Witajcie. Mam nadzieję że tym razem wpis sie doda, albowiem nie będę już miała możliwości napisać go ponownie. Korzystam teraz ze strony i raczej będę z niej często korzystać, ponieważ od wczoraj mogę zaliczać się do grona użytkowników systemu Mac OS. Co mogę powiedzieć? Coś czuję, że predzej czy później, ale zaprzyjaźnię się z tym systemem. To jest zupełnie coś innego niż windows i od wielu rzeczy trzeba sie zarówno odzwyczaić, jak i przyzwyczaić do nowych, ale przy takiej cierpliwości jaką mam teraz czuję, że mi się to uda. Raz tylko byłam na krańcu załamania i poddania się całkowitego. Miało to miejsce dzisiaj rano, ale problem został na szczęście rozwiązany. Tak więc będę się tu pojawiała teraz stosunkowo rzadko. Tak poza tym powiem wam tyle. Ten tydzień nie wpisuje się raczej w kategorię przyjemny. Raczej w tą drugą skrajną, czyli stres do granic możliwości. Nie będę się tu jednak wgłębiać w szczegóły. Ci którzy powinni wiedzą o wszystkim. I w tym miejscu chciałabym wam podziękować za wsparcie. Myślę że to tyle tego wpisu. Trzymajcie się więc zatem.
Month: May 2019
Z racji tego, że nastrój mam nie zbyt dobry, to postanawiam się czymś zająć i zrecenzować wam jakoś tego fanfica, a co mi tam. WIem że bardziej recenzuje się książki, ale jak już zaznaczyłam, ten fanfic moim zdaniem na takową recenzje zasługuje, a że książek o tematyce stargate'owej nie ma, to trzeba cieszyc się tym co jest.
Po zrobieniu researchu i natrafieniu na cztery fanfice, żaden z pozostałych trzech nie przypadł mi do gustu jak właśnie ten jeden.
Jego tytół to zemsta. Opowiada oczywiście o naszej dzielnej czwórce podrużników z sg-1, oraz o jeszcze jednej grupce, wziętej na zakładników przez tubylców, zamieszkujących planetę, na którą przybywa nasza czwórka. W dalszą częśc fabuły nie będę wkraczać. Wspomne tylko o kopalnii pewnego minerału, będącej w sercu przebudzonego właśnie wulkanu, który w trakcie ekspedycji wybucha. Można do tego dodać jeszcze trzęsienie ziemi, które rozdziela naszą czwórkę, prawie grzebiąc ich żywcem w tej kopalnii. I tu już poprzestanmy jeśli chodzi o fabułę.
Idźmy dalej. Stylistycznie jest moim zdaniem ładnie. Podkreślam moim zdaniem, ponieważ sama piszę jak piszę i oile reszta przeczytanych fanficów była jak dla mnie stylistycznie dość płytka, otyle ten był bardzo ładny pod względem składni zdan, doboru słownictwa, interpunkcji i tak dalej. No czytało sie łatwo. Co prawda pojawiły się czasem literówki, ale nie było ich jakoś dużo i wynikały chyba z nie uwagi, a nie z niewiedzy.
Mimo wszystko bardzo fajnie były odwzorowane postacie, włączając w to sposób ich wypowiadania się, zgadzający się z serialem, a nawet poczucie humoru. Nic nie było przesadzone. Fajnie były podkreślone wzajemne relacje między nimi, a także wątki psychologiczne, takie jak na przykład pojęcie wolności jako decydowanie o tym, wobec kogo chcemy być lojalni.
Zakonczenie też nie było takie super cudowne. Powiedziałabym, że było takie słodko-gożkie i do samego konca trzymało w napięciu. Niby podejrzewałam jak to się skonczy, ale jednak czytało się do konca.
Na tą chwilę to chyba tyle moich spostrzerzen. Jeśli kiedyś będziecie chcieli po to sięgnąć, to po prostu to zróbcie.
krutkie nagranko z balkonu.
Tak jak w tytóle. Już wam mówię o co chodzi.
No więc Ines się nudziło, zaczęła szperać po starym zewnętrznym dysku i znalazła… Folderek, w którym jest cała jej radosna muzyczna twórczość z okresu gdzieś 2011, 2012 roku, może nawet i z 2010. Jakieś sety djskie i co najgorsza, covery. Najnowszy, oile można to tak nazwać jest z 2014 roku i są to tanczące eurydyki od Anny German, ale tym raczej nie będę się chwalić. 😀
Jeśli chodzi o całą resztę tych coverów zastanawiam się czy ich tu nie wrzucić, choćby dla porównania jak śpiewałam te kilka lat temu, a śpiewałam całkiem inaczej. Jednak nie czuję się na tyle wykwalifikowana żeby oceniać czy lepiej czy gożej.
Jest tam nawet jeden cover nagrany wspólnie z użytkowniczką celtic1002, ale o zgodę na jego umieszczenie to już muszę ją samą zapytać.
CO tam poza tym u mnie. Wyobraźcie sobie że nie potrafię się do tej pory dogrzać po wczorajszej podruży do domu, która trwała ponad godzinę, w tym tą godzinę jechałam autobusem w korku, a całą resztę stałam na przystanku w deszczu i w zimnie. Niby miałam kurtke przeciwdeszczową, kaptur, ale i tak byłam wdzięczna jakiemuś panu, który stanął obok mnie i urzyczył mi parasola. Miłe że jeszcze spotyka się takich ludzi.
Dzisiaj natomiast zaczytuje się w jednym fanficu stargate'owym. Podrzuciłabym wam nawet do niego linka, ale nie wiem jak to wygląda z prawami do upubliczniania. NO chociaż na logikę, jeśli ktoś to wrzuca na portal fanowski, to chyba liczy siię z tym, że link do tego może gdzieś krążyć po sieci. NO ale… Wolę dmuchać na zimne puki co.
Powiem wam tylko tyle, że mimo tego że to fanfic, jest napisany stylowo jak dla mnie dosyć ładnie, w miarę logicznie, no i co najważniejsze, postacie są bardzo ładnie odwzorowane. Widać że ten ktoś albo jest mega spostrzegawczy, albo jest perfekcjonistą i fanatykiem. No bo wiecie jak to nie raz bywa w fanficach. Ja też mogę w którymś zrobić Luke'a Skywalkera bezwzględnym sithem, słurzącym ciemnej stronie, czy z voldemorta super dobrego aurora. Ale nie lubię czegoś takiego. Bardziej mi odpowiada, jeśli bohaterowie jaknajwierniej sgadzają się z oryginalnym utworem, a w tym fanficu sg właśnie tak jest. Jest to bardziej opowieść katastroficzna, nie ma tam za wiele odniesien do kosmosu czy goauldów, chociaż co do tych drugich wiadomo, odniesienia musiały się pojawić.
No ale narazie konczę pisanie o fanficu. Być może zrecenzuję go tutaj, jak go przeczytam w całości, bo narazie jestem na dziesiątym rozdziale z dwódziestu pięciu i już tam bardzo dużo zdążyło się podziać.
I to wszystko w sumie, czym chciałam się z wami na chwilę obecną podzielić. Zastanowie się nad wrzuceniem tych starych coverów.
Trzymajcie się wszyscy kochani.
takie moje nagłe refleksje.
Witajcie.
Być może nie każdemu się spodoba to co tu teraz napiszę, ale naszły mnie refleksje takie a nie inne i chciałabym je gdzieś przelać.
Pisząc to słucham sobie właśnie Linkin Park, których swego czasu bardzo lubiłam. Było to dzieś w 2011 roku. I chociaż ostatnią i przed ostatnią ich płytę uważam za nieporozumienie, to nie powiem, śmierć Chestera te prawie dwa lata temu mną mega wstrząsnęła.
Ale nie zamierzałam pisać o tym, tak więc przechodzę do sedna.
Obserwując z boku to, co aktualnie dzieje się w naszej eltenowej społeczności nie mogę wyzbyć sie wrażenia, że cokolwiek by sie zrobiło, zaproponowało itd, zostaje to natychmiast zasypane falą hejtu. Nie zamierzam wskazywać nikogo palcem, bo prawda jest taka, że wszyscy w mniejszym lub większym stopniu przyczyniamy sie do tego jak teraz jest. Hejterzy wiadomo, moderatorzy w dobrej wierze odpowiadają na pytania, co pociąga za sobą kolejną falę nieporozumien, rozbieżności, bo ten zrozumiał to, a tamten to.
Wiem że świat mamy taki jaki mamy. Ze 20 lat temu w życiu nie pomyślałabym, że dziecko przyniesie do szkoły nóż i zadźga ruwieśnika, z naprawdę głupiego powodu. Ale zastanówmy sie wszyscy nad jednym. Czy my, jako nie liczna społeczność osób niepełnosprawnych, często posiadających tych niepełnosprawności więcej niż jedna, musimy zniżać się do poziomu przeciętnych ludzi? Przecież powinniśmy się rozumieć, pomagać sobie, a jeśli już nic z tych rzeczy, to chociaż doceniać czyjąś pracę. I nie mówię tu tylko o eltenie.
Weźmy sobie przykład że ktoś coś napisze. Włoży w to serce, niekiedy samego siebie, chce się tym podzielić ze światem. I co go spotyka? Fala bezkonstruktywnej krytyki. Nie powiem, zdarzy sie odsetek osób które pogratulują, pochwalą czy nawet poprawią co trzeba, dadzą jakieś wskazówki. I to właśnie powinniśmy doceniać, że trafiają się tacy ludzie. Ale wracając do tych po drugiej stronie barykady, w czym gorszy jest ktoś, kto na przykład używa innego sprzętu niż hejtująca i krytykująca osoba x? Być może nie każdy ma taką wiedzę czy nawet pieniądze, by wybrać coś naprawdę porządnego, a co za tym idzie, drogiego.
Myślę, że to tyle moich refleksji.
Na koniec mogę dodać tylko jedno. Nie oceniajmy drugiej osoby, jeśli nie znamy jej konkretnej sytuacji, bo niekiedy nawet zarys takiej sytuacji nie wiele nam może powiedzieć i nie uprawnia nikogo do oceniania takiej osoby.
Pozdrawiam was wszystkich ciepło.
Jak mi minął dzionek
majówka i takie tam inne nowinki.
Witajcie kochani.
Powiem wam, że jestem dzisiaj jakaś taka zamulona, chyba przez pogodę. Wróciłam z pracy do domu, mama śpi w pokoju przy telewizorze, wesołowska leci, w sensie sędzia Anna Maria Wesołowska, a ja załączyłam komputer poraz pierwszy od dwóch dni. Nie załączałam go, bo po prostu nie było po co.
W sobotę koło południa Julka przyjechała. Byłam pewna że zostanie do niedzieli, ale miała kategoryczny nakaz wrócić wieczorem do domu, nic niestety nie pomogło. NO ale spędziłyśmy czas we dwie. Pojechałyśmy razem z rodzicami do babci, po drodze wstąpiłam do sklepu i kupiłam sobie powerbanka. Tak, w koncu zadbałam o dodatkowe źródło energii. Powerbank ma 10400 mah i jest z firmy tp-link, myślę że mi tyle wystarczy. Jak wróciłam wieczorem do domu, bo wróciłam dopiero wieczorem to podłączyłam go do ładowania, to się ponad 9 godzin to to ładowało. ALe ogólnie pół dnia byłam poza domem, więc było spoko.
Za to wczoraj przyjechał mój kuzyn ze swoim synkiem Patrykiem. Patryk ma nie całe trzy latka i w przeciwienstwie do dzieci od kuzynki jest kochanym dzieckiem. Tak spokojnie się bawił że to aż nie możliwe. W ogóle nie sprawiał problemów. Bo jak kuzynka przyjechała z tymi małymi, tzn 5 letnią Emilką i 3 letnim Wojtkiem, to oni tak biedne moje świnki wytarmosili, że biedactwa nie chciały przez dwa dni ruszyc się z kąta. A Patryk je tak delikatnie głaskał. Na koncu załączyłam mu organy, to trochę pograliśmy, no super było. Jak przyjechali koło dwónastej, to pojechali dopiero koło siódmej, a ja wtedy zjadłam sobie kolację i już powoli zaczęłam się szykować do położenia się spać, no i mentalnie do tego że rano do pracy.
Cóż jeszcze mogę powiedzieć. Moja zajawka na gwiezdne wrota trwa dalej. Miałam ogólnie majówkę pod znakiem star gate'ów bo siedziałam i oglądałam, no oile miałam włączony komputer. Powiem wam, że te kilka lat temu nie obejrzałam czterech sezonów sg-1, czyli od siódmego do konca i teraz muszę nadrobić zaległości. ALe i tak obejrzę chyba siódmy i ósmy, bo potem już pierwotna drużyna sg-1 się rozpada, są jacyś nowi bohaterowie, a ja za bardzo się do tych starych przyzwyczaiłam. 😀
Dzisiaj nawet doszłam do tego stopnia, że zaczęłam rozglądać się za jakimis książkami, bo potrzebne mi są opisy bohaterów, ich taka dogłębniejsza psychika i tak dalej. NO wiadomo, w serialu nie jest się w stanie niektórych rzeczy dostrzedz.
Mam pomysł nawet na jakieś fanfiction, w zasadzie to miniaturkę, tylko właśnie, opisy postaci. Bo to, że taki na przykład Teal'c był wysoki, miał upiorne oczy, tatuaż z wężem na czole, a w brzuchu wyciętą kieszen na tą swoją larwę to nie wystarcza, przynajmniej dla mnie. A co z resztą? Co z takim na przykład Oneilem czy Samanthą Carter? W ogóle nie wiem jak wyglądają. NO sorki, może jestem perfekcjonistką czy coś, ale lubię jak najdokładniejsze opisy i jak najwierniej odwzorowane.
No i to tyle mojego pisania. Piszę w ogóle ten wpis w notatniku, bo podczas pisania w eltenie muli się niekiedy tak, że muszę poczekać aż wpisze się to co chcę, a wiatraczki w laptopie rozkręcają sie prawie do maximum. NIe wiem czemu, kiedyś tak nie było. Muszę sobie przejrzeć procesy jakie tam mam poodpalane, ale tak się dzieje tylko wtedy gdy Elten jest aktywny.
Tak więc trzymajcie się.