Z braku weny wrzucam wam opowiadanie, które napisałam dwa lata temu, a przed chwilą dokonałam jeszcze paru kosmetycznych poprawek. Jest to opis wewnętrznej walki Kylo Rena z samym sobą. Umieściłam to pod koniec akcji przebudzenia mocy, po walce Kylo Rena z Rey, po której ranny zostaje ewakuowany na statek najwyzszego porzątku. Nie spodziewajcie się tam zadnej akcji, nawet zadnych bardziej rozbudowanych dialogów.
Lepsze jutro
Kylo Ren leżał samotnie w przedziale medycznym kosmicznego promu najwyższego porządku. Fizyczny ból, który odczuwał z powodu odniesionej rany był niczym w porównaniu z cierpieniem psychicznym. Obrazy wydarzeń kilku ostatnich godzin nieustannie przelatywały mu przez pamięć, niczym przewijane nagranie z holokamery. Tajemnicza dziewczyna którą zchwytał i przesłuchiwał, ten moment gdy to ona miast niego wdarła się do jego umysłu, to co do niego powiedziała. Jej imię. To że on sam nie potrafił jej zabić. Moment gdy po raz pierwszy dotknął jej twarzy…
Znowu pustka, bezwiedna nicość, mgła. Z za mgły pojawia się nagle inna twarz, słychać inny głos. Głos i twarz Hana Solo, jego ojca. A on sam? Co on zrobił? Zabił własnego ojca, chodź światło było już tak blisko niego, dosłownie na wyciągnięcie ręki. Światło, płynące od jego ojca. Tak nie wiele mógł zrobić by ku niemu zawrócić. Mógł zwyczajnie chwycić dłoń rodzica. Dłoń, która by go nie odtrąciła…
Ren zdusił wzbierający w gardle krzyk, zaciskając zęby. Nie mógł nic zrobić ponad to czego dokonał. Nie mógł iść w stronę światła, ponieważ należał do najwyższego porządku, do najwyższego wodza Snoke'a. To jemu poprzysiągł posłuszeństwo, nie mógł zawrócić z tej ścieżki, nie ważne kto by go do siebie przyzywał. Chciał być silniejszy, walczył dla swoich własnych przekonań, które uważał za słuszne. Musiał zabić ojca. Musiał odgrodzić się od przeszłości, odciąć niewidzialną linę, która wiązała go ze światłem, z tamtym światem. Z Ojcem, wujem, z matką…
Znowu poczuł ucisk w gardle. Odetchnął spazmatycznie. Poczuł się nagle odsłonięty, bezbronny i słaby. Przeraźliwie słaby.
– Obiecałeś mi siłę – rzucił oskarżycielsko w myślach pod adresem Snoke'a. – Obiecałeś mi potęgę po tym co zrobię. Dokonałem tego, zdobyłem się na odwagę, zebrałem wszystkie swoje siły i zrobiłem to. A teraz czuję się tak, jakbym zamiast stać się potężniejszy, stracił wszystko co do tej pory miałem. Oszukałeś mnie. Wszyscy mnie oszukali. –
Wyciągnął rękę i dotknął swojej twarzy, której teraz nie przysłaniała metalowa maska. Dotarło do niego mgliście, że jego ręka drży, a policzek, którego dotyka jest mokry. Na pewno od krwi. Tak, nie może być inaczej. Rana, którą zadała mu owa dziewczyna była poważna, o mało go nie zabiła. Wziął rozdygotany oddech. Dotarło do niego, że to co czuł na policzku w cale nie było krwią. To były łzy, jego łzy.
Ogarnęła go nagle nieodparta chęć sięgnięcia po miecz i rozwalenia wszystkiego co stanie mu na drodze. Jednak był zbyt słaby by dać się ponieść dławiącej go furii, złości na samego siebie za to, że okazywał słabość. Że zadawał sobie pytanie kim tak naprawdę jest. Słowa Hana Solo obudziły w nim wspomnienia. Dzieciństwo, ciepłe objęcia matki… Nie, nie może o tym myśleć. Ze złością wyrzucił z głowy ten obraz, skupiając się tylko na nienawiści, jaką czul obecnie do całego świata. Czuł się zdradzony i oszukany. Bezwiednie zacisnął dłonie w pięści tak mocno, że aż zbielały mu knykcie.
– Światło jest blisko – Usłyszał nagle w głowie odległy głos. Dysząc cieżko usiłował go odepchnąć. Ten głos był tak bardzo znajomy…
– Skywalker – rzucił ze złością. – Nie wierze już w ani jedno twoje słowo, słyszysz? W ani jedno! Znajdę cie, nie ukryjesz się przede mną.
– Nie mam zamiaru – odpowiedział spokojny głos Luke'a Skywalkera. – Będę czekał na ciebie. Nadal jest w tobie Ben Solo, wiem o tym.
– Nie prawda! – To odkrzyknął inny głos, znacznie wyraźniejszy i ostrzejszy niż Luke'a. Po chwili ciągnął już spokojniej, niemal hipnotyzująco:
– Staniesz się potężny, Kylo Renie. Zaufaj ciemności, pozwól się jej poprowadzić. Pamiętaj o tym kim jesteś. Nie wyrzekniesz się tego. Nie ma w tobie współczucia, litości czy zwątpienia. –
Ren zadrżał. Czuł się tak, jakby jego świadomość została rozszczepiona na dwie odrębne części. Jedna z nich chciała posłuchać głosu wuja, lgnęła do światła i zdawała się nazywać Ben, druga natomiast, będąca Kylo Renem bezgranicznie ufała Snoke'owi. Bo to Snoke był osobą która się o niego troszczyła. To najwyższy wódz pokazał mu kim tak naprawdę może być, jeśli wyrzeknie się swoich słabości.
Przymknął powieki. Przed jego oczami pojawiła się znowu twarz matki, lecz nie ta jaką pamiętał z dzieciństwa. Jej długie włosy były siwe, a twarz zmęczona i porzeźbiona zmarszczkami.
Serce Kylo Rena jakby zwolniło rytm, lecz tylko na chwilę. Zaczęło nagle bić szybciej, przyspieszając przy tym oddech, domagając się więcej tlenu.
– Mamo… – Szepnął Kylo Ren w ciemność. – Pomóż mi…
– Nie ma tu twojej matki, nie masz nikogo. Nikogo nie potrzebujesz. – Głos Snoke'a zdawał się rozbrzmiewać w nim samym.
– Rey! – To imię Kylo Ren wręcz wykrzyczał, wbrew sobie. Po raz kolejny zobaczył tą dziewczynę, z pozoru delikatną i kruchą, patrzącą na niego z nienawiścią, unoszącą miecz do ostatecznego ciosu, mającego zakończyć jego życie… Lecz ten cios nie nadszedł. Nie dała rady go zabić. Była słaba. Zostawiła go po prostu rannego i odeszła. Snoke ma rację. On nikogo nie potrzebuje. Nikomu na nim nie zależy, a wiec jemu też nie powinno na nikim zależeć. Na nikim oprócz siebie. Tak mu przecież tyle razy powtarzano. Lecz czy na pewno na nikim mu nie zależy? Czy nie zaczęło zależeć mu właśnie na tej dziewczynie? Na tej zwyczajnej zbieraczce złomu?
Ren uspokoił oddech. Opadł bezwładnie na poduszkę, postanawiając poddać się Snoke'owi, chodź czuł, jak na dnie jego serca roznieca się jakiś nikły płomyk, który miał za zadanie napełniać go światłem i ciepłem, Być może kiedyś wybuchnie ogniem tak jasnym, że będzie w stanie wyrwać Kylo'rena ze szponów ciemności, albo zgaśnie całkiem, stłumiony przez Snoke'a. Tego nikt nie jest w stanie przewidzieć. Przyszłość zawsze jest w ruchu. Jest zmienna i nieprzewidywalna, lecz być może da Kylo Renowi nadzieję i wiarę w lepsze, dobre i pełne światłości życie. Wiarę w lepsze jutro.
23 replies on “lepsze jutro”
O, ciekawie się czytało. 🙂 <3
Jakoś mi się go zrobiło żal. super napisane
Bardzo Głębokie. Każdy toczy pewnego rodzaju walkę ze sobą.
Dzięki. No mi też go było zal i wtedy jak to pisałam, i dzisiaj jak to poprawiałam. NO i prawda, każdy toczy walkę ze swoimi demonami.
dobre! Wgl jest książka z przebudzenia czy nie?
Ano pewnie że jest. I z przebudzenia i z ostatniego jedi, ale ja na to patrzę no tak… Z przymrużeniem oka, bo to całkowicie rozwala stary kanon. NO i Luke umiera pod koniec ostatniego jedi i to jeszcze w taki głupi moim zdaniem sposób.
jak masz pliki podeślij lepiej. To że on głupio umiera słyszałem.
Daj spokuj, wielu ludziom się to nie podobało. W ogóle rozwalili całą starą załogę sokoła millenium. Leia i Chewbacca tylko zostali, a tak to wszystko nowe postacie są. Aaa i podobno w 9 części ma się Lando Carlissian pojawić. No i ogólnie bardzo zmienili charakter samego Luke’a. Ja rozumiem że zmęczony życiem, zmiechęcony, czuł się winny za to że Kylo Ren stał się zły po tym gdy Leia mu zaufała i powierzyła go jego opiece, no ale traktować Rey jak powietrze? Wręcz prawie z agresją? To do niego nie pasuje moim zdaniem. A książki jak chcesz mogę ci podesłać obydwie.
podeślij obie, a co do Lukea prawda, poprostu takie bezduszne wręcz. Dziwne jest też to, że może to nie pisane przez wytwórców sw, ale jak uczniowie Lukea zwracali się ku ciemności jakoś się nie załamywał ani nic. Ostatnio Lando chyba w 6 części był?
Noo w filmowej 6 części, a potem jeszcze w innych książkach się pojawił. ANo właśnie, jak gantoris czy Kyp Durron dali się zwieść exar kunowi to się nie załąmał… No dobra, może chwilowo, ale potem starał się Kypa ratować i nawet mu przebaczył.
o nawet, szczeże muwiąc to miałem właśnie na myśli. Nawet jak Brakissa nie przeciągnął spowrotem nie załamał się jakoś. Tak wgl polecam cykl dziedzictwo mocy.
tak wgl kiedyś naszła mnie mała refleksja. Te ich planety musiały być naprawdę malutkie, skoro na takim wielkim Corruscant było tylko 1 miasto.
Tego właśnie nie czytałam, ale w książce ja, jedi jest bardzo fajnie opisana ta ludzka strona Luke’a, to że chwilowo się załamał po tym kiedy Kyp odleciał, potem potrzebował bodźca do działania ale się podniósł, no i mega poruszyła mnie ta prawie kłótnia COrrana z Luke’em o kwestii przebaczeia, COrran nie umiał zrozumieć, jak Luke mógł przebaczyć komuś, kto go zaatakował i oddzielił jego duszę od ciała na jakiś czas. No psychologicznie mega ciekawa książka.
czytałem, fajna sprawa.
A co do tych planet to chyba zależy, bo były planety na których było powiedzmy jedno miasto, a na takich księżycach było tych miast kilka. No weźmy taki javin czy endor, który miał kilka księżyców, a nie wszystkie nadawały się do zamieszkania. Co do książek, ja teraz męczę pakt na bakurze, w sensie takim męczę że nie mam kiedy tego czytać. A za raz po pakcie jest bardzo fajna lecz mroczna książka pt. Luke Skywalker i cienie Mindora, nie wiem czy czytałeś.
jeszcze nie czytałem. Co do planet, sam Yavin nie mógł być zamieszkany, a planety nie mogły być za wielkie.
No sam javin nie, ale księżyce które wokół niego krążyły tak, zwłaszcza trzeci i czwarty. A książkę polecam. Trochę dziwne twory sie tam pojawią jak alchemia sithów czy topiskała, no ale ja sie jakoś do tego przyzwyczaiłam. 😀
topiskała? Że co? Yavin3 jakoś nie kojażę. Wgl było gdziekolwiek opisane co się stało z planetą endoru?
CHyba istniała dalej. A o javinie 3 była malutka wzmianka w adaptacji nowej nadzieji. Noo topiskała. To było takie karbonitopodobne cuś, w czym uwięziony był Luke, to coś wnikało w ciała ludzi i czyniło ich takimi bezwolnymi pionkami. Luke został uratowany przez jednego z nich i potem wyciągał z topiskały Leię. ALe to trzeba przeczytać, ja nie umiem tak tłumaczyć. Tam było dokładnie opisane co sie czuło gdy się tak w tym leżało i te niteczki w człowieka wnikały. Najpierw rozpacz, potem obojętność, a potem ciemność przez duże C.
z endorem było tak, że napisane w adaptacji VI części było że samej planety nie było.
ale niewiadomo czemu
Kurczę no to ja nie wiem szczerze powiedziawszy.
no i to np jest właśnie ciekawe. Czytałaś trylogię Thrawna?