Witajcie
Długo czekałam aż przyjdzie mi wena i myslałam ze narazie będzie spokuj z Ahsoką, ale dzisiaj wena na AHsokę nadeszła i wyszedł jeden długi fragment. Z góry przepraszam za to co zacznie się dziać pod koniec, ale nie chcę, zeby to było zbyt cukierkowe. To by było zbyt przewidywalne wtedy.
Po szybko zjedzonej kolacji postanowiłam poszukać Anakina Solo. Niech juz mam to z głowy. On może będzie się świetnie przy tym bawił, ale dla mnie kara to kara.
Już miałam iść go poszukać, gdy na korytarzu poczułam, jak ktoś puka mnie w ramię.
– Psst, tu jestem – usłyszałam obok siebie cichy głos. Odwróciłam się i zobaczyłam Anakina. Na całe szczęście, nie zmarnuje pół wieczora na szukanie go.
– A juz się bałam ze będę cie szukać – stwierdziłam.
– Nie ma takiej potrzeby – odpowiedział. – To jak, idziemy? –
Spojrzałam na niego, ponieważ cos mi się nie podobało w brzmieniu jego głosu I rzeczywiście. Dostrzegłam, zę jego twarz zdradza napięcie, a oczy są szeroko otwarte.
– Co ci jest? – Spytałam, ruszajac przodem.
– Nie wiem. – Potrząsnął głową. – Mam jekieś dziwne przeczucie. Takie… Nie fajne. Aż mnie dreszcze przelatuję.
– Jesteś przewrażliwiony – odezwałam się lekko.
– Oby tak było – odpowiedział, a głos miał śmiertelnie poważny. – Bo jak narazie mam dziwne przeczucie, ze coś się stanie. Coś złego.
– Naoglądałeś się za dużo holo filmów – stwierdziłam, wciąż starając się mówic lekko i swobodnie. Ale za raz, kogo ja tak naprawdę chciałam w ten sposób uspokoić, jego czy siebie? Nie chciałąm zeby zaczął udzielać mi się jego niepokuj.
– Nie ogladam badziewi – odpowiedział. – Czy ty widziałaś te poodoo, które zrobili o tobie i mistrzu Skywalkerze, walczących podczas wnie dawnej wojny?
– Moze lepiej nie mów, jeśli twierdzisz ze to poodoo – odparłam. – No dobra, to gdzie idziemy?
– Tam gdzie jest najwiekszy syf. Acha, wzięłaś ze soba datapada?
– Anakin, ty chyba nie…
– Tak – przerwał mi. – Prseskanowałem to. Musimy teraz tam iźć i to odnieść.
– A jak znowu ktoś nas przyłapie? – Spytałam ostrożnie.
– Zawsze możemy powiedzieć, ze sprzątaliśmy w tamtych rejonach – odpowiedział z figlarnym usmiechem. – Bez ryzyka nie ma zabawy kochanie. No chodź juz.
– Nie rozumiem cię – przyznałam, gdy szliśmy korytarzami, które powoli zaczynały pustoszeć. – Jestem dla ciebie taka wredna, a ty mimo wszystko…
– Haaa, w końcu na to wpadłaś! – Klepnął mnie w ramię. – Podoba mi się gdy jesteś wredna.
– Żartujesz sobie ze mnie. – Przygryzłam wargę.
– Moze tak, moze nie – odpowiedział z zagadkowym uśmiechem. Ehh ten Anakin, nigdy go chyba nie zrozumiem.
Odbywanie kary zajęło nam ze dwie godziny. CI młodsi padawani są juz mistrzami. I to mistrzami bałąganu, mówie wam. Nawet Anakin klnął na nich na czym swiat stoi.
Gdy już w końcu mięliśmy sprzątanie za soba, na korytarzach było juz cicho. Powinniśmy teraz udać się do naszych pokoi, ale mielismy jeszcze jedna sprawę do załatwienia. Ta nieszczęsna ksiażka, która jak się okazało, spoczywałą cobie cały czas w plecaku Anakina.
– Sprawdź datapada – odezwał się, gdy mieliśmy juz udać się w zakazany korytarz. – Jeśli odniesiemy to draństwo, nie bedzie juz odwrotu. –
Posłusznie odpiełam urządzenie od pasa i sprawdziłam to, co aktualnie się na nim wyswietlało. Rzeczywiscie. Anakin właśnie przesłał mi skan książki.
– Mam. Dzieki – szepnęłam, chowajac datapada z powrotem. Anakin usmiechnął się.
– Pamietaj, to tajemnica – odszepnał. – Nie mów nikomu ze to masz, wo inaczej bedziemy mieli kłopoty. –
Nie musiał mi tego mówic. Wiedziałam o tym doskonale, a nie chciałam juz go narażac na jakiekolwiek kłopoty.
– Nie powiem – obiecałam, a on ujął mnie wtedy za rękę i poprowadził w stronę zakazanej biblioteki.
– Pamietaj o oddychaniu – Przypomniał Anakin, gdy juz byliśmy pod drzwiami. – Nie chcę zebyś się udusiła przez kuz.
– Nie martw się – uspokoiłam go. – Otwieraj. –
Podprowadził mnie do drzwi i położył na nich wolna rękę. Nic się jednak nie stało.
– Co jest? – Spytał po jeszcze dwóch nie udanych próbach.
– Moze daj spokuj – szepnęłam ze strachem. – A jeśli za raz włączy się jakiś alarm czy cos?
– Zmienili zabezpieczenia – syknął z irytacja ANakin. – Poczekaj, obejdę to. Nic do mnie teraz nie mów. –
Nabrał głęboko powietrza, a po paru sekundach wypuscił je i zamknął oczy, z lewą ręką wciąż na drzwiach. Nie miałąm pojecia co robi, ale domysliłam się, ze usiłuje siłą woli złamać zabezpieczenia i zmusic drzwi do otwarcie się. Domyslałam się również, ze nauczył sie tego z tych zakazanych ksiażek.
Przez dłóższy czas nic się nie działo. Juz miałam odciagnąć jego rękę od drzwi, gdy usłyszałam jego ciche westchnienie, a po chwili drzwi ustąpiły.
Anakin odjał od nich rękę i spojrzał na mnie. Oddychał ciężko, a po twarzy spływał mu pot. Wygladał tak, jakby właśnie fizycznie przesunął cos bardzo duzego i ciężkiego.
– Nic ci nie jest? – Spytałam z niepokojem. Nie chciałam by mi tu zemdlał.
– Przeżyję – odparł uspokajajaco, słaniajac się ze zmęczenia. Pozwoliłam by oparł się o mnie i nawet objęłam go ramieniem.
– Chodź – odezwałam się, po czym oboje weszliśmy do srodka, wstrzymujac oddech.
Gdy drzwi się za nami zamkeły, ogarnęła nas nie przenikniona ciemność i tak głęboka cisza, ze nasze oddechy wydawały sie nie wiadomo jak głosne.
– Gdzie to było? – Szepnęłam. Anakin wskazał na górna półkę.
– Nie pamietasz? – odszepnął. – No juz, dość tych czułosci, puść mnie bo muszę tam wejść.
– Czułosci – prychnęłam. – Nie chciałam po prostu, zebys mi tu padł jak wyczerpany tautaun.
– No no, ciekawa bajeczka. – Uśmiechnął się lekko. – Moze uwierzyło by ci w nia piecio letnie dziecko, ale nie ja.
– A proszę bardzo – żachnęłam się, odsuwajac się od nieo gwałtownie. Wyciagnął w bok ręce, zaskoczony gwałtowną stratą oparcia, ale na szczęście nie upadł.
– Po trzymaj – rzucił, podając mi pusty już plecak. Po raz ostatni w jego ręku mignęła mi okładka ksiazki, a po chwili zobaczyłam jak staje na palcach jednej nogi, odbijajac się od ziemi i okręcajac w powietrzu, jakby tańczył. Po chwili juz był na górze.
– Żeby tylko noc na ciebie nie spadło – ostrzegłam, stajac pod nim.
– Będziesz łapać – odpowiedział pewnie, umieszczajac książkę na chwiejacym sie ich stosie.
– Złaź – syknęłam, widząc, ze ta piękna wieża w każdej chwili grozi zwaleniem sie na nas oboje.
– Odsuń się – ostrzegł Anakin, a gdy to zrobiłam, zeskoczył z gracją na ziemię niczym piórko.
– No, załatwione – stwierdził. – Koniec przygód na dzisiaj. Oczka ci się zamykaja.
– NIe – zaprzeczyłam.
– Oczywiscie że tak – odparł. – Przecież widzę. Chodź, odprowadzę cię do siebie. –
Znowu ujął mnie za rękę. Jego dłoń była bardzo chłodna, ale mi to nie przeszkadzało. Ja też przeważnie mam chłodne ręce, to taka charakterystyczna cecha togrutan.
– Obyśmy tu nie zostali – stwierdziłam. – A co jeśli drzwi się nie otworzą?
– Otworzą się – odpowiedział Anakin. Miał cichy, zmeczony głos, ale uśmiechnął się do mnie pewnie. I rzeczywiście, gdy tylko położył rękę na drzwiach, te prawie natychmiast ustąpiły.
– Dzięki – powiedzielismy jednocześnie.
– Nie ma spawy – odparł ANakin. – Razem w to wpadlismy przecież. A teraz lepiej badźmy cicho, bo znowu dostaniemy następna karę. –
Zamilklismy i nie odzywaliśmy się do siebie, aż do momentu dotarcia na nasze pietro.
– Zobaczymy się jutro prawda? – Spytał Anakin.
– Tak… Jasne – odpowiedziałam. – Zajżyj do Kylo. Opiekuj się bratem jak należy.
– Jasne. – Jego uśmiech trochę zbladł. – Cały czas się nim opiekuję. Poradzisz juz sobie prawda? Nie chcę zeby Rey mnie zobaczyła.
– Rey na pewno śpi. Była dzisiaj jakaś zła – zauważyłam.
– Tak czy inazej… Nie chcę – odpowiedział. Zauważyłam, zę policzki robia mu się lekko czerwone. Owolniłam ręke z jego uscisku, a on podszedł do mie.
– Trzymaj się – szepnał kładac mi na chwilę dłoń na szyii, a ja poczułam, jak wraz z tym dotykiem przenika mnie jakieś miłe ciepło, jakby wlał we mnie część swojej mocy.
– Ty też – odpowiedziałam cicho. – I uważaj na siebie.
– Ha, martwisz się o mnie. – Uśmiechnął się radośnie. – TO się nie martw, bedę na siebie uważał. I na ciebie również. –
Po tych słowach przytulił mnie kna krutko, po czym puscił i oddalił się, znikajac w korytarzu prowadzącym do jego kwatery.
Ja natomiast wróciłam do siebie. Tak jak podejrzewałam Rey juz spała. Szybko i po cichu przebrałam się w pizamę i wskoczyłam do łóżka, dopiero teraz czujac jaka jestem zmeczona.
Przez chwile leżałam, starajac sie nie mysleć o niczym ani o nikim, zwalniając stopniowo oddech by sie odprężyć. Zasnełam bardzo szybko.
Nie dane mi było jednak długo pospać. Obudziły mnie jakieś krzyki, bieganie, a po chwili głos mistrza Fisto, zdający się rozbrzmiewać zewsząd:
– Padawani, wszyscy zbiórka przy głównym wejźciu. Jak najszybciej!
– Co się dzieje? – Usłyszałam obok zaspany głos Rey.
Usiadłam gwałtownie, przecierajac oczy.
– Nie mam pojęcia – odpowiedziałam. – Ale lepiej się pospieszmy. –
Zamrugałam, pozbywajac się resztek snu. Rey też doszła do siebie i zerwała się na nogi, zakładając pospiesznie papucie i szlafrok. Nawet nie zadałą sobie trudu uczesać włosów, które w nieładzie opadały jej teraz na ramiona.
Obydwie po cwili zbiegłysmy na dół, gdzi juz czekali prawie wszyscy mistrzowie i padawani.
– Co się dzieje? – SPytałąm, dobiegajac do nich. Dostrzegłam rycerzyka w pełnej gotowości, z mieczem swietlnym u pasa i poczułam lekkie ukłucie strachu.
Po chwili w polu widzenia ukazał sie Mace Windu, niosąc na rękach jakaś bezwłądna postać. Z początku jej nie poznałam, po chwili jednak usłyszałam, jak Rey nabiera gwałtownie powietrza.
– Annie – szepnęła, pobladłwszy jak kreda.
Spojrzałam na osobe, niesioną przez mistrza Windu i poczułam, jak robi mi się gorąco. To był Anakin Solo.
Mistrz Windu podszedł do stojacych na przedzie Yody, mistrzyni Secury i mistrza Fisto, po czym złożył przed nimi nieruchome ciało.
Zapadła grobowa cisza. Poczułam jak Rey kładzie mi rękę na ramieniu i uswiadomiłam sobie, ze cała się trzęsę.
– Jak to się stało? – Usłyszałam w ciszy pytanie mistzyni Secury.
– Niepokojace to jest – odparł Yoda. – Nie zauważylismy czegos. Ślepi jesteśmy.
– Czy on żyje? – Spytała mistrzyni Damsin. Dostrzegłam jak pochyla się nad ANakinem.
– Żyje – odpowiedział mistrz Fisto. – Wyczuwam w nim życie, ale jest w olbrzymim bólu. Znalazłem przy nim to. –
Wyciagnęłam szyję, chcąc dostrzedz co sie dzieje. ZObaczyłam, ze mistrz fisto trzyma w ręce miecz ANakina, z którego wypadł jakiś kamień. Przypomniałam sobie, ze to ten kamień tak ostatnim razem zainteresował Ventres.
Mistrz Yoda pochylił się, kładąc małą ręke na piersi ANakina. Ten jeknął cicho i otworzył oczy, chcąc usiaść.
– Gdzie ja jestem… CO… Co się stało? – SPytał. Głos miał cichy i słaby.
– Spokojnie Anakinie – odezwał się kojąco mistrz Fisto. – Jesteś bezpieczny.
– To on. – Anakin usiadł i chciał wstać, ale mistrzyni Secura go przytrzymała. – To on zrobił… Chciałem go powstrzymać, ale on nie pozwolił. Zaatakował mnie…
3 replies on “33”
cudowne.
O… O Boże…
Ciekawe, zerkne na ciąg dalszy.