mi zaskoczenie i niewyraźny sygnał zrozumienia.
Pospiesznie chwyciłam leżący na szafce komunikator, poczym nie chcąc budzić Rey napisałam jej krutka wiadomość, mówiącą tylko, ze na jakis czas znikam, zeby się nie martwiła i ze na pewno wróce. Wiedziałam ze mogą mnie z tego powodu spotkać przykre konsekwencje, w końcu zamierzałam złamać zakaz opuszczania swiatynii bez zezwolenia, ale życie mojego mistrza było dla mnie ważniejsze niz jakaś tam kara.
Poderwałam sie z łózka, ubierając się jak mogłam najszybciej i najciszej, na wszelki wypadek pogłębiając jeszcze sen Rey przy użyciu mocy. Nie chciałam zeby się obudziła i usiłowała mnie zatrzymać, lub co gorsza, mówiła o tym jak bardzo to niebezpieczne i co mnie spotka po powrocie, oile będzie mi dane oczywiście wrócic. Rey była obtymistką, ale na niektóre sprawy patrzyła zbyt trzeźwo.
Pospiesznie wrzuciłam do plecaka kilka najważniejszych rzeczy. Komunikator, datapada, miecz swietlny, pudełko spreparowanej żywności i kilka innych drobiazgów, poczym wymknełam sie cicho z pokoju, zamierzając odszukać Kylo i bojąc się o to , czy moje wezwanie w ogule do niego dotarło.
– Ahsoka? – Zatrzymał mnie w biegu jego zdziwiony, głęboki glos. Wyhamowałam gwałtownie. Stał przede mną, wciąz zaskoczony i zdezoriętowany.
– Dobrze ze jesteś – szepnęłam nerwowo. – Potrzebuje twojej pomocy, Kylo.
– Co ty chcesz zrobic? –
Nie był głupi. Odrazu domyślił sie ze cos jest na rzeczy.
– Powiedz mi… – Chwyciłam go za ramię, przybliżając się do niego tak, żeby słyszał każde wypowiedziane cicho słowo: – ty wiesz jak ukryc sie w mocy prawda? Tak zeby nie być wykrywalny dla nikogo. Wiesz też jak złamać zabezpieczenia w hangarze? Powiedz ze tak.
– Ahsoka… – Wciąz przyglądał mi się jakby lekko przestraszony. – O co ty mnie prosisz?
– Posłuchaj. – Ściszyłam głos jeszcze bardziej. – Lecę ratować mistrza Skywalkera rozumiesz? Muszę to zrobic, nie ważne co potem mnie czeka. Poprostu czuje ze… Że jeśli tego nie zrobie to on moze zginąć. Tylko ty jeden mozesz mi pomuc niepostrzeżenie się wymknąć. Kylo, proszę.
– Chcesz ukraść statek? – Jego głos również ścichł do szeptu. – Oszukać mistrzów?
– Muszę. – Położyłam nacisk na to słowo.
– To złe. – Oczy Kylo rozszerzyły się jescze bardziej. – Nie wiem czy powinienem… To o co mnie prosisz wiąże się z moją przeszłością.
– Tylko ten jeden raz – poprosiłam błagalnie. – Nie wydam cię przed radą, nawet nie wspomnę ze miałeś z tym co kolwiek wspólnego. –
Przez chwilę stał, rozważając wszystkie za i przeciw. W końcu westchnął głęboko.
– No dobrze – powiedział z rezygnacja. – Pomoge ci, bo cię lubię. Ale więcej mnie do tego nie namawiaj.
– Dziękuję! – W przypływie wdzięczności wspięłam się na palce i pocałowałam go w policzek. W tej chwili byłam w stanie sprzymierzyć się nawet z samą Ventres, byle by tylko pomuc Anakinowi.
– Chodź – odezwał sie cicho Kylo. – Przysiągłem mistrzom, ze juz nigdy nie wykorzystam tego co kiedyś… Ale chodź. I oczyść umysl ze wszystkich mysli. Będe mógł wtedy ukryć nas oboje. –
Wzięłam pare głębokich oddechów, pozwalajac by moc przepływała przeze mnie swobodnie. Kylo ujął mnie za rękę, a ja cała siłą woli powstrzymałam Się od skierowania swoich mysli ku niemu.
– Musisz byc spokojna – upomnial mnie Kylo. – A teraz się pospiesz. Wyczuwam że plącze sie tutaj mistrz Windu.
Muszę… –
Zawachał się, a po chwili dokończył niepewnie:
– powstrzymać go zeby nie szedł w stronę hangaru.
– Dasz radę? – Zpytałam, lecz za raz ugryzłam się w język. Co z tego ze mistrz Windu jest silny? Twarz Kylo na moment zpochmurniała.
– Kiedy dowodziłem rycerzami Ren – zaczął z jakąś mroczną nutą w głosie. – musiałem nie raz kontrolować takie silne umysły. Przez pewien czas jestem w stanie go zatrzymać. –
Odetchnął głeboko, jakby ciągle miał wątpliwości czy robi dobrze, a ja w tym momencie zaczęłam czuc lekkie wyrzuty sumienia. Jednocześnie jakieś moje drugie ja podpowiadało mi, ze musiałam to zrobic, że nikt inny oprucz Kylo nie byłby w stanie mi pomuc.
– Przepraszam cię – szepnęłam, gdy pobiegliśmy cicho korytarzami.
– Nie – uciął twardo Kylo. – Wiesz dla czego ci pomagam? Tylko dla tego, zeby cię przeprosić za to co zrobiłem ci
wczoraj. –
Westchnęłam cicho, ale postanowiłam juz się nie odzywać, nie chcąc wsbudzać niczyich podejżeń.
– Jesteśmy – odezwał sie Kylo po paru minutach, zatrzymując się przed ciężkimi, odpornymi na strzały z blastera drzwiami. Położył dłoń na klawiaturze obok i po chwili wstukał kod zabezpieczeń.
– Poprawny? – Zpytałam szeptem. Zamiast jego odpowiedzi drzwi otworzyły się powoli.
Weszliśmy do środka. Kylo wciaz trzymał mnie mocno za rękę, jakby stał na zkraju przepaści, dzielacej go od ciemnej strony i bał się ze się w nia ześlizguje.
Moim oczom ukazało się pełno najrużniejszych statków. Od małych x i y myśliwców, po przez większe frachtowce i kanonierki, kończąc na wachadłowcach.
– Ten. – Moja ręka sama powędrowała w stronę niewielkiego, nie rzucającego się w oczy X-winga, podobnego do tego jakim latał mistrz Skywalker.
Kylo puścił moją rękę.
– Potrafisz tym latać? – zpytał z niepokojem.
– Jakos dam radę – uspokoiłam go. – Wracaj juz. Bardzo mi pomogłeś, nie chcę zebys miał kłopoty.
– Muszę – wyznał cicho. – Muszę jeszcze przez pewien czas utrzymać mistrza windu zdala od ciebie i ode mnie.
– W takim razie idź. – Podbieglam i na krutka chwilę go przytuliłam. Odwzajemnił gest, z początku troche niepewnie, po chwili jednak poczułam bardziej stanowczy uścisk jego silnych ramion.
– Chyba wiesz co robisz, prawda? – Jego głos był znowu niepewny.
– Tak – uspokoiłam go. – Nie martw się o mnie. Jakby co, o niczym nie wiesz. Będą mnie szukać, bedą mnie nawet ścigać, ale ty trzymaj się od tego z daleka.
– Dobrze. – Pokiwał niepewnie głową, poczym mnie puścił. – Uważaj na siebie.
– Jasne. – Uśmiechnęłam sie do niego, a on po chwili odszedł, zostawiając mnie samą.
Niemal machinalnie zkierowałam sie w stronę upatrzonego X-winga, poczym wgramoliłam się do kokpitu, zasówajac owiewkę.
– Niech moc będzie ze mną – szepnęłam w duchu, wyciagając rękę w stronę komputera, by uruchomić procedurę przedstartową. Zanim kto kolwiek zdąży mnie wykryć będe juz daleko, przynajmniej taką miałam nadzieje.
– Mistrzu, lecę do ciebie! –
Posłałam w dal ten myślowy okrzyk, patrząc bezwiednie jak na ekranie po kolei zaczynaja migać zielone lampki, a silniki myśliwca jeden po drugim budzą sie do zycia.
15
Tej nocy znowu miałam kolejny z serii dziwnych snów. Widziałam w nich samą siebie, ale byłam już starsza, mogłam mieć z jakieś szesnaście lat. Uciekałam przed czyms albo przed kimś, najwidoczniej osaczona i zaszczuta. Biegłam jakimiś szybami wentylacyjnymi, rurami, desperacko usiłując przed czymś umknąć.
– Ahsoko! – Głos, który usłyszałam za soba należał do rycerzyka. – Zatrzymaj się! Nie uciekaj przede mną! Ja cię nie porzuciłem słyszysz? Nigdy bym tego nie zrobił!
– Wiem! – Głos, którym odpowiedziałam mojemu mistrzowi nie był juz taki piskliwy. Był poważny i zmęczony, jakbym wiele przeszła. – Wiem o tym, Anakinie. Ale nie mozesz mi pomuc. Wkroczyłam na inną ścieżkę niż ty, nie moge zawrócić, a ty nie mozesz za mną nią podążać.
– Ahsoko, nie! – W krzyku Anakina pobrzmiewała desperacja i rozpacz.
W następnej chwili sen się zmienił. Znowu byłam w nim taka jak teraz, lecz tym razem byłam biernym obserwatorem.
One reply on “15”
Będzie jeszcze jak Asoka mu pomaga?