Witajcie kochani.
Dawno bardzo mnie tu nie było, więc równie po krótce opiszę wam co tam się u mnie zmieniło, a troszkę się zmieniło.
Zacznijmy może od tego że od stycznia mam dwie świnki morskie, w zasadzie dwóch chłopczyków, braci. Z początku miałam zamiar wziąć tylko jednego, ale mama mnie namówiła żebym rodzenstwa nie rozdzielała i w sumie dobrze się stało. Rosną jak na drożdżach.
Kupiłam sobie też etui do mojego tableta logitech type plus z klawiaturą, co bardzo teraz ułatwia mi pracę na tablecie i w sumie w domu, jeśli nie korzystam z komputera to siedzę właśnie na tablecie. Przynajmniej telefon odciążam.
Moja star warsowa fascynacja/hobby/pokręcenie rozwija się dalej do tego stopnia, że bardzo poważnie myślę o uczestniczeniu w co miesięcznych spotkaniach fanów. Byłam już bardzo blisko jechania na to spotkanie w lutym, tylko że niestety pojawiła się przeszkoda w postaci odwiedzin u babci i nie zdążyłam. Ale teraz już planuję jechać. Z początku z kimś bo jeszcze nikogo nie znam, ale już potem sama sobie będę jeździć. Nie boję się już tak tej samodzielności jak kiedyś.
W czwartek miałam taką bardzo stresującą sytuacje. Jechałam do pracy rano i wyobraźcie sobie stałam w tak ogromnym korku, że autobus który jedzie zwykle 20 minut wtedy jechał godzinę. Ale nie to było najgorsze. W trakcie drogi padł mi telefon i nie miałąm jak dać znać nikomu w pracy co się ze mną dzieje. W desperacji myślałam nawet o porzyczeniu od kogoś powerbanka, no ale słuchajcie, kto jeździ sobie rano z powerbankiem do pracy? No więc gdy w koncu dotarłam, po raz pierwszy biegnąc amatorsko z laską okazało się, że wszyscy już są postawieni na nogi, oparło się nawet o moją mamę, która prawie dostała zawału gdy zadzwonili do niej z wiadomością że nie wiadomo co się ze mną stało. Ja sama byłam tak roztrzęsiona, że dobrze że mi koleżanka już pierwszą pacjentkę masowała, bo ja bym nie dała rady bo tak mi ręce latały. Musiałam się uspokoić i zajęło mi to dobre kilkanaście minut. I nie ważne że mnie w pracy wytulili i powiedzięli że najważniejsze że nic mi się nie stało, bo oni już obawiali się jakiejś tragedii, ale ja czułam sie mega winna za nie naładowanie tego telefonu. Tak więc taka przestroga dla was. Ładujcie telefon gdy macie zamiar wyjść na dłużej z domu!
No i teraz najlepsza rzecz. Wiem już co dostanę bardzo przed wcześnie od mamy na urodziny, które dopiero w czerwcu, ale mama postanowiła że dostanę to już teraz. W sumie w ogóle sie tego nie spodziewałam. No więc na dniach mają mi wysłać paczkę z zamówieniem, w którego skład wchodzi śliczna i bardzo przydatna dla mnie torba ze star wars, w kolorze i ze znakiem ruchu oporu, dwa kubeczki, jeden z Rey a drugi z bb8. Koszulka taka bawełniana z krótkim rękawkiem, na której najprawdopodobnie jest zdjęcie Luke'a i Leii, oraz zestaw ośmiu 10 centymetrowych figurek, wśród których jest Luke, Rey, mistrz Yoda, Vader, Kylo ren i nie wiem kto tam jeszcze. Tak więc od jutra zacznie się codzienny rytuał sprawdzania maila w oczekiwaniu na realizację zamówienia.
I tym właśnie chciałam się z wami podzielić. Jeszcze w przyszłości chcę sobie powerbanka kupić i pendriva, no i miecz świetlny, tylko jeszcze nie wiem czy taki ze światłem i dźwiękiem czy taki najzwyklejszy. No i poluję na miecz Luke'a właśnie.
I to tyle tego wpisu. Piszę dalej kolejny rozdział Shayley, ale coś mi to bardzo powolnie idzie i chyba zepsuję jej pojedynek z Carlusem. W ogóle jestem kiepska w opisywaniu pojedynków, co było widać nawet w pierwszej części. W ogóle powiem wam, że czytając sobie tą pierwszą częśc doszłam do wniozku, że obrażam twórczość fanowską. To była kompletna przepaść w porównaniu z tym, co staram się napisać teraz. Strasznie mało wtedy wiedziałam teorii. Być może się czepiam i jestem zbyt samokrytyczna, no ale sorry, fakty takie, że nie da się wyskoczyć w nadświetlną będąc w polu grawitacyjnym planety jest chyba na tyle istotne, że nie może być inaczej. CHociaż sorry, Disney w przebudzeniu mocy pokazał że moze, kiedy Han SOlo skoczył w nadświetlną prościutko z hangaru.
To tyle mojego wywodu. Dałam przynajmniej jakiś znak życia.
Trzymajcie się i pozdrawiam was wszystkich ciepło.
co tam u mnie?
Witajcie kochani.
Dawno bardzo mnie tu nie było, więc równie po krótce opiszę wam co tam się u mnie zmieniło, a troszkę się zmieniło.
Zacznijmy może od tego że od stycznia mam dwie świnki morskie, w zasadzie dwóch chłopczyków, braci. Z początku miałam zamiar wziąć tylko jednego, ale mama mnie namówiła żebym rodzenstwa nie rozdzielała i w sumie dobrze się stało. Rosną jak na drożdżach.
Kupiłam sobie też etui do mojego tableta logitech type plus z klawiaturą, co bardzo teraz ułatwia mi pracę na tablecie i w sumie w domu, jeśli nie korzystam z komputera to siedzę właśnie na tablecie. Przynajmniej telefon odciążam.
Moja star warsowa fascynacja/hobby/pokręcenie rozwija się dalej do tego stopnia, że bardzo poważnie myślę o uczestniczeniu w co miesięcznych spotkaniach fanów. Byłam już bardzo blisko jechania na to spotkanie w lutym, tylko że niestety pojawiła się przeszkoda w postaci odwiedzin u babci i nie zdążyłam. Ale teraz już planuję jechać. Z początku z kimś bo jeszcze nikogo nie znam, ale już potem sama sobie będę jeździć. Nie boję się już tak tej samodzielności jak kiedyś.
21 replies on “co tam u mnie?”
Dobrze, że żyjesz.
Wpisz sobie na youtube holocron.
Gościu wyjaśnia i opisuje wiele rzeczy ze świata star wars.
ja śledzę ten kanał z resztą jak wiele innych, takich jak biblioteka ossus na przykład, ale dzięki. Właśnie w taki sposób się dokształcam kiedy czegoś nie jestem pewna.
Pogłaszcz Braciszków. 🙂 Z tą sytuacją z telefonem, kurczę, współczuję. Dobrze, że w pracy się przejęli, a nie zmyli ci głowy.
No nie właśnie, ale samo to że aż tak się martwili że zadzwonili do mojej mamy… Gorszej sytuacji chyba dawno nie miałam. A braciszków pogłaszczę 🙂
dobrze, że żyjesz 🙂
Dobrze znam rytuał sprawdzania postępów realizacji zamówienia i tego, gdzie jest paczka 😀
Najważniejsze, że wszystko dobrze się skończyło i nie miałaś w pracy żadnych problemów. 🙂
Oo, zmieniłaś nazwę bloga. 🙂 Tamta spoko,ta też fajna. 🙂
Ano tak jakoś wyszło. Ta jest chyba taka uniwersalna. 😀
To jednak jesteś za dżedaj? Sithów nie popierasz? 🙂
jakby to powiedzieć… Jestem po jasnej stronie mocy.
niech moc będzie z Tobą dobrze, że żyjesz kochana.
jak już pojedziesz na ten zlot fanów star warsów, to mi napisz, dobra?
hihi, a to ja cię nakręcam, nakręcam i nakręcam, haha, tak jak nakręcam samą siebie na HP xdd
No to nakręcaj mnie dalej, obie sie będziemy nakręcać bo to jest fajne hihi
dokładnie.
ciemnej strony progi opuściłaś i fajnie wsumie. Co do gadżetów, widziałem gdzieś blaster powerbank i sokoła millenium pendriva. Co jest najgorsze w szkole/pracy? Rozładowany telefon. Dlatego noszę ze sobą powerbank kupiony za 10zł i starcza na wszelki wypadek, mały więc może w kieszeni być.
A powerbanków z sw jest dużo, tylko jeśli ja mam kupic powerbanka, który naładuje mi telefon do połowy a jest z sw, to wolę kupić zwyczajny, ale który naładuje mi telefon w całości, nie psując przy tym baterii. ALe narazie i tak pilnuję żeby ten telefon był naładowany za każdym razem jak wychodzę z domu i jest git.
blaster miał 6000mah, czyli ze 2 2,5 raza powinien standardowo naładować.
Ooo kurdę, największe jakie widziałam z sw miały chyba 4000 mah.
to i tak z 1,5 raza naładuje, ja mam w domu zwykły 20000mah, czyli z 7 razy naładuje telefon a z 16 mp3
NOo tylko że bateria w iphonach ma większą pojemność z tego co wiem, chyba z 3000 mah.
to 2 razy. Jak poszukasz napewno znajdziesz coś, ale można też zwykły kupić. Ja ostatnio widziałem bank z kieszonką na sprzęt z zaczepką do np paska