Witajcie.
Po długiej przerwie i moim ostatnim wpisie doszłam jednak do wniozku, że trzeba się nieco za siebie wziąć, ale jak zwykle, nie było ani weny ani pomysłu. Dzisiaj jenak nadeszła wena i pod wpływem chwili powstał może trochę nudnawy rozdział, który mnie samą zazkoczył. Dokładniej zaskoczyła mnie rodząca się więź Ahsoki i Arianny. Tak, w końcu przypomniałam sobie o Ariannie i wsadziłam ją do rozdziału.
Myślę że w następnym też się pojawi.
XIX
Arianna siedziała ze skrzyżowanymi nogami na murku w pobliżu świątyni jedi, utrzymując za pomocą telekinezy w powietrzu zbiór różnokolorowych kamyków, przesuwając je samą tylko siłą swojej woli tak, ze układały się w powietrzu w kolorową, ciągle zmieniającą się mozaikę. Z oddali obserwowała ją uważnie Ahsoka. Skupiona, poważna, lecz jednocześnie zafascynowana umiejętnościami dziewczynki. Wyczuwała ja w mocy bardzo wyraźnie. Potrafiła nawet wyczuć echo jej powolnego i spokojnego oddechu. Spojrzała na twarzyczkę dziewczynki, ściągniętą w skupieniu i koncentracji.
– Arianno, wystarczy – odezwała się cicho. – Radzisz sobie naprawdę bardzo dobrze. Zdałaś test. –
To ostatnie zdanie było powiedziane żartobliwie, ponieważ togrutanka nie poddawała Arianny żadnemu testowi.
Arianna natomiast westchnęła lekko, opuściła płynnie rękę, a kamyki rozsypały się wokół niej na ziemi.
Dziewczynka zeskoczyła z murku i podeszła do AHsoki.
– Mistrzyni Tano – odezwała się z szacunkiem, zwracając się tak do Ahsoki po raz pierwszy.
Słysząc to AHsoka otworzyła szeroko oczy i prawie się roześmiała. Prawie, ponieważ w tej samej chwili poczuła wzbierające w niej dziwne i nagłe uczucie niepokoju i chłodu.
– Mistrzyni Starlightt powinna być z ciebie dumna – odezwała się do Arianny, nie dając nic po sobie poznać. Uszłoby jej to może na sucho przy kimś innym, ale nie przy Ariannie, która byłą wyjątkowo bystra.
– Co się stało? – Spytała, patrząc po raz pierwszy w szeroko otwarte oczy Ahsoki, będące teraz dwoma niebieskimi ognikami. Skojarzyły się dziwnym trafem Ariannie ze światłem w ciemności.
– Mam jakieś… Nie jasne przeczucia – odezwała się cicho Ahsoka. – Sama nie wiem co to oznacza.
– To nie ma związku z mistrzynią Starlightt – odezwała się Arianna, a AHsokę zaskoczył fakt, że to było stwierdzenie. – Ja też coś czuję. Coś się tu zbliża… Albo ktoś. Vader. –
Torgutanke zdumiało, ze Arianna wymówiła to imię tak po prostu.
– Tak Arianno. – Wyrzuciła to razem z ciężkim westchnieniem. – To Vader.
– Leci tutaj? – Arianna otworzyła szeroko oczy.
– Nie oszukałabym cię. – Ahsoka położyła rękę na ramieniu dziewczynki. – Tak, leci tutaj. W jednym konkretnym celu.
– Chodzi o ciebie czy… O mnie? – Spytała z przestrachem dziewczynka. Ahsoka pod wpływem chwili objęła ja ramieniem.
– To teraz nie jest ważne – stwierdziła. – Cokolwiek by się stało, nawet gdyby Vader tu przyleciał, tobie ani nikomu innemu z was nie stanie się krzywda. Nie do puki jesteście ze mną.
– Wiedziałam że tak powiesz. – W oczach Arianny pojawiła się ufność. – Mówiłam przecież że jesteś niezwyciężona.
– Chciałabym żeby to było takie proste. – Ahsoka roześmiała się gorzko. – Nikt nie jest niezwyciężony.
– Czy on tu leci po to żeby cię zabić? – W głosie Arianny pojawił się autentyczny niepokój.
– Nie wiem. – Ahsoka odpowiedziała szczerze. – Na razie o tym nie myśl. Jeszcze jest daleko. Wyczuwam to.
– Dalej masz z nim więź? – Mała wyraźnie się zaciekawiła. – W ogóle… Opowiedz mi jak to było na wojnach klonów? –
Ahsoka przymknęła lekko ozy. Bała się trochę powrotu do tych wspomnień. Bała się tego ze ja pogrzebią i przeszkodzą w podjęciu słusznej decyzji wtedy gdy przyjdzie jej stanąć oko w oko z Vaderem. Nie chciała widzieć w nim Anakina Skywalkera. Kogoś kto się o nią troszczył, kto nie raz ratował jej życie, komu ona ratowała życie, kim opiekowała się gdy był ranny… Z trudem powstrzymała chcące jej napłynąć do oczu łzy, ale nie mogła powstrzymać wyczuwalnej od niej aury smutku.
– Chodź. – Ujęła Ariannę za rękę i podprowadziła do tego samego murku, na którym do nie dawna dziewczynka ćwiczyła. Gdy usiadły obydwie przy sobie, Ahsoka otworzyła oczy i zapatrzyła się w horyzont, jakby samym wzrokiem chciała odszukać Shayley, Luke'a, Wedge'a… Oraz jego, Dartha Vadera, który budził teraz postrach w całej galaktyce swoją bezlitosnością i brutalnością podejmowanych przez siebie działań. Wiedziała że będzie musiała po raz kolejny się z nim zmierzyć, dla tego przygotowywała się w duchu na każdą ewentualność. Była gotowa zrobić wszystko, nawet poświęcić własne życie po to tylko, by uchronić Ariannę i resztę padawanów. Odpowiedziała już sobie na pytanie Arianny, czy vader leci tu po to by ją zabić. Tak. Vaderowi chodziło o nią. Nie o Arianne czy któregokolwiek z padawanów. Ona była dla niego przeszkodą i zagrożeniem.