Categories
o niewidomej skrzypaczce - twórczość archiwalna i nie dokonczona

rozdział 4

Rozdział 4

Jednak, gdy wróciłam do domu nie było już tak wesoło.
Odrazu gdy zamknełam za sobą drzwi usłyszałam z salonu to co zwykle: Puszczony na cały regulator telewizor, głośnę przekleństwa i inne rzeczy, których wolałabym nie słyszeć.
Julie wybiegła ze swojego pokoju wraz z Chloe.

Rozdział 4

Jednak, gdy wróciłam do domu nie było już tak wesoło.
Odrazu gdy zamknełam za sobą drzwi usłyszałam z salonu to co zwykle: Puszczony na cały regulator telewizor, głośnę przekleństwa i inne rzeczy, których wolałabym nie słyszeć.
Julie wybiegła ze swojego pokoju wraz z Chloe.
– Ta kreatura jest już nie źle wstawiona – odezwała się szeptem. – Wytrąbił chyba z sześć browców. Gdybyś tam weszła to sama byś poczuła, ten pokój wygląda jak przytułek dla meneli. Mówiłam palantowi żeby przyhamował, że jesteś wrażliwa na takie rzeczy, a on nic, powiedział tylko, że troche stresu benkartowi nie zaszkodzi. Iiidź brzydze sie nim.
– Ja też – odparłam, czując lekki niepokój. Nienawidziłam alkocholu pod każdą postacią, nawet zapach zwykłego spirytusu przyprawiał mnie o mdłości. Może jestem zbyt wrażliwa, ale alkochol od zawsze kojażył mi się tylko ze złem: z awanturami, agresją, rozbitą rodziną… ze wszystkimi najgorszymii rzeczami.
Nagle drzwi od salonu otworzyły się i wyszedł nierób Sean. Julie położyła mi rękę na ramieniu.
– Ej, ty – odezwał się niewyraźnie. – Liska, jesteś ubrana. Skocz mi po browara.
– Czy ja jestem twoją dziewczyną na posyłki? – Zpytałam, siląc sie na spokój. – Nie przypominam sobie żebym dla ciebie znaczyła coś więcej niż ta ściana.
– Co za bezczelna… – Sean najwyraźniej nie potrafił dokończyć zdania.
– Nie jest bezczelna – wtrąciła Julie. – Poprostu mówi prawdę.
– Zamknij sie szczeniaro! – wrzasnął nierób.
– Nie odzywaj się tak do niej! – krzyknęłam cieńkim głosem, a w tym samym momencie dołączyła do mnie Chloe.
– Zrób coś z tym psem – warknął Sean. – Wypuść go czy co…
– żebyś ty miał spokój, tak? – Nadal nie traciłam zimnej krwi. – tak się zkłada, że to jest mój pies a nie twój i będę z nim robiła co uznam za stosowne. A jeśli potrzebujesz dalej tego świństwa to idź sobie po nie sam.
– Jeśli ktoś chce mieszkać w tym domu to musi robić to, co ja chcę – odszczeknął.
– Acha, pewnie! – krzyknęła Julie. – Mamę też tak terroryzujesz, właśnie tym tekstem, a ona robi to co chcesz.
– Powiedziałem, zamknij się – odparł Sean. – A ty Liska, jeszcze raz się tak odezwiesz to pożałujesz.
– Bo co, zbijesz mnie? – Zpytałam, lecz po chwili prawie pożałowałam że to powiedziałam… Prawie.
Zdążyłam tylko zarejestrować fakt, że ojczym przyskakuje do mnie i chwyta mnie jedną ręką za włosy, a w następnej chwili puszcza mnie wyjąc z bólu, a to wszystko za sprawą Chloe, która dzielnie stanęła w mojej obronie i najwyraźniej chciała odgryźć mu nogę.
– zabieeerzcie go! – zawył Sean.
– Chloe – zawołałam, wciąż w lekkim szoku. – Chodź tu. Do nogi! Waruj! –
Posłuchała mnie, chodź najwyraźniej miała jeszcze wielką ochotę potarmosić ojczyma i pokazać mu, co się z nim stanie jeśli będzie chciał zkrzywdzić mnie, Julie czy mamę.
– Tego już za wiele – syknął Sean. – Idź precz! Liska, do ciebie mówię! A ty bierz tego psa do pokoju i też cię tu nie ma.
– Co ty powiedziałeś? – Julie przez chwilę zamurowało. – Nie możesz jej…
– Mogę – odparł. – Ma cię tu nie być zrozumiano. Za pięć minut. –
Po czym wrócił do salonu.
– Co za palant – odezwała się Julie. – I co teraz? –
Nagle rozległ się dźwięk mojego telefonu.
– Poczekaj – odezwałam się i wyciągnęłam go z kieszenii. Był to sms od Luke'a, w którym pytał czy jestem w domu i czy mam ochotę się z nim zobaczyć i się gdzieś przejźć.
Musiałam odreagować, tak więc szybko odpisałam że jasne i że będę na niego czekała przed domem.
– Gdzie idziesz? – Zpytała mnie Julie. – Kto do ciebie pisał?
– Luke – odpowiedziałam. – Idę się z nim zobaczyć. Musze odreagować.
– No pewnie. – Siostra poklepała mnie po ramieniu. – Idź, Lisa, a ja z palantem się rozmuwię. –
Pare minut później Luke przyszedł pod mój dom.
– Co się stało? – Zpytał prawie odrazu. Widocznie coś było widać po mojej twarzy. – Coś nie tak?
– Niee, nic takiego – odpowiedziałam pospiesznie. – Poprostu kolejna scysja z moim ojczymem.
– Co tym razem? –
Opowiedziałam mu po krutce co zaszło, dość niechętnie. Nie lubię martwić ludzi swoimi problemami.
– Stary zgred – podsumował Luke. – Nie przejmój się nim. Może mam sobie z nim iźć porozmawiać?
– Niee – zaprotestowałam odrazu. Wiedziałam, że gdyby Luke postanowił porozmawiać z Seanem, skończyłoby się to nie tylko na ostrej wymianie zdań, ale być może na rękoczynach.
– To chociaż zostań jakiś czas u mnie – Zaproponował Luke. – Nie myśl sobie że cię puszczę teraz do domu, gdy on jest w takim stanie.
– Nie Luke. Dziękuje ci naprawde, ale nie mogę – odezwałam się cicho.
– Nie mogę, nie moge obciążać cie swoimi problemami.
– Ej, od tego są przyjaciele prawda? – Żachnął się. – To chociaż posiedź do wieczora, a wieczorem cię odprowadzę… Nic nie mów – zawołał, gdy ja już się zamierzałam odezwać. – decyzja już zapadła. –
Tak więc umówiłam się z Julie, żeby dała mi znać gdy ojczym zaśnie, wtedy wrócę.
Po powrocie ze spaceru posiedzięliśmy z Luke'em u niego w domu, obejżeliśmy film pod tytółem "temple Grandin", opowiadający o dziewczynie z autyzmem, bardzo ciekawy.
Koło ósmej wieczorem zadzwoniła Julie, informując, że Sean już śpi i nic nie wskazuje na to, by się obudził do dnia jutrzejszego, tak więc mogłam wracać do domu.
Oczywiście Luke uparł sie, że mnie odprowadzi. Opowiedziałam mu o przygodzie z żulami. Również go to ubawiło, ale o tej ósmej wieczorem ztwierdził, że gdybym teraz spotkała takie towarzystwo moge nie mieć tyle szczęścia.
Gdy już znalazłam się w domu (przed pożegnaniem Luke zapewnił mnie, że jeśli coś by się działo, a ja o niczym mu nie powiem to on nakopie mi… wiadomo gdzie), odrazu wybiegła do mnie Julie.
– Spokojnie – odezwała się. – Nic nie powiedziałam mamie co się działo, umarłaby chyba na zawał gdyby się dowiedziała, że stary piernik cie wyrzucił. Jutro już nie będzie o niczym pamiętał. –
Kładąc się jakiś czas później spać myślałam sobie tylko, co ja bym zrobiła bez przyjaciół i rodziny? Może i dałabym sobie radę, ale z kimś takim jak mój drogi ojczym… Nawet Luke mógł nie dać sobie rady.

One reply on “rozdział 4”

Leave a Reply

Your email address will not be published. Required fields are marked *

EltenLink