Categories
Z pamiętnika padawanki Tano - bardzo nie kanoniczne

27

Gdy zostałam sama poczułam, jak ogarnia mnie bezsilna złość. Nienawidziłam takich momentów, gdy wszyscy coś robili, a ja nie mogłam w żaden sposób pomuc.
Anak na moją świadomość nasilił się po raz kolejny. Zacisnęłam mocno zęby by go odeprzeć.
– Spadaj – wurzyciłam z siebie to słowo jak coś, czego trzeba się jak najszybciej pozbyc.
I nagle poczułam że ten tajemniczy ktoś łamię moją obronę, wdzierając się do mojego umysłu niemal zę boleśnie.
– Ahsoka! –

Gdy zostałam sama poczułam, jak ogarnia mnie bezsilna złość. Nienawidziłam takich momentów, gdy wszyscy coś robili, a ja nie mogłam w żaden sposób pomuc.
Anak na moją świadomość nasilił się po raz kolejny. Zacisnęłam mocno zęby by go odeprzeć.
– Spadaj – wurzyciłam z siebie to słowo jak coś, czego trzeba się jak najszybciej pozbyc.
I nagle poczułam że ten tajemniczy ktoś łamię moją obronę, wdzierając się do mojego umysłu niemal zę boleśnie.
– Ahsoka! –
U stang. Nie tego się spodziewałam. W moim umysle rozległ się nizki, znajomy głos. I nie był to głos Ventres. W tym momencie zrozumiałam, dla czego temu komuś udało się przełamać moja obronę tak nagle i gwałtownie.
– Kylo? – Odpowiedziałam pytaniem.
– Tak. – Jego odpowiedź była zaogniona od złości. – Czemu to robisz? Ciagle nie umiałem się z tobą skontaktować, a teraz gdy mi się udało… Myslałem ze… Że oni zabili ciebie i mistrza Skywalkera.
– Nie. – Nie wiedziałam co mu powiedzieć. PRzecież nie mogłam mu powiedzieć ze…
– Mój brat jest z tobą. – On już to wiedział.
– Tak ale… Ale nic mu nie jest. – Usiłowałam to jakoś wytłumaczyc, zeby pohamować jego złosć. Prawie juz go widziałam, z taką miną, jakby chciał czymś rzucić.
– Wróćcie tylko – odezwał się po chwili. – Bo inaczej… To będzie moja wina jeśli nie wrócicie, Bo to ja cię zaprowadziłem zebyś ukradłą ten statek, a Anakin i Rey polecięli za toba. PRzeze mnie wszystko.
– To nie twoja wina Ky… Lo – Dodałam po krutkiem przerwie. – Nic nam nie bedzie. Ratujemy mistrza Skywalkera. I uratujemy go. Wrócimy, wszyscy.
– Chyba ci wierzę – odparł, a jego myśli jakby złagodniały. – A teraz masz spać.
– ALe… – Zaczęłam, lecz nie miałam juz jak protestować dalej. Poczułam ogarniajacą mnie nagle nieprzezwyciężoną sennosć, a po chwili zasnęłam głęboko.
Nie wiem jak długo spałam. Nie wiem co działo się w trakcie. CHyba nawet zbombardowanie torpedami protonowymi by mnie nie obudziło. W następnej chwili po tym jak zasnęłam, tak mi się przynajmniej wydawało, otworzyłam oczy i ujrzałam nad sobą palace się swiatełko.
– NO wreszcie – usłyszałam głos, który sprawił ze zerwałam się na równe nogi i byłabym upadła jak długa. – A juz się bałem że utknęłaś w tym sennym świecie na zawsze.
– Rycerzyk! – zawołałam piskliwie, podbiegajac do niego. Wiem ze to może nie przystoi, ale miałam ochotę teraz go uściskać. – Co się stało? Jak się tu znalazłeś? CO z Padme? Jak ANakin, Jaina i Rey zdołali…
– Powoli smarku, powoli. – Poczułam jak Anakin chwyta mnie w mocarny uścisk i podnosi do góry tak, ze moje stopy na chwilę straciły kontakt z podłozem. Postawił mnie na ziemi i usadził delikatnie na łóżku.
– No więc… Od czego by tu zacząć – odezwał się z namysłem – Moze od tego, ze kazałem ci się nigdzie nie ruszać i nie robic nic głupiego, a ty jak zwykle mnie nie posłuchałaś. –
Zżedła mi nieco mina. Rycerzyk bez reprymendy? NIe, to nie byłby on. W tej chwili byłam jednak pewna tego, zę nikt się za niego nie podaje.
– Wiem – przyznałam po chwili niechętnie. – Ale ventres…
– Wiesz co? – Wpadł mi w słowo Anakin. – Nie wiem czy jestem dla ciebie dobrym mistrzem. NIe wiem, czy wartości jakie ci przekazałem są dobre. Wszyscy mi mówią że tak, ale wiem jedno. Nieposłuszeństwa i lekkomyslności chyba nigdy z ciebie nie wyplenię.
– Pamiętasz jak ty byłeś w moim wieku? – Odciełam się. – Przypomnij sobie.
– Hej! – Trzepnął mnie żartobliwie w ramię.
– No dobrze, przejdźmy do drugiej części – odezwał się po chwili. – Pytałaś jak się tu znalazłem. Dzięki trujce padawanów, którzy w przeciwieństwie do ciebie zachowali zdrowy rozsądek, narażając jednak własne życie by ratować ciebie, mnie i senator AMidalę. Wlecięli między roje ścigających nas statków separatystycznych świń chcących porwać Padme. Tak się składa, że tym czasem nasz statek uległ awarii. Musiałem nas katapultować, bo w przeciwnym razie zmienilibysmy się w kulę ognia i pewnie krązylibysmy gdzieś w atmoswerze. Oczywiście pojawili się twoi niezawodni przyjaciele, którzy w ostatniej chwili nas dostrzegli i przez właz sprowadzili tutaj.
– A co z senator… Z Padme? – Spytałam.
– Senator padme jest tutaj – odezwał się od drzwi ciepły i dźwięczny głos. Po chwili ją ujrzałam. Stała w drzwiach, jej długie brązowe włosy były usmolone, podobnie jak twarz, ale mi to nie przeszkadzało. Zerwałam się na nogi i po chwili usciskałam ją mocno.
– Wygląda na to, że zawdzięczam ci życie Ahsoko – odezwała się. – Razem z Anakinem. Gdybyś nie wyruszyła mu na pomoc…
– To nie ja, to Anakin… Solo. –
Za plecami padme usłyszałam cichy smiech, a po chwili zobaczyłam, jak wspomniany przeze mnie Anakin pokazuje mi język, gdy nikt poza mną tego nie widzi.
– Wracamy teraz do świątyni jedi – odezwała się Rey, stając obok Anakina. – Jaina ustawia właśnie autopilota. Za chwile tu przyjdzie. –
Patrzyłam na nich wszystkich, oszołomiona falą wyjaśnień i zbiegami tych wszystkich wydarzeń. No i ta telepatyczna rozmowa z Kylo. Uśpił mnie, ale po co? Żebym po raz kolejny nie zrobiła nic głupiego? Zebym nie zabiła jego brata i swojego mistrza? NO i nie wiadomo, jak do mojej eskapady odniesie się rada. I do tego, ze pociagnęłam za sobą ANakina i Rey. Narazie postanowiłam jednak cieszyć się to chwilą, w której byliśmy wszyscy razem, narazie wzglednie bezpieczni w nadprzestrzenii.

3 replies on “27”

No i barzo dobrze, że wszystko się pozytywnie skończyło. Takie momenty to ja sobie cenię. <3

Leave a Reply

Your email address will not be published. Required fields are marked *

EltenLink