Następnego dnia oboje przeżyli przygodę, która dla maleńkich dzieci mogła się skończyć niemal że tragicznie.
Było późne popołudnie. Oboje bardzo się nudzili i w końcu ubłagali dorosłych o to, by pozwolili im się przejść.
– Ale nie odchodźcie za daleko – krzyknęła za nimi Padme, gdy uradowani wybiegli przed dom.
– I wracajcie szybko – dodała ciotka Beru.
– Dobrze – odkrzyknęli chórkiem, po czym puścili się biegiem przez farmę swojego wujostwa.
– Zobacz jaki ciepły piasek – zawołał z radością Luke, zdejmując buty i skarpetki i zanurzając stopy w rozgrzanym piasku.
– Znowu będę brudna – pożaliła się siostra.
– Nie będziesz – zapewnił ją żarliwie Luke.
Po chwili ona również go posłuchała, a chwilę później oboje gonili się radośnie, piszcząc przy tym z uciechy.
Nagle Leia zatrzymała się, utkwiwszy oczy gdzieś w dali.
– Zobacz – szepnęła do brata, który poszedł za jej przykładem, a uśmiech zniknął z jego buzi niemal od razu.
– Co teraz zrobimy? – Spytał strwożonym szeptem. W ferworze zabawy oboje zapędzili się w rejony pustyni, których jeszcze nie znali.
– Zgubiliśmy się. – Buzia Leii na moment wykrzywiła się do płaczu, lecz mała szybko odzyskała hard ducha. – Może zawołamy kogoś?
– Przecież tu nikogo nie ma. – Luke przypadł do ziemi i położył się płasko, zerkając w dal. – Ale wydostaniemy się z tond, zobaczysz. –
Leia zerknęła na brata nieufnie, podczas gdy on wstał i pewnie wspiął się na jedną z wydm.
– Mama będzie zła – zauważyła Leia. – Będzie, zobaczysz jak bardzo. I to będzie twoja wina znowu. –
Luke nie odpowiedział, ponieważ zauważył coś, co naprawdę go zaniepokoiło.
– Zobaczysz jak wrócimy do domu – ciągnęła dalej Leia. – Powiem wszystko mamie. Nie będziesz wychodził z miesiąc, tylko wujkowi będziesz pomagał przy farmie, zobaczysz…
– Cicho – uciszył ją Luke. – Zamknij się.
– Co? – Leia aż zapowietrzyła się ze złości. – CO do mnie powiedziałeś?
– Żebyś była cicho. – Luke odwrócił się, trzymając palec na ustach. – Chyba nie chcesz żeby cię usłyszeli.
– Co ty mówisz? – Spytała Leia, nadal zła i obrażona do żywego.
– Ludzie pustyni – odszepnął Luke.
Dopiero teraz Leia zrozumiałą powagę sytuacji i zamilkła. Niepewnie wspięła się na tą sama wydmę gdzie jej brat i stanęła obok niego, wypatrując to, co dzieje się w dole.
– I co teraz? – Spytała, a w jej głos wkradła się nutka strachu. – O jej, ale ci się dostanie…
– Padnij. – Luke chwycił siostrę za rękę i pociągnął za sobą na ziemie. Upadli oboje i przytulili się do siebie w obronnym geście.
W dole widać było rząd dziwnych i wielkich stworzeń, których dosiadali ludzie, od stóp do głów owinięci różnymi szmatami. Nad głowami trzymali olbrzymie maczugi, zdolne ogłuszyć i zabić dorosłego człowieka.
– Może ich przestraszymy? – Szepnęła z nadzieją Leia. Uniosła wolną rękę, a kamień, znajdujący się tuż obok niej drgnął. Nie był to jakiś znaczący ruch, lecz wystarczył na tyle, by kamień zsunął się po stromym zboczu wydmy.
– Są dziesięć metrów przed nami – odszepnął Luke.
– S kąt to wiesz? – Spytała Leia.
– Nie wiem. – Spojrzał na nią bezradnie. – A ty wiesz co teraz zrobiłaś? Jak to zrobiłaś? –
Spojrzała na niego i potrząsnęła głową, aż jej ciemne włosy zafalowały.
Bliźnięta nie były jeszcze na tyle świadome by wiedzieć, ze posługują się mocą, którą odziedziczyły po swoim ojcu. Nie mogły o tym wiedzieć, ponieważ nie miały nawet pojęcia o tym, że ich ojciec żyje. Dorośli jednogłośnie ustalili, że będą wyjaśniać dzieciom, ze ich ojciec zginął, ze został zabity przez dartha Vadera. Tak więc im mówiono, a oni w to wierzyli.
W tej chwili leżeli jednak przy sobie, patrząc z przerażeniem, jak w ich kierunku zbliżają się ludzie pustyni, którzy nie zawahają się ich zabić gdy ich tylko zobaczą. Sztuczka Leii z kamieniem w cale nie odwróciła ich uwagi. Mało tego, w ogóle tego nie zauważyli.
– Nie ruszaj się – syknął Luke do Leii. – Nie wydawaj z siebie żadnego dźwięku. –
Chwycił kolejny kamień, będący w jego zasięgu. Zacisnął na nim palce tak, jakby od tego samego zależało jego życie. Nie przeszkadzało mu nawet to, ze kamień był zdecydowanie za duży dla jego małej rączki. Wiedział tylko jedno. Musiał bronić siebie i siostry. I zrobi to gdy ludzie pustyni się pojawia.
Nadeszli w końcu. Ten, który był na samym przedzie zauważył bliźnięta i zatrzymał się.
Odwrócił się do pozostałych, a następnie cała grupa zaczęła porozumiewać się ze sobą mruknięciami i chrząknięciami, których dzieci nie potrafiły zrozumieć. Dotarł do nich jednak ogólny wydźwięk i to im wystarczyło.
Ludzie pustyni zatrzymali się zdezorientowani, gdy nagle z przeraźliwym bojowym okrzykiem wyskoczyło na nich coś małego, rzucając w ich stronę kamień. Był to Luke, który nie świadomie napędzany strachem dokonał czegoś, co w jego wieku było nie możliwe. Wyskoczył w górę jak piłeczka, zawisając w powietrzu tuż przed twarzą najbliższego tuskena i wymachując rączkami. Kustanii z rozbawieniem przyglądali się tym popisom, wiedząc ze ta małą istota nie wyrządzi im żadnej krzywdy, natomiast ich banthy postąpiły kilka kroków w przód, najwyraźniej chcąc stratować Leię, która właśnie podnosiła się z ziemi.
Nagle maczuga jednego z jeźdźców samoistnie wyrwała mu się z ręki i wylądowała w dziecięcej dłoni Luke;a, w którego w tej chwili wstąpiła niezwykła pewność siebie. Nie był już bezbronny. Nie wiedział jak to zrobił, ale udało mu się zdobyć broń jednego z przeciwników.
W tej samej chwili dało się słyszeć straszliwy ryk, który sprawił ze nawet Leia, stojąca już w podobnej pozycji, w jakiej stał jej brat zamarła. Ludzie pustyni popatrzyli na siebie zdezorientowani.
Ryk powtórzył się ponownie. Napastnicy w jednej chwili uderzyli w swoje banthy, a te posłusznie zawróciły i pognały z powrotem w kierunku, z którego przyszły.
Luke tym czasem opadł na ziemie jak piórko. Wylądował na stopach, lecz pod wpływem wyczerpania i ciężaru maczugi, którą nadal ściskał w ręce osunął się na kolana.
Leia w tym momencie zapomniała o dąsach na brata i podbiegłą do niego.
– Co ty zrobiłeś? – Spytała pełna podziwu. – Jak ty to… Zrobiłeś?
– Nie wiem – odpowiedział zmęczony chłopiec, przymykając lekko oczy. Sam nie wiedział dla czego czuje się tak wyczerpany i opadły z sił.
– Luke. – Leia nagle chwyciła go za rękę i pociągnęła. – Wstawaj, szybko. Ktoś tu idzie. –
Luke z trudem podniósł się z ziemi, po czym spojrzał wraz z siostrą z przerażeniem na odziana w długą szatę postać, idącą prosto ku nim.
3
Następnego dnia oboje przeżyli przygodę, która dla maleńkich dzieci mogła się skończyć niemal że tragicznie.
Było późne popołudnie. Oboje bardzo się nudzili i w końcu ubłagali dorosłych o to, by pozwolili im się przejść.
– Ale nie odchodźcie za daleko – krzyknęła za nimi Padme, gdy uradowani wybiegli przed dom.
– I wracajcie szybko – dodała ciotka Beru.
– Dobrze – odkrzyknęli chórkiem, po czym puścili się biegiem przez farmę swojego wujostwa.
6 replies on “3”
Matko, matko, Matko Boooska. Przecież to się mogło skończyć… Jezus Maria, to się mogło skończyć tragicznie.
Wiesz jakie są dzieci, nawet obdarzone mocą. Są niekiedy lekkomyslne i nie zdaja sobie sprawy z konsekwencji tego co robią.
straszne trzyma w napięciu ale ja chcę dalej.
Będzie dalej, jak wpadnie mi jakis konkretny pomysł, bo narazie mam tylko koncepcję na początek
Na samym przodzie, ale nie ważne. Jej ty pisz to dalej, bo co to za postać w tej szacie była? Straszni ci ludzie pustyni. Już się ich boję.
No oni są straszni