Witajcie kochani.
Mamy czwartek, już albo dopiero, a ja jestem tak psychicznie wykonczona pracą, jakby minęło conajmniej kilka tygodni. I to nie wysiłek fizyczny mnie tak wykancza, ale osoby z którymi mam doczynienia i będę miała jeszcze przez półtora tygodnia.
Ci którzy mnie znają wiedzą, że jestem raczej osobą cierpliwą, do czasu, bo pokłady każdej cierpliwości są w stanie się w koncu wyczerpać. A do tego właśnie doprowadzają moi wspaniali pacjenci, którzy mi sie trafili w tym turnusie.
Powiedzmy sobie szczerze. Jedna pani namawiała mnie otwarcie do słuchania radia Maryja. Zacznijmy w ogóle od tego, że spytała się mnie czy słucham. Ja jej na to że nie. A ona mi za raz z taką jakby pretensją: a co, to pani jest przeciwna temu? Ja jej na to że nie, tylko po prostu żadko słucham radia. NO i się zaczęło. Z trudem to zniosłam, na samym koncu zostałam wysciskana, wycałowana i obsypana epitetami jaka ja to jestem kochana, cudowna i uwaga… Biedna bo nie widzę. Omg. Nuż mi się w kieszeni otwiera. Ludzie nie potrafią zrozumieć, mimo mojego ogólnie obtymistycznego podejścia do nich i do świata, ze ja w cale nie jestem biedna. I tu uruchamia się moja empatja. No tak, dla mnie to coś normalnego, ale dla nich to coś takiego, jak dla mnie utrata powiedzmy słuchu, tragedia i oni nie wyobrażają sobie życia bez tego wzroku.
No ale powiedzcie sami. Tyle się o tym teraz mówi, pokazuje niewidomych którzy realizują swoje pasje, nie siedzą w domach, a ci starsi ludzie jakby tego nie widzięli, jakby mięli klapki na oczach i przylepili wszystkim etykietkę biedny niewidomy, fajny ale biedny, przycisk zaetykietowany i koniec kropka.
Ciężko to tak rozgraniczyc bo tak. NIe mogę być nie fajna, bo renoma pójdzie za mną: do tej nie chodź bo jest jędza, nie miła i w ogóle fuj blee a kysz! Z drugiej jednak strony, bądź miły, to zamiast palca urwą ci całą rękę. I co tu niekiedy robić?
WIem że wpis może trochę nie składny i haotyczny, ale musiałam się gdzieś wypisać, bo jak już koleżanka po moim proszę przez drzwi do pacjentów słyszy że mam dość, to jest chyba naprawdę źle. Jak są pacjenci z którymi da się pogadać, pośmiać sie i w ogóle, to aż się chce codziennie wstawać i do tej pracy przychodzić. A teraz od tego tygodnia? Tragedia.
Konczę to narazie. Jestem pewna że to mi za niedługo minie. Każdy ma przecież jakieś chwile załamania i to nie oznacza, że już ma dość ogólnie pracy i najchętniej siadłby na tyłku. CO to to nie.
Trzymajcie się zatem. Pozdrawiam was wszystkich mimo zmęczenia ciepło.
nowa jednostka chorobowa, czyli ludziowstręt w stanie ostrym.
Witajcie kochani.
Mamy czwartek, już albo dopiero, a ja jestem tak psychicznie wykonczona pracą, jakby minęło conajmniej kilka tygodni. I to nie wysiłek fizyczny mnie tak wykancza, ale osoby z którymi mam doczynienia i będę miała jeszcze przez półtora tygodnia.
Ci którzy mnie znają wiedzą, że jestem raczej osobą cierpliwą, do czasu, bo pokłady każdej cierpliwości są w stanie się w koncu wyczerpać. A do tego właśnie doprowadzają moi wspaniali pacjenci, którzy mi sie trafili w tym turnusie.
Powiedzmy sobie szczerze. Jedna pani namawiała mnie otwarcie do słuchania radia Maryja. Zacznijmy w ogóle od tego, że spytała się mnie czy słucham. Ja jej na to że nie. A ona mi za raz z taką jakby pretensją: a co, to pani jest przeciwna temu? Ja jej na to że nie, tylko po prostu żadko słucham radia. NO i się zaczęło. Z trudem to zniosłam, na samym koncu zostałam wysciskana, wycałowana i obsypana epitetami jaka ja to jestem kochana, cudowna i uwaga… Biedna bo nie widzę. Omg. Nuż mi się w kieszeni otwiera. Ludzie nie potrafią zrozumieć, mimo mojego ogólnie obtymistycznego podejścia do nich i do świata, ze ja w cale nie jestem biedna. I tu uruchamia się moja empatja. No tak, dla mnie to coś normalnego, ale dla nich to coś takiego, jak dla mnie utrata powiedzmy słuchu, tragedia i oni nie wyobrażają sobie życia bez tego wzroku.
No ale powiedzcie sami. Tyle się o tym teraz mówi, pokazuje niewidomych którzy realizują swoje pasje, nie siedzą w domach, a ci starsi ludzie jakby tego nie widzięli, jakby mięli klapki na oczach i przylepili wszystkim etykietkę biedny niewidomy, fajny ale biedny, przycisk zaetykietowany i koniec kropka.
16 replies on “nowa jednostka chorobowa, czyli ludziowstręt w stanie ostrym.”
Biedny niewidomy i mnie wnerwia. Wnerwiają mnie również ludzie, którzy twierdzą, jak na przykład moja babcia, że osoby niewidome cechuje większa wrażliwość. Jedni ją mają, drudzy nie, podobnie, jak wszyscy pozostali. Okej. Może nasza sytuacja wymusza na nas często inny sposób patrzenia na rzeczywistość, ale z tą wrażliwością większą w absolutnie każdym przypadku bym nie przesadzał.
No tak, te okropne stereotypy. 🙁
Albo po co pani na przykład telewizor w domu, jak pani przecież nie widzi? Kiedyś usłyszałam pytanie: a czy ta biała laska pani coś daje? NIeee! CHodzę z tym żeby pokazać że jestem biedna niewidoma 😛
Po co ta biała laska? To mój miecz świetlny, bo widzi Pan/Pani, ja jestem rycerzem Jedi i nie potrzebuje wzroku, używam mocy.
A i tak absolutnym standardem pozostaje mylenie niepełnosprawności fizycznej z intelektualną i zdrabnianie, gdy się do nas mówi, albo przechodzenie na ty. Niemniej urocze jest zwracanie się do przewodnika, a nie do nas, jeśli z takowym idziemy. Przecież my nie rozumiemy ludzkiej mowy.
albo wrzechwieczny problem, czy pan sobie da radę po schodach, skoro pan/pani nie widzi. To jest od wieeeków i ma się dobrze. 😀
Haahahaha z tym mieczem świetlnym mnie rozwaliło. No ja tak nie raz w domu mówię, że używam mocy, bo przecież oczy mamią. 😀 a tak na poważnie, jeśli ludzie widzą niewidomego który sam sobie radzi, to jest wielkie zdziwienie. Albo rozbraja mnie jak ktoś podlatuje do mnie, łapie za rękę, ciagnie za soba i dopiero wtedy mówi: ja pani pomogę czy ja panią przeprowadzę. Albo idę sobie ładnie i prawidłowo, dochodzę do schodów, co do których wiem że są i nagle słyszę spanikowany krzyk: Jezus maria niech pani uważa, schody! Takie coś dopiero jest mnie w stanie wystraszyć, bo co innego gdyby ktoś spokojnie powiedział, bez takiego wrzasku jakbym conajmniej leciała w kilkunasto metrową przepaść.
Wszystkie te sytuacje są mi doskonale znane, też kilka razy zadano mi pytanie czy ta laska to w czymś pomaga, a o biednym niewidomym to już nie wspomnę. Co do pacjentów… Rozumiem, przerabiałam to przez wiele lat i w takich chwilach odliczałam dni do końca turnusu.
Noo to ja teraz tak robię, jestem dokładnie na półmetku. Mam nadzieje że przetrwam.
No pewnie, że przetrwasz, po półmetku to jakoś tak szybciej ten czas leci.
do mnie kiedyś podchodzi jakaś nieznajoma dziewczyna z tekstem “Mikołaj, choć” poczym łapie mnie za rękę. Na pytanie, gdzie ja niby mam iść i po co, skoro radzę sobie sam usłyszałem odpowiedź, że ona w sumie to nie wie, ale słyszała, że ktoś do mnie mówił Mikołaj więc stwierdziłą, że podejdzie i zaprowadzi.
Z innych takich, słyszałem historię pewnego niewidomego, który wyjechał do niemiec z przewodnikiem, rzyczym niewidomy niemiecki znał, przewodnik nie. Wszyscy i tak zwracali się do przewodnika mimo, że mówił tylko niewidomy.
Ehh bo to jest kwestia nagminna, ludzie myślą, że brak wzroku wiąże się też z inną niepełnosprawnością sprzężoną. Ostatnio miałam sytuację, że wysiadam z autobusu w drodze do pracy, podchodzi do mnie babeczka z tekstem że ona wie gdzie ja idę i mnie zaprowadzi. Po drodze wygłaszała komentarze typu: no tu jest ten taki róg i trzeba skręcić, wie pani? A teraz jest kosz na śmieci, musimy go ominąć. W koncu z uśmiechem pani podziękowałam i zapewniłam, że dalej już sobie sama poradzę i jak najszybciej odeszłam. 😀
o matko, znam to, mam to samo. zresztą, dzielimy się tym nawet poza eltenem, to sama wiesz jak to jest. czasem się nie da wytrzymać.
Przycisk zaetykietowany, hahaha. Piękne określenie, kochana. Aż sobie chyba podkradnę. 😀 No ale z Twoimi refleksjami zgadzam się w całej rozciągłości.
Hah podkradnij sobie, nie ma sprawy 😀
bidny niewidomek wnerwia i jest to poprostu takie użalanie, po co i na co to?