Categories
Z pamiętnika padawanki Tano - bardzo nie kanoniczne

37

Chcę wam tylko powiedzieć, ze wyglada na to ze zbliżam się już ku koncowi Ahsoki. NIe wiem czy ten fragment nie wyszedł bardziej bajkowo, no ale skoro napisałam to wam wrzucam.

– Co się dzieje? – Spytałam, nie odrywając oczu od przyrządów kontrolnych, chcąc jak najszybciej się z tond wynieść. – Mistrzu, wiesz co się stało?
– Nie wiem. – Na chwilę na niego zerknęłam. Stał już pewnie, najwidoczniej doszedł już do siebie. – Znalazłem go w takim stanie. Myślę ze podświadomie wysyłał w mocy impuls który nas o niego doprowadził. I który jakimś sposobem najbardziej wyczuwała tylko Rey. –
Rey załkała cicho. Po raz pierwszy widziałam ją w takim stanie. Zawsze była twarda i silna, a teraz? Odnosiłam wrażenie, że chce się z tond wydostać jeszcze szybciej i bardziej niż ja i Anakin.

Chcę wam tylko powiedzieć, ze wyglada na to ze zbliżam się już ku koncowi Ahsoki. NIe wiem czy ten fragment nie wyszedł bardziej bajkowo, no ale skoro napisałam to wam wrzucam.

– Co się dzieje? – Spytałam, nie odrywając oczu od przyrządów kontrolnych, chcąc jak najszybciej się z tond wynieść. – Mistrzu, wiesz co się stało?
– Nie wiem. – Na chwilę na niego zerknęłam. Stał już pewnie, najwidoczniej doszedł już do siebie. – Znalazłem go w takim stanie. Myślę ze podświadomie wysyłał w mocy impuls który nas o niego doprowadził. I który jakimś sposobem najbardziej wyczuwała tylko Rey. –
Rey załkała cicho. Po raz pierwszy widziałam ją w takim stanie. Zawsze była twarda i silna, a teraz? Odnosiłam wrażenie, że chce się z tond wydostać jeszcze szybciej i bardziej niż ja i Anakin.
– Nie wiem co stało się Kylo – ciągnął dalej rycerzyk. – Ale wygląda tak, jakby stoczył walkę albo z samym sobą, albo z czymś jeszcze gorszym… Do diaska, po prostu wynieśmy się z tond i dojdźmy do tego! –
Posłuchałam go, wyprowadzając nas z atmosfery planety, której nawet nie mięliśmy okazji dobrze się przyjrzeć.
Rey przez cały ten czas nie wstawała z podłogi, nawet gdy Anakin zasugerował przeniesienie Kylo w inne miejsce. Gdy na moment na nią spojrzałam dostrzegłam, ze trzyma go za rękę, co podziałało na mnie jak kubeł lodowatej wody. Jednocześnie ciągle słyszałam jej słowa: "odpuść go sobie". Czyli właśnie dla tego miałam go odpuścić? Czyli właśnie dla tego Rey tak odrzucała Finna? Nic już z tego nie rozumiałam.
Przez całą drogę do świątyni Kylo ani na moment nie otworzył oczu, nie poruszył się, nawet nie odezwał. W końcu gdy wróciliśmy, od razu zajęła się nim uzdrowicielka, a my poszliśmy złożyć raport radzie. Nie wiele było do opowiadania, prawdę mówiąc ani mi, ani Rey nie chciało się za wiele mówić. Wyręczył nas w większości rycerzyk, a potem kazano nam iść i zregenerować siły.
Rey jednak tak chciało się spać jak mi napić się korelianskiej brendy. Opadła na łóżko i zaczęła bezgłośnie płakać.
– Rey, o co chodzi, powiesz w końcu? – Podeszłam i usiadłam na brzegu jej łóżka.
– O co chodzi, o co chodzi! Dalej tego nie rozumiesz? – Spojrzała na mnie, lecz po chwili uspokoiła się całkowicie.
– Stało się cos strasznego. Nie wiem co, ale… On nie mógł zrobić sobie tego sam. Mistrz Skywalker mówił ze przecież ze statku nic nie zostało. Przecież nie mógł dokonać…
– Samozniszczenia? – Podsunęłam niepewnie. – A może? Może zrobił cos czego żałował i chciał…
– Przestan Ahsoko, przestan – żachnęła się. – Byłam u niego po tym gdy wyszłyśmy od rady. Uzdrowicielka powiedziała że jest w czymś w rodzaju śpiączki, spowodowanej olbrzymim bólem i… I skaleczeniem… Duszy. –
Ostatnie słowa ledwo dała radę wypowiedzieć.
– Skaleczeniem duszy? – Zamrugałam oczami. – Czyli to oznacza ze… Ze coś w nim się zmieni?
– Ahsoko, nie wiem tego-odparła bezsilnie. – Musimy czekać aż się obudzi… –
Ponownie urwała, jakby powstrzymała się przed wypowiedzeniem tego, co ja akurat pomyślałam: – albo i nie… –
Przez resztę dnia spałyśmy, albo raczej usiłowałyśmy spać, co nie było w cale takie proste. Ciągle nie dawał mi spokoju natłok myśli i uczuć. Kylo, Anakin, Kylo, Anakin i tak w kółko. Nie wiedziałam już co czuje i do kogo. To było w tym wszystkim najgorsze.
Przez następne kilka dni stan Kylo nie poprawiał się ani trochę. Ja i Rey starałyśmy zachowywać się normalnie, nawet nam się to udawało, ale wieczorami nie było to już takie proste. Rey dawała się nawet pocieszać Finnowi, a on robił co w jego mocy, chociaż zauważyłam, ze zaczął śmiertelnie bać się Kylo, chociaż tamten leżał kilka poziomów niżej od niego i był nieświadomy niczego, wiec nawet gdyby chciał nie mógłby Finnowi zrobić krzywdy. Nikt nie wiedział jak będzie się zachowywał kiedy się obudzi, ja też nie, i to chyba było w tym wszystkim najgorsze. Ta nie pewność czyje oczy popatrzą na mnie po ich otwarciu. Oczy bezlitosnego sitha mordercy, czy przestraszonego i udręczonego… Bena. Tak, to nie był Kylo, Kyle czy Ky jak go nazywałam, to był Ben. A my, nazywając go nadal Kylo podtrzymywaliśmy w nim tą jego złą cząstkę, to jego straszniejsze, silniejsze ja.
W końcu, po tygodniu od tych wydarzen Rey wpadła do naszej sypialni, blada i śmiertelnie poważna.
– AHsoko – odezwała się do mnie. – Chodź, musisz to zobaczyć. Wszyscy musicie. On chce powiedzieć co się stało.
– Co? Jaki on… Obudził się? – Nie mogłam w to uwierzyć. Ostatni tydzień był dla mnie jedną wielka niewiadomą.
– Tak. No chodź. – Rey złapała mnie za rękę i pociągnęła za sobą.
Pobiegłyśmy do centrum medycznego, w którym znajdował się mistrz Yoda, Anakin, Luke, mistrz windu oraz mistrz Fisto. Był tam jeszcze Annie, patrzący na brata tak, jakby chciał go przyłapać na kłamstwie albo uleczyć wzrokiem.
W końcu mój wzrok padł na niego. Kylo leżał z otwartymi szeroko, pustymi oczami. Był jeszcze bardziej poznaczony bliznami niż zwykle, co dowodziło jak ciężką walkę stoczył… Nie wiadomo nawet z czym.
– Cześć… – zaczęłam niepewnie, nie wiedząc jak się do niego w sumie wrócić. Spojrzał na mnie i otworzył jeszcze szerzej oczy. Chyba mnie poznał.
0 Cześć Ahsoka – odezwał się cicho, łagodnie. Miał zadziwiająco miękki głos jak na kogoś, kto właśnie wygrał walkę o własne życie, być może niszcząc przy tym wiele innych istnień.
– Jest na środkach uspokajających – wyjaśniła mi Rey szeptem. – tak na wszelki wypadek. Nikt nie wie jakby się zachowywał bez nich. –
Prawda była taka ze Rey spędzała przy nim najwięcej czasu. Była jedyną osoba po za uzdrowicielką i mistrzami, która nie bała się do niego podejść na odległość mniejszą niż wyciagnięcie ręki.
– No więc? – Zaczął cicho mistrz Windu. – Opowiesz co się stało?
– Poczekaj – szepnęła Rey, po czym podeszła do Kylo i spojrzała mu w oczy.
– Powidz – odezwała się łagodnie i to go chyba ostatecznie przekonało. Dostrzegłam Anniego, który stanął obok mnie, nadal wpatrując się z napięciem w twarz brata.
– No wiec… – Kylo uniósł się lekko by na nas wszystkich spojrzeć. Nadal mówił niezwykle łagodnie. – Wtedy w tę noc kiedy… Poszedłem do Anakina… –
Wskazał Anniego, który odruchowo zamrugał oczami.
– Chciałem się zemścić… Za wszystkich… Za was. Za Rey ze musiała być tam na Jakku… Kiedys. Za Ahsokę ze… Przez tyle czasu była sama… Za mistrza Skywalkera który… Któremu zabito Matkę… –
Teraz to Anakin odruchowo zacisnął ręce w pięści.
– Wiedziałem ze jestem w stanie to zrobić. Wymierzyć im wszystkim sprawiedliwość… Że jestem w stanie zakończyć to wszystko. Niewolnictwo, wojny, przemoc… Wszystko. –
Kylo mówił jakby w transie, jakby coś go przymuszało do tego.
– Anakin chciał mi w tym przeszkodzić – odjął znowu. – Zaatakowałem go i… Uciekłem. Doleciałem na Jakku, odnalazłem Uncara Plutta, tych wszystkich którzy mieli na łasce tych ludzi… Zabiłem ich wszystkich… Wszystkich, cała planeta… Zamieniła się w asteroidy. CI którzy nie zdążyli uciec też zginęli. Nie panowałem nad tym… –
W ciszy dało się słyszeć jak Rey załkała krótko. Kylo chciał wyciągnąć do niej rękę, ale czujne spojrzenie mistrza Windu sprawiło, że opadł z powrotem na poduszkę.
– Nie ma już Jakku, nie ma Plutta… Nie ma nikogo na tamtej planecie – ciągnął dalej Kylo. – CI którzy uciekli… Ocaleli, ale nie wiem kto. Odleciałem z tam tond, ale wtedy zjawił się… Naczelny wódz Snoke. A ja… Miałem już dość, jego też. Bo wiedziałem ze przez niego są te wszystkie wojny, miedzy innymi przez niego. On powiedział ze go zawiodłem. Że musi mnie ukarać. Że właśnie po to mnie szukał, bo widział jak ciągnie mnie do światła. Powiedział że jestem nikim. Ale ja w cale nie czułem się nikim. Czułem się silniejszy niż kiedykolwiek wcześniej. Ale on mnie ukarał. Nie pozwoliłem na to jednak długo. Jego moc i moja były tak silne, ze… Nasze statki po prostu się rozpadły. I wtedy… Wyciągnąłem swój miecz i przebiłem go nim. Zabiłem Snoke'a. To ostatnie co pamiętam. Następną rzeczą którą pamiętam to jest jak obudziłem się tutaj. –
Zaległa głucha cisza po jego słowach. Mistrzowie byli poważni i skupieni, Annie wciąż stał obok mnie, jednak teraz usta miał szeroko otwarte, Rey już nie płakała. Patrzyła na Kylo uważnie.
– Ben? – Odezwała się w końcu, a chociaż mówiła cicho, wszyscy się wzdrygnęli. – Ty mnie do siebie przyzwałeś, wiedziałeś o tym? Mnie, Ahsoke i mistrza Skywalkera. –
Spojrzał na nią, a w jego oczach odmalowało się łagodne zdziwienie.
– Rey. – Jego głos ścichł prawie do szeptu. – Wiesz przecież ze nie chciałem cię nigdy zabić. Chciałem tylko mieć ciebie po swojej stronie.
– No i teraz tak jest – odezwała się Rey. – Jesteśmy po tej samej stronie… Prawda? Skoro zabiłeś Snoke'a, to oznacza ze wygrało w tobie dobro, prawda? –
Spojrzała z nadzieją i powagą na mistrzów.
– Każdy kto wygra walkę z ciemną stroną jest w pewien sposób odkupiony – odezwał się po chwili Luke – Wygląda na to, że Kylo… To znaczy Ben… Że tak się stało też w jego przypadku.
– Kylo Renem już nie jest on – zawyrokował Yoda. – Z naczelnym swym wodzem walkę wygrał, sprzeciwić mu się zdołał i swoją dobrą część siebie, Bena Solo ocalić dał radę. Co prawda, niewinnych ludzi wielu na jakku zabił wcześniej… Hmm właśnie tak.
– Ale ukarany nie będzie za to chyba. – Rey spojrzała na Yodę.
– Rey. – odezwał się znowu Kylo. -Podejdź tu, chcę wstać. –
Gdy do niego podeszła wyciągnął ręce, uniósł się do pozycji siedzącej, a po chwili czubki jego palców dotknęły delikatnie jej twarzy. Rey nabrała gwałtownie powietrza i odruchowo chciała się cofnąć, ale po chwili znieruchomiała. Kylo w końcu odjął ręce od jej twarzy i wstał, stając obok niej. Popatrzył na wszystkich mistrzów, na mnie, następnie na Anniego, który chyba już nie mógł wytrzymać.
– Czyli… Mój brat wrócił do żywych tak? – Spytał i podszedł prosto do Kylo. – Dasz pione? –
Wyciągnął rękę, a wtedy Kylo uniósł swoją i faktycznie przybili sobie piatkę.
– Stang, ile ty masz siły – odezwał się Annie, rozcierając sobie czerwona dłon. Kylo odpowiedział leciutkim uśmiechem, po czym zwrócił się do wszystkich, a jego słowa, wypowiedziane dźwięcznie i pewnie zabrzmiały dziwnie uroczyście:
– Nie jestem już Kylo Renem. Nigdy nie naprawię tych słych rzeczy które zrobiłem nawet teraz, ale przynajmniej pozbywając się Snoke'a mogłem to zakończyć. Już mnie nikt nie zwiedzie na ciemna stronę, bo już nie ma kto. Nauczę się wszystkiego co straciłem przez te lata. Od teraz jestem Ben Solo. –

2 replies on “37”

ty go nie słyszałaś w ostatnim jedi jak on łagodnie mówił do Rey. Smiałabym sie gdyby w dziewiatej części jej jednak udało sie go przeciągnąć 😀

Leave a Reply

Your email address will not be published. Required fields are marked *

EltenLink