WItajcie. Wrzucam wam dłóższy fragment, bo nie mam go jak za bardzo podzielić na pół. Pisałam to przez kilka dni i prawdę mówiąc dość opornie mi to szło, nawet to ratowanie Kylo wydaje mi się troche naciągane, no ale sami ocenicie.
– Rey, co dokładnie powiedział ci Yoda? – Spytałam parę minut później, gdy już siedziałyśmy w kabinie pasażerskiej statku pilotowanego przez rycerzyka. Rozmawiałyśmy szeptem, jakby między nas wkradła się jakaś atmosfera tajemniczości.
– Powiedział, ze między mną a Kylo jest dziwna więź – wyjaśniła. – Wiem o tym już od dawna. To… Ta wizja którą miałam zanim do was przyszłam… To nie była do końca wizja… To wyglądało tak, jakby on się przede mną pojawił. Chwycił mnie za rękę. Widziałam jak ją trzyma, ale tego nie czułam, rozumiesz co mówię?
– Chyba tak – odszepnęłam. – Rey, ale dla czego on… On chce żebyś go odnalazła tak?
– Jest w potrzasku emocjonalnym – wyjaśniła przyjaciółka. – Znowu Snoke chce go zmanipulować, ale on… Walczy z tym, chociaż już prawie się temu poddał atakując Anniego.
– Mówisz to tak, jakbyś siedziała w jego głowie. – Gdy to powiedziałam, poczułam jak przechodzi mnie dreszcz.
– Ja sama tego nie rozumiem – wyjaśniła cicho Rey. Widać było że też ją to niepokoiło. – Ale jeśli to ma go ocalić… Jestem w stanie się na to zgodzić.
– Swoją drogą, Annie strasznie się wściekł nie? – Pytam, przypominając sobie jak się z nim rozstaliśmy. Odbiegł nachmurzony, nawet się z nami nie pożegnawszy przez domiar poczucia niesprawiedliwości i odrzucenia jego pomocy przez Yodę.
– Ano… Ale zobaczysz, przejdzie mu… Mam nadzieję. – Te ostatnie słowa Rey powiedziała nieco ciszej, jakby w cale nie była pewna czy Anniemu przejdzie.
Przez jakiś czas siedziałyśmy w milczeniu, każda pogrążona w swoich myślach. W pewnym momencie zobaczyłam jak Rey przymyka oczy, tak jakby znowu starała się nawiązać kontakt z Kylo i wyczuć gdzie on jest.
– Ahsoko – odezwała się nagle, a głos miała śmiertelnie poważny. – Powinnaś odpuścić.
– Że co? – Spojrzałam na nią jak na wariatkę. Ona też otworzyła oczy, przyglądając mi się uważnie.
– Odpuść sobie go – powtórzyła, jeszcze bardziej poważnie niż do tej pory. – Kylo. On… On i ty… No sama pomyśl.
– Jejku, ty mówisz o tym? – Przez natłok myśli w ogóle zapomniałam o uczuciach żywionych do Kylo.
– Tak, o tym. – Rey założyła ręce na piersi, nadal świdrując mnie spojrzeniem. – Masz kogoś, kto chce się tobą zaopiekować. Z resztą… Sama się przekonasz, o ile już się nie przekonałaś. Myślisz że czemu Anniego tak poniosło? On nie wściekł się tylko dla tego ze Yoda nie pozwolił mu pomóc. Wściekł się, bo nie pozwolono mu lecieć z tobą by mógł cię chronić..
– Ale ja nie jestem dzieckiem, nie trzeba mnie chronić – zaprotestowałam gwałtownie.
Rey chciała mi coś odpowiedzieć, lecz nagle wzdrygnęła się i znieruchomiała, jakby poraził ją jakiś elektryczny impuls. Ja natomiast siedziałam obok niej, kompletnie ogłupiała jej słowami, nie wiedząc z kąt ona to wszystko wie.
Nagle zobaczyłam jak zrywa się i biegnie w stronę sterowni z krzykiem:
– Mistrzu Skywalker! Zejdź! Ja wiem gdzie on jest! –
Zerwałam się, wpadając po chwili jak burza do sterowni za Rey. Dostrzegłam jak Anakin zrywa się odruchowo z fotela pilota i staje obok mnie.
Rey natomiast opadła na fotel niemal bez tchu, wyciągnęła ręce w stronę konsoli sterowniczej i prawie od razu zaczęła wpisywać jakieś współrzędne, korygując kurs wyznaczony przez Anakina.
– Gdzie my lecimy? – Odważyłam się spytać w końcu.
– Na Raxus prime – odpowiedziała Rey pospiesznie.
– Co? – Mój mistrz gwałtownie machnął ręką, po czym opadł na fotel drugiego pilota obok Rey. – Na to śmietnisko? Przecież to jeszcze gorsza dziura niż Jakku. O nie, teraz naprawdę mam co do tego złe przeczucia.
– Wiem, ale musimy tam lecieć. – Z tonu głosu Rey wynikało, ze ona też tego nie rozumie i nie jest to jej jakieś widzi mi się.
– Wprowadziłam już współrzędne, nastawiłam autopilota i… Musimy czekać. – Wzięła spazmatyczny oddech. – I wypatrywać naszej kanonierki. Mistrzu Skywalker, będziesz w stanie ją poznać?
– Mnie pytasz? – Zrobił wielkie oczy. – Te kanonierki nie raz ratowały mi życie. Nie mógłbym zapomnieć ich wyglądu. –
Rey wyraźnie się uspokoiła.
– Wiecie co? – Postanowiłam wyrazić na głos swoje obawy. – To wszystko jak na razie wydaje mi się zbyt proste.
– Proszę cię, oby dalej takie było. – W głosie Rey brzmiała teraz ponura determinacja. – No chyba ze masz ochotę walczyć z Kylo, albo być światkiem jak rozpyla nas na atomy po dziesięciu układach.
– Pamiętasz nasze pościgi za grivousem? – Zagadnęłam rycerzyka. – Albo za Dooku? I do tej pory jakoś żyjemy.
– Ahsoka! – Rey i ANakin spojrzeli na mnie z niedowierzaniem.
– Wyobraź sobie, że Kylo to teraz Grivous i Dooku w jednym – odezwał się Anakin. – Jeśli zaatakował własnego brata, to nie cofnie się przed niczym.
– Wiem. – Spuściłam nieco z tonu. – Przepraszam. Już jestem cicho. Nic już nie mówię. –
Faktycznie byłam już cicho, pogrążona w ponurych myślach.
Wydawało mi się ze czas zwolnił. Zerkałam nerwowo na chronometr przy tablicy kontrolnej, nie mogąc uwierzyć ze ten czas jednak posuwa się do przodu, że nanosekundy zmieniają się w sekundy, które następnie zmieniają się w minuty. Jedna… Druga… Trzecia… Stang, dla czego do tej pory nic się nie dzieje? Rey bębniła nerwowo palcami w pulpit sterowniczy, a Anakin zaciskał rękę na drążku akceleratora z taka siłą, ze nawet mięśnie twarzy mu się napięły.
W końcu, nie mogąc tego dłużej znieść usiadłam z podwiniętymi nogami na podłodze, zamknęłam oczy i zaczęłam powoli i spokojnie oddychać, chcąc pogrążyć się w medytacji, która dodałaby mi sił i pewności siebie, których na razie niestety nie miałam. Bałam się, chociaż tego nie chciałam. Bałam się o Rey, o rycerzyka, o Kylo no i o siebie. Musiałam pozbyć się tego strachu, a rycerzyk zawsze powtarzał mi by w takich momentach po prostu zanurzyć się w mocy.
Zerknęłam na niego kątem oka. Nadal był podenerwowany. Nie wyglądał jakby zanurzał się w mocy. Trzymał w ręce komunikator i pisał bardzo szybko i pospiesznie jakąś wiadomość. Rey natomiast siedziała cicho. Widziałam ze ona również usiłuje się skupić, ale od czasu do czasu wzdrygała się, a gdy na nią spojrzałam zadrżała.
– Czuje się jakby przeżywała to jeszcze raz. – usłyszałam po chwili jej cichy głos. Nie mówiła ani do mnie ani do rycerzyka, mówiła to bardziej do siebie.
– Co? – Rycerzyk wyrwał się z zamyślenia i spojrzał na Rey. – CO proszę?
– Nie mistrzu… Nic nie mówiłam. – Rey spojrzała na niego. Miała szeroko otwarte oczy, którymi patrzyła na nas prawie nierozumiejąco.
Zaległa głucha, pełna napięcia cisza, która trwała na tyle długo, ze zdążyłam się już do niej przyzwyczaić. W końcu, po około trzydziestu minutach jak dojrzałam na chronometrze, umieszczone na konsoli sterowniczej światełka zaczęły migać na czerwono.
– Wychodzimy z nadprzestrzeni – odezwał się Anakin. – Rey, mam ci pomóc?
– Nie, nie trzeba – odparła pełnym napięcia głosem. Wchodzimy w atmosferę raxus prime. –
Zaczęliśmy lądować, wypatrując przy okazji choćby najmniejszego śladu Kylo.
– Czujecie to? – Spytałam nagle, ponieważ zdałam sobie sprawę z tego jak mi zimno. I to nie było zwykłe zimno. To był ten rodzaj chłodu, który charakteryzował ciemną stronę.
Anakin w odpowiedzi pokiwał głową, a Rey wzdrygnęła się. Biedna chyba odczuwała to dwa razy mocniej niż my, takie przynajmniej sprawiała wrażenie.
Ponownie zaległa cisze. W końcu dostrzegłam za iluminatoram jakiś dziwny kształt.
– Widzicie to? – Spytałam. – Tak coś jest.
– Chyba raczej ktoś – poprawił mnie ANakin. – Wygląda jakby się katapultował.
– O nie – szepnęła Rey, przyspieszając i zmierzając w tamtym kierunku. – O nie… Mistrzu Skywaker, to on.
– Co? – Spytałam zaskoczona. – Wygląda jakby wisiał w powietrzu.
– U stang! – Rycerzyk chyba pojął powagę sytuacji. – Rey, katapultuję się za nim. Jeśli go nie złapię… Nie wracajcie po mnie.
– Ale… – Zaczęłam.
– Mistrzu, ja nie o to chciałam… – Rey urwała, a mnie przeszedł dreszcz gdy zobaczyłam znajoma linkę w palcach mojego mistrza, która miała go posłać albo na pewną śmierć, albo na ocalenie Kylo… O ile to w ogóle był Kylo.
– Niech moc będzie z wami – odezwał się rycerzyk. – Głowa do góry, zobaczymy się za raz. Rey, już! –
Rey zniżyła statek jeszcze bardziej, a Anakin po chwili wyleciał z niego z gracją, z rozłożonymi szeroko rękami. Byłam pewna, że kontrolował ten lot przy użyciu mocy.
– Jak on się tu z powrotem dostanie? – Spytałam Rey, która była Blada i wyraźnie przerażona.
– Podlecę pod niego – odpowiedziała, a głos ku mojej uldze miała pewny.
– Rey, komunikator! – Przypomniałam sobie w sama porę, aktywując swoje urządzenie i mając nadzieje ze ANakin też ma swój przy sobie.
Po raz kolejny zapadłą cisza. Rey krążyła niespokojnie dookoła, wypatrując choćby najmniejszego poruszenia, a ja zerkałam przez iluminator.
– Albo czujniki powariowały, albo wykryła coś po przez podczerwien – odezwała się nagle Rey. – Wynika z tego ze on albo oni są…
– Ahsoko! – Dobiegł mnie z komunikatora głos rycerzyka. A więc on żyje…
– Widzimy cię – odpowiedziałam. – Masz go?
– Mam! Pospieszcie się!
– Rey, leć tam gdzie wskazują czujniki – rozkazałam. – On tam jest, ja to po prostu wiem. –
Rey nie wahała się ani chwili. Natychmiast skierowała się w stronę źródła ciepła.
– Otwórz właz – rozkazała, a ja zerwałam się, otworzyłam właz i niemal w ostatniej chwili uchwyciłam czubki palców sztucznej ręki mojego mistrza.
– Rey, zejdź jeszcze niżej – zawołałam, a ona znowu mnie posłuchała. Sylwetka Anakina urosła mi w oczach. Gdy statek był już na odpowiedniej wysokości, poczułam jak puszcza moja rękę, a po chwili ląduje na pokładzie, trzymając jeszcze jedną postać, której nie rozpoznałam. Rey jednak krzyknęła na jej widok.
– AHsoko, dasz radę… – Urwała, wskazując mi bez słowa fotel pilota.
– Czy dam radę nas z tond zabrać? – Wpadłam jej w słowo. Pokiwała głową.
– tak, myślę że tak – Odpowiedziałam. Prawdę mówiąc nie chciałam być świadkiem tego dramatu, nie bez pośrednio.
Gdy Rey opięła pasy i wstała. Ja natychmiast zajęłam jej miejsce.
– Co ze statkiem? – Spytałam Anakina, który właśnie się podnosił.
– Rozwalony – odpowiedział. – Rozpyliło go na cząsteczki. Tylko to z niego ocalało.
– Ben – usłyszałam nagle cichy, płaczliwy głos. Gdyby nie widok Rey, pewnie bym nie poznała ze to ona. Płakała, klęcząc nad leżącą przy niej nieruchomą postacią, a ja dopiero po kilku sekundach uświadomiłam sobie, ze po raz pierwszy usłyszałam, jak nazywa Kylo po imieniu. Jak ktokolwiek nazywa go jego prawdziwym imieniem.
2 replies on “36”
Jak on to przerzył? Statek w cząsteczki aa on żyje. Choć tego nie wiadomo. Szkoda, że nie ma Anakina.
zdążył się katapultować w ostatniej chwili. Jescze wtedy dawała mu siłę ciemna strona. Przebiegłego sitha nie tak łatwo wykonczyć