W drugiej połowie tego fragmentu pozwoliłam sobie na przeskok o kilka miesięcy do przodu. Wydarzenia z książek Rowling też opisałam bardzo ogólnie i skrótowo, bo to w końcu nie chodzi o wgłębianie się w szczegóły tego, co już jest znane.
Na następny dzień wstała wyspana i wypoczęta, lecz gdy tylko zeszła na śniadanie odrazu zobaczyła, że jedna osoba wygląda całkowicie przeciwnie do tego, jak ona się czuła.
– Hej wam – powitała wszystkich Weasley'ów i Harry'ego, siadając na ławce i przysuwając sobie talerz z jajecznicą.
Wszyscy oprócz Harry'ego odpowiedzieli jej beztrosko. Cindy zerknęła ukradkiem na jego twarz. Był blady, nie wyraźny i nawet jakby smutny. Nie brał udziału w rozmowie, jaką zaczęli toczyć Ron i Fred na temat quidditcha i nie śmiał się z żartów George'a, który nabijał się jak zwykle z Percy'ego.
Gdy już zjedli i bliźniacy oraz Percy sobie poszli, przechyliła się przez stół.
– Ee… Harry? – Odezwała się niepewnie, nie wiedząc czego się spodziewać.
Spojrzał tylko na nią pytająco.
– Słuchaj… – Ciągnęła, czując, jak po cienkim lodzie stąpa. – Idę wysłać list do Hermiony. Mogę pożyczyć twoją Hedvigę, czy mam wziąć którąś ze szkolnych sów?
– Hm?? – Otworzył szeroko oczy.
– Nie no, rozumiem. – Cindy wstała szybko. – Nie ma sprawy. Jeśli nie mogę wziąć Hedvigi, to wezmę szkolną, tak jak do tej pory.
– Nie. – Zamrugał oczami i dopiero wtedy wydawał się rozumieć, co do niego powiedziała. – Mówiłem ci przecież, że pożyczę ci Hedvigę. Weź ją. Powinna być w sowiarni, a jeśli nie to na pewno za chwilę wróci.
– Dzięki. – Uśmiechnęła się do niego, lecz on albo nie chciał, albo nie mógł tego uśmiechu odwzajemnić.
Wstała więc od stołu, rezygnując z zapytania jego i Rona czy pójdą z nią. Postanowiła załatwić to sama. Gdy szła jednak na górę po list, samopoczucie Harry'ego nie dawało jej wciąż spokoju. Usiłowała sobie wytłumaczyć, że przyjaciel po prostu martwi się tym, że jeszcze nie udało im się rozwiązać zagadki z Flamelem, lecz jeszcze nigdy nie widziała go tak bladego i nie wyraźnego, nawet te kilka dni wcześniej przed świętami.
Wróciła do pokoju wspólnego i wygrzebała z torby list do Hermiony, pospiesznie dopisując jeszcze króciutkie post scriptum: "dziękuję za prezent Bożonarodzeniowy. Na pewno mi się ten organizer przyda".
Następnie udała się z tym do sowiarni. Ku jej uldze, Hedviga była tam, ale musiała dopiero co wrócić. Z jej dzioba zwieszała się martwa mysz.
Cindy przywołała ją do siebie, a sowa po chwili sfrunęła jej na ramię.
Gdy pare minut później odlatywała, Cindy zrobiło się nagle jakoś ciężko na sercu. Sama nie wiedziała dla czego.
Harry tym czasem siedział w pokoju wspólnym, nie odzywając się do nikogo. Nie chciał, by ktokolwiek go o cokolwiek wypytywał. Prawda była taka, że od rana myślał o zwierciadle Ain Eingarp, które przypadkiem odkrył w nocy. Myślał o swojej rodzinie, której nie pamiętał, a którą zobaczył po raz pierwszy w zwierciadle. Nie chciał jednak nikomu o tym mówić. Ron Zaproponował mu grę w szachy i nawet odwiedzenie Hagrida, Fred i George chcięli wyciągnąć go na błonia, lecz zbył ich. Nie chciał w tym momencie niczyjego towarzystwa.
– Harry? – Usłyszał obok siebie cichy głos. Odwrócił się i zobaczył Cindy, która przysiadła na skraju fotela obok, jakby się bała, że znalazła się w zasięgu tykającej bomby. Tak był zamyślony, że nie usłyszał nawet kiedy się przy nim zjawiła.
– Wysłałam list do Hermiony – odezwała się tak samo cichutko. Harry'ego uderzył nagle sposób, w jaki na niego patrzyła. W jej oczach były strach i niepewność. I coś jakby cicha prośba, by się na nią nie denerwował. Poczuł się nagle jeszcze gorzej, niż czuł się zaledwie chwilę temu. Wyciągnął do niej rękę, a ona zrobiła ruch, jakby chciała wstać i się odsunąć.
– Jesteś zły że ci przeszkadzam, prawda? – Zamrugała oczami. Widział, jak przyjaciółka hamuje płacz. W tej chwili sprawiała wrażenie, jakby się go bała.
– Nie jestem na ciebie zły – odezwał się, a ona odetchnęła głęboko i skuliła się w fotelu tak, że widział tylko jej drobną buzię.
– Co mi chciałaś powiedzieć? – Spytał znowu Harry.
– Tylko tyle, że wysłałam ten list, że pożyczyłam Hedvigę i… Harry, dla czego siedzisz tu sam? Gdzie Ron, Fred i George?
– Poszli porzucać się śnieżkami – odpowiedział tak, jakby coś go przymuszało do mówienia.
– A ty czemu z nimi nie poszedłeś? Posłuchaj. –
Podniosła rękę w obronnym geście, chcąc go uprzedzić by nic nie mówił, po czym ciągnęła dalej:
– Widzę, że coś jest nie tak. Od samego rana. Wyglądasz według mnie, jakbyś był chory, a ja się tylko zwyczajnie o ciebie martwię. Ale ty chyba nie… Nie wziąłeś do siebie tego, co powtarza zawsze Malfoy prawda? –
Teraz na jej twarzy widział prawdziwe przerażenie.
– Chodzi ci o to, że Malfoy nazywa cię moją dziewczyną? – Spytał, a ona pokiwała tylko głową.
– Malfoy nie potrafi odróżnić od siebie dwóch podstawowych rzeczy – powiedziała, podnosząc nagle wzrok i patrząc Harry'emu w oczy. – Miłości od przyjaźni. Ale nie ma czemu się dziwić, jeśli sam nie ma tak naprawdę żadnych przyjaciół. A ja cię po prostu lubię, tak samo jak Rona czy Hermionę i dla tego staję w twojej obronie. A jemu nic do tego! –
Wybuchnęła nagle gwałtownie, zrywając się na nogi.
– Myślałam, że jesteś na mnie zły dla tego, bo naprawdę uwierzyłeś że wiesz… – Opadła z powrotem obok niego, a on w tej chwili odważył się położyć rękę na jej ramieniu.
– Coś ty – stwierdził. – Pewnie że nie uwierzyłem. Ja też cię bardzo lubię i chyba dla tego… –
Ściszył nagle głos, jakby się zawahał.
– Powinienem ci chyba coś powiedzieć – odezwał się po chwili. – Byłem wczoraj w bibliotece… W dziale ksiąg zakazanych.
– Co? – Uniosła wysoko brwi. – Harry, ale przecież nam nie wolno tam chodzić. Po co tam byłeś? Kiedy? –
Pytania padały z jej ust tak szybko, że sama się zdziwiła.
Harry opowiedział jej o tajemniczej pelerynie niewitce, którą dostał wczoraj wraz z równie tajemniczym liścikiem oraz o tym, jak w nocy wymknął się w niej z dormitorium.
– Czyli… Czyli naprawdę ktoś przeszedł obok mnie w nocy – stwierdziła Cindy, pojmując nagle wszystko. – To byłeś ty, tylko nie widzialny prawda? –
Przytaknął w milczeniu.
– To czemu się nie odezwałeś? Czy zdawałeś sobie sprawę z tego, co by było gdybyś… Jejku, przecież tak czy inaczej ktoś mógł cię usłyszeć. –
W tej chwili przypomniała Harry'emu Hermionę.
– Miałem o tym nikomu nie mówić – odpowiedział. – No chyba, że udałoby mi się coś znaleść.
– No i znalazłeś? – Popatrzyła na niego podenerwowana.
– Nie. Za to… Znalazłem coś innego. –
I opowiedział jej o tajemniczym zwierciadle i o odbiciach swoich rodziców, które w nim zobaczył.
Cindy słuchała go z buzią otwartą ze zdziwienia i szoku. Gdy skończył mówić, długo na niego patrzyła.
– Harry, ale twoi rodzice… – Urwała zakłopotana.
– Wiem, nie żyją – wpadł jej w słowo. – Ale naprawdę ich tam widziałem. I po tym wszystkim nie mogłem już zasnąć.
– Dla tego tak wyglądasz? – Spytała. – Ciągle o nich myślisz? –
Poczuła się nagle straszliwie niezręcznie i w jednej chwili zapragnęła, aby Weasley'owie już wrócili.
– Tak – przyznał Harry. Sam nagle zdał sobie sprawę z tego, że powiedzenie tego wszystkiego coś w nim odblokowało i sprawiło, że zrobiło mu się trochę lżej.
Przez następne dni Cindy bała się tego, że Harry wciąż nie zapomniał o tym, co widział w zwierciadle, ale unikała tego tematu. Dni mijały, a Harry stał się taki jak zwykle, co ją całkowicie uspokoiło. Bywało jednak tak, że nie raz, leżąc w nocy w dormitorium myślała o tym, jak potwornie czułaby się ona sama, gdyby nagle zabrakło jej rodziców i aż wzdrygała się na tą myśl.
Ferie dobiegły końca i wszyscy powrócili do szarej rzeczywistości, jaką stała się nauka i codzienne obowiązki. Cindy, Ron, Harry i Hermiona odkryli jednak w końcu, co jest ukryte pod klapą na trzecim piętrze. Wynalazła to Hermiona po liście, jaki otrzymała od Cindy. Wiedzieli już, że jest to kamień filozoficzny i przekonani o tym, że to Snape chce go wykraść starali się zrobić wszystko, by mu to uniemożliwić.
Kolejne miesiące nie obfitowały tak we wrażenia jak te pierwsze. Zima zmieniła się we wiosnę, a oni uczyli się coraz trudniejszych rzeczy, których przybywało coraz więcej.
Zaczęli też planować powtórki całego materiału, by przygotować się do egzaminów. Cindy bardzo pomógł w tym organizer od Hermiony. W duchu współczuła Harry'emu, który oprucz nauki, kamienia filozoficznego i snape'a miał jeszcze treningi i mecze quidditcha, co sprawiało, że miał jeszcze mniej czasu niż pozostali. Cindy nie raz widziała, jak wracał do pokoju wspólnego wieczorem i dopiero wtedy brał się za odrabianie prac domowych. Nie raz bywało też tak, że razem z Ronem dawała mu odpisać coś z ich własnych notatek, gdy Hermiony nie było w pobliżu.
W końcu nadszedł przełom maja i czerwca, a wraz z nim egzaminy. Cindy miała nadzieję, że jakoś wszystko zda, ponieważ nie była do końca pewna swoich wyników z niektórych przedmiotów. Bała się zwłaszcza eliksirów i historii magii, z której nigdy nie potrafiła niczego zapamiętać. Profesor Binns, który był jedynym duchem wśród nauczycieli wykładał tak monotonnie, że po pięciu minutach ogarniała ją już senność.
W dzień ostatniego egzaminu odkryli jednak, że kamień filozoficzny znalazł się w niebezpieczeństwie. Harry postanowił, że sam postara się powstrzymać Snape'a, lecz pozostała trójka nawet nie chciała o tym słyszeć. Cindy była śmiertelnie przerarzona, ale nie chciała opuścić przyjaciół, zwłaszcza w takiej sytuacji jak ta.
Udali się więc na trzecie piętro, gdzie Cindy uśpiła psa, grając mu tym razem na drewnianym flecie, który najwidoczniej w ferworze zabrał ze sobą Harry, a następnie dzięki pomocy Hermiony pokonali drugą pułapkę w postaci diabelskich sideł.
Pierwszej poważnej straty doznali jednak wtedy, gdy po złapaniu przez Harry'ego latającego klucza i pierwszym locie Cindy na miotle, musieli zagrać w szachy, z tą różnicą, że to oni byli wtedy figurami. Stracili przy tym Rona, który postanowił się poświęcić po to, by mogli iść dalej.
– I co teraz? – Spytała Cindy, patrząc z przerażeniem na nieruchomego przyjaciela.
– Jeśli chcecie się wycofać… – Harry spojrzał na Hermionę i Cindy. – Nie będę miał do was pretensji.
– Nie bądź głupi – żachnęła się Hermiona, choć ona też wyglądała na przerażoną.
– Idziemy z tobą – dodała Cindy. – Hermiona, słuchaj. Może ty zajmiesz się Ronem, bo ktoś przecież musi. Ja nie jestem tak dobra w zaklęciach jak ty, a ty przywrócisz go… No wiesz, do stanu używalności i… Powiadomicie wtedy kogoś, albo po prostu…
– Przyjdziemy wtedy z powrotem do was – stwierdziła Hermiona.
Cindy spojrzała na nią z powątpiewaniem.
– tylko musisz się pospieszyć – zauważyła.
– A wy uważajcie na siebie – wtrąciła Hermiona. – Nie wiadomo, co czeka za tamtymi drzwiami… –
Cindy podskoczyła do niej i uścisnęła ją nagle serdecznie, po czym spojrzała na Harry'ego, wyciągając przed siebie różdżkę.
– Jesteś pewna, że chcesz iść dalej? – Spytał Harry. Minę miał śmiertelnie poważną, a twarz pobladłą.
– Jestem pewna – przytaknęła, starając się o to, by w jej głosie nie słychać było dławiącego ją strachu. – Chodź. –
Odwróciła się po raz ostatni do Hermiony i Rona, leżącego wciąż nieruchomo na posadzce.
– Trzymajcie się – rzuciła na pożegnanie.
– To wy uważajcie – odpowiedziała Hermiona i to było tyle. Cindy wraz z Harrym podeszła do drzwi, do których dotarcie musieli okupić poświęceniem Rona.
– Idę pierwszy – odezwał się Harry, po czym pchnął drzwi. Przekroczył próg, a Cindy poszła za nim, oglądając się po raz ostatni za siebie.
Przez ową komnatę przebiegli niemal tak szybko, jak tylko potrafili. Na podłodze znaleźli bowiem oszołomionego trolla, a jego zapach znali aż za dobrze. Cindy w jednej chwili przypomniała się łazienka i jej pierwsze spotkanie z trollem.
Dotarli do następnych drzwi, nie odzywając się do siebie ani razu. Gdy znaleźli się po za zasięgiem odrażającej woni trolla, Cindy odetchnęła głęboko i dopiero wtedy się odezwała:
– Myślisz, że Ronowi nic nie będzie?
– Na pewno – uspokoił ją Harry. – Hermiona się nim zajmie… No dobra, co mamy teraz? –
Stali przed stołem, na którym w rzędzie było ustawione siedem butelek, obok których leżała karteczka z zagadką. Cindy już dawno nie rozwiązywała zagadek logicznych, tak więc musiała przeczytać kartkę kilka razy, zatrzymując się nie raz na jakiejś konkretnej linijce.
– No nic, musimy sobie z tym poradzić – westchnęła, po czym oddała kartkę Harry'emu.
Dziwne to było dla niej, gdy po tych wszystkich zaklęciach, którymi posługiwała się do tej pory i machaniu różdżką, przyszło im stanąć oko w oko ze zwyczajną logiką. Przez jedną chwilę pomyślała o Hermionie, ale szybko wzięła się w garść. Została po to, by pomóc Harry'emu i zrobi to.
4 replies on “Część jedenasta.”
wspaniale się to czyta na prawdę masz talent. cudownie piszesz. Pisz dalej.
o kurcze, jestem pełna podziwu, że umiałaś to opisać, ja się bym zgubiła, dosłownie, nie wiedziałabym, jak to opisać, a ty to tak pięknie, obrazowo opisałaś.
O jejku dziękuję, kochane jesteście. Ale ja w tym nie widzę nic nadzwyczajnego.
właśnie o to chodzi, że to jest takie twoje.