Pare godzin później w cale nie było jej do śmiechu. Stała bowiem w długim rzędzie pierwszoroczniaków, oczekując na przydział i starając się nie okazywać przerażenia, które wprawiało w drżenie każdą komórkę jej ciała.
Znowu zaczęło nurtować ją pytanie, co jeśli ten śmieszny, a w tej chwili straszny kapelusz, spoczywający na stołku przed nią uzna, że to wszystko to jakieś jedno wielkie nieporozumienie i ma wracać natychmiast do domu? Czy byłaby w stanie opuścić świat, który mimo przerażenia, jakie w niej wywoływał, zaczęła poznawać?
Puki co żaden z wywoływanych nie odpadł. Tiara na nikogo nie krzyknęła, że ma wracać do domu. Cindy patrzyła na cztery długie stoły domów i zastanawiała się, gdzie usiądzie za kilka minut. A może faktycznie ona nie usiądzie nigdzie? Może będzie pierwszą osobą, która wyleci ze szkoły, zanim jeszcze zostanie przydzielona? Lecz z drugiej strony, Hermiona Granger została przyjęta. No tak, ale ona nauczyła się wszystkich książek na pamięć. Może tiara jakoś to wyczytała z jej umysłu. A ona? Nie nauczyła się niczego na pamięć. A może powinna? I co stanie się z jej nowymi znajomymi, których zaczynała coraz bardziej lubić?
– Potter Hary – wyczytała surowo wyglądająca profesor MCgonagall. Cindy zobaczyła, jak Harry występuje z tłumu, sprawiając wrażenie jeszcze mniejszego, niż był w rzeczywistości. Dostrzegła jego twarz i zaczęła mieć cichą nadzieję, że ona sama nie wygląda na tak przerażoną, na jakiego wyglądał on.
Patrzyła w milczeniu jak jej dopiero co poznany kolega siada na krześle, nakładając sobie tiarę, która opada mu aż na oczy. Zdawało jej się, że on tam siedzi godzinami, do puki tiara nie wrzasnęła: – gryffindor! –
– Brawo – pomyślała Cindy. Chciała zdobyć się nawet na blady uśmiech, ale mięśnie jej twarzy odmówiły jakoś posłuszeństwa.
Podobna sytuacja przytrafiła się w przypadku, kiedy z tiarą na głowie siedział Ron. Także został przydzielony do Gryffindoru, a Cindy nie mogła zrobić nic, by mu chociaż pogratulować. Z resztą, za Rona była całkowicie pewna że nie wyleci. To ona, Harry i Hermiona Granger byli na straconej pozycji. Choć najbardziej to ona i Hermiona, bo przecież rodzice Harry'ego byli czarodziejami.
– White Cyndia – Rozległo się nagle wyczytane przez profesorkę, a Cindy poczuła się nagle tak, jakby całe jej ciało zmieniło się w nie do końca stężałą galaretę.
Wystąpiła z tłumu, czując się niesamowicie głupio ze świadomością, że znajduje się teraz w centrum uwagi wszystkich zgromadzonych w tej wielkiej sali.
Podeszła do stołka, trzęsącymi się rękami nałożyła na głowę tiarę przydziału, po czym klapnęła bezwładnie na stołek, kompletnie nic nie widząc we wnętrzu tiary.
Zdawało jej się, że siedzi tak kilka godzin. Splotła nerwowo dłonie na kolanach, czując że są lodowate. Tak zdenerwowana i przerarzona nie czuła się jeszcze nigdy, nawet na egzaminach, które przechodziła w szkole muzycznej czy na sprawdzianach.
– Hmm – usłyszała w głowie cichy głosik. – Co tu z tobą zrobić? No co? –
Cindy zrobiła wszystko, żeby nie myśleć o tym, co cały czas tłukło jej się pogłowie: „odesłać do domu. Ja tu chyba nie pasuję”.
– Nie pasujesz, tak? – Ten śmieszny kapelusz jakimś cudem przechwycił jej myśli. – Każdy tak mówi, zwłaszcza ci, którzy nie pochodzą z magicznych rodziń… Cuż… Masz w sobie wielką lojalność i oddanie przyjaciołom. Bardzo szybko się do nich przywiązujesz, musisz w na to uważać, bo nie każdy na to zasługuje. Odwagi też ci nie brakuje… Nie jesteś jakoś wybitnie wyróżniająca się z tłumu, więc dobrze. Niech będzie… Gryffindor! –
Ostatnie słowo tiara wykrzyczała na głos, a otumaniona Cindy podniosła się z krzesła, ściągając z głowy tiarę i czując się tak, jakby jej ręce były z ołowiu.
Ruszyła w stronę stołu Gryffindoru, czując się bardzo głupio i mając wrażenie, że wlecze się tam z prędkością zaledwie kilku kroków na minutę. Sama nawet nie wiedziała, kiedy znalazła się na ławce i kiedy różni ludzie zaczęli po kolei ściskać jej rękę, jakby nie wiadomo co zrobiła. Powędrowała wzrokiem po stole i na widok złotych talerzy oraz pucharów zrobiło jej się nie dobrze. Nie była pewna, czy da radę przełknąć cokolwiek nawet po upływie kilku godzin.
Tak mijały dni, które od samego początku zaczęły być wypełnione nauką. Cindy zaprzyjaźniła się z Hermioną Granger, z którą oprócz niej nikt się nie przyjaźnił. Hermiona wydawała się dość zarozumiała, ale zdobywała przez to najwięcej punktów przy odpowiedziach na lekcjach, a jej pomoc w nauce okazała się dla Cindy niezawodna. Minus był taki, że do nie lubiących Hermionę zaliczali się także Harry i Ron, skutkiem czego obaj trzymali się osobno, z dala od dziewczyn.
– Nie przejmuj się – stwierdziła Hermiona lekceważąco pewnego deszczowego wieczora, gdy obie siedziały w bibliotece, zbierając materiały na wyjątkowo trudne wypracowanie, zadane im przez znienawidzonego przez Cindy profesora Snape’a. Dziewczyna nienawidziła go podwójnie. Za jego złośliwości, oraz za to, że już na pierwszej lekcji pognębił jej zdaniem niesłusznie Harry’ego na oczach całej klasy, w której skład wchodzili także ci okropni ślizgonie i ten cały Malfoy.
– Łatwo ci się mówi – stwierdziła Cindy, grzebiąc w swoim stosie pergaminu. – Po tobie wszystko spływa. Nie zależy ci na przyjaźni z nikim, bo masz książki. –
Hermiona spojrzała na nią tak, jakby chciała na nią nakrzyczeć. Po chwili jednak rzekła cicho:
– Harry poszedł własną drogą. Wasze spotkanie na peronie mogło być czystym przypadkiem. Nie musiało oznaczać, że zostaniecie przyjaciółmi na zawsze.
– No niby tak. – Cindy w zamyśleniu odgarnęła włosy z twarzy. – Ale to przykre wiesz? –
Hermiona pokiwała głową, a Cindy przypomniała sobie nagle słowa tiary przydziału, które ta wypowiedziała do niej pierwszego dnia: „Masz w sobie wielką lojalność i oddanie przyjaciołom. Bardzo szybko się do nich przywiązujesz, musisz w na to uważać, bo nie każdy na to zasługuje”. Mimowolnie zaczęła się zastanawiać, czy rzeczywiście w ciągu jednego dnia można zacząć uznać kogokolwiek za przyjaciela? Szybko jednak odpowiedziała sobie na to pytanie. Na przykładzie Harry’ego i Rona widać, że można i nie powinna się temu dziwić. Zamiast tego powinna przestać się nad sobą użalać i zająć się dalej wypracowaniem dla Snape’a, u którego i tak już jest na celowniku, podobnie jak wszyscy z nie magicznych rodzin.
– A zarówno Harry jak i Ron wydawali się tacy fajni – przebiegło jej przez myśl. Po chwili odsunęła jednak na bok żal i z westchnieniem zabrała się za pisanie wypracowania na eliksiry, nie chcąc dać Snape'owi powodu do szydzenia z niej. Jeśli ktoś robi inaczej, to już jego sprawa. Obiecała sobie, że od tej pory nie będzie już w ogóle reagować na szyderstwa nauczyciela względem Harry'ego. Do tej pory podejmowała niemrawe próby obrony chłopca, lecz zawsze wtedy siedząca obok Hermiona łapała ją dyskretnie pod ławką za rękę, szepcząc cicho: nie prowokuj Snape'a, bo też będziesz miała kłopoty. –
W takim razie dobrze. Harry najwyraźniej nie potrzebuje już ani jej przyjaźni, ani jej pomocy. Więc w takim razie nie odezwie się już nigdy nie proszona na lekcji eliksirów i niech się dzieje co chce. Harry sam jest sobie winny.
Szybko jednak miała się przekonać o tym, że pozostanie zimną i obojętną nie jest w cale takie proste, jak wydawało się w złości.
część trzecia
Pare godzin później w cale nie było jej do śmiechu. Stała bowiem w długim rzędzie pierwszoroczniaków, oczekując na przydział i starając się nie okazywać przerażenia, które wprawiało w drżenie każdą komórkę jej ciała.
Znowu zaczęło nurtować ją pytanie, co jeśli ten śmieszny, a w tej chwili straszny kapelusz, spoczywający na stołku przed nią uzna, że to wszystko to jakieś jedno wielkie nieporozumienie i ma wracać natychmiast do domu? Czy byłaby w stanie opuścić świat, który mimo przerażenia, jakie w niej wywoływał, zaczęła poznawać?
Puki co żaden z wywoływanych nie odpadł. Tiara na nikogo nie krzyknęła, że ma wracać do domu. Cindy patrzyła na cztery długie stoły domów i zastanawiała się, gdzie usiądzie za kilka minut. A może faktycznie ona nie usiądzie nigdzie? Może będzie pierwszą osobą, która wyleci ze szkoły, zanim jeszcze zostanie przydzielona? Lecz z drugiej strony, Hermiona Granger została przyjęta. No tak, ale ona nauczyła się wszystkich książek na pamięć. Może tiara jakoś to wyczytała z jej umysłu. A ona? Nie nauczyła się niczego na pamięć. A może powinna? I co stanie się z jej nowymi znajomymi, których zaczynała coraz bardziej lubić?
– Potter Hary – wyczytała surowo wyglądająca profesor MCgonagall. Cindy zobaczyła, jak Harry występuje z tłumu, sprawiając wrażenie jeszcze mniejszego, niż był w rzeczywistości. Dostrzegła jego twarz i zaczęła mieć cichą nadzieję, że ona sama nie wygląda na tak przerażoną, na jakiego wyglądał on.
Patrzyła w milczeniu jak jej dopiero co poznany kolega siada na krześle, nakładając sobie tiarę, która opada mu aż na oczy. Zdawało jej się, że on tam siedzi godzinami, do puki tiara nie wrzasnęła: – gryffindor! –
4 replies on “część trzecia”
no, wiedzialam, ze będzie w Gryffindorze, hehe.
wiem wiem, zbyt schematyczne, ale jakoś nie wyobrażałam sobie tego nigdy inaczej.
<3
ja też tak myślałam. Zapowiada się bardzo ciekawe fan fiction.