Aż się teraz wzruszyłam jak to poprawiałam. Chyba sobie przypomnę tą piosenke wymienioną na koncu, bo szczerze słuchałam jej tak dawno, że aż jej zapomniałam.
Rozdział 6
Nadszedł w końcu dziesiąty luty, czyli dzień oczekiwanego koncertu Celtic Woman.
Już o piątej byłyśmy z Julie gotowe, siostra jeszcze poprawiła mi włosy, żebym wyglądała jak należy i pozostało nam czekać.
O szóstej wyszłyśmy z domu, by pare minut później znaleźć się juz na miejscu. Wolałyśmy być przed czasem, jak argumentowała Julie żeby nie pozajmowali wszystkich miejsc i nam nie zostawili na samym tyle, bo z daleka opisywać byłoby gożej.
– Patrz Lisa, mamy szczęście – zauważyła cicho Julie. – Akurat wpuszczają. Jesteśmy jednymi z pierwszych, ale extra, będziemy sobie mogły siąźć gdzie nam pasuje.
– Już spokojnie – Ostudziłam jej entuzjazm. – Nie ekscytuj się tak.
– Słuchaj – szepnęła, gdy weszłyśmy juz na salę. – Ale żeśmy trafiły. Dziewczyny z Celtic Woman mają albo właśnie kończą próbe. Jakiś starszy koleś siedzi przy fortepianie. –
Pewnie Downes. Taka była moja pierwsza myśl.
Zanim zdążyłyśmy znaleźć jakieś miejsce,, Julie znowu się odezwała:
– Ooo jedna zchodzi ze sceny, ta taka ruda… chyba ruda, nie widzę dokładnie. Ale ma takie strasznie lokate włosy, dłógości mniej więcej twoich.
– Lisa – szepnęłam z przejeciem. – Lisa Lambe. –
Po odejźciu Chloe Agnew oraz Lisy Kelly, Lisa Lambe stała się moją ukochaną wokalistką grupy.
Julie tym czasem opisywała dalej:
– Ma na sobie taką dłógą suknie, ciemno-niebieską, tak, ta sukienka od bioder rozchodzi się w taki szeroki klosz, coś ala kielich. Włosy ma rozpuszczone i… –
Nagle urwała i wstrzymała oddech.
– Co? – Domagałam się odpowiedzi. – Co się stało?
– Lisa… – Głos Julie drżał. – Ona widzi twoją białą laskę.
– No i co z tego? – żachnęłam sie. – Czy to źle? Przecież to nie jest wstyd.
– Nie – odparła. – Idzie do nas. –
Zamurowało mnie przez chwilę, gdy ten moment zaskoczenia minął, pomyślałam sobie, że mojej siostrze albo coś się przywidziało, albo robi sobie żarty. Lecz po niedłógim czasie zdałam sobie sprawę z tego, że ona nie oszukałaby mnie w takiej sprawie.
Nagle Julie dała mi dyskretnego, lecz jednak mocnego kuksańca w żebra, poczym usłyszałam jak mówi beztroskim, luźnym tonem:
– Cześć Lisa, naprawdę miło mi cię poznać. Ja mam na imie Julie, a to jest moja siostra, też Lisa. –
Po tych słowach nakierowała moją ręke i po chwili poczułam w swojej dłonii inną dłoń, ciepłą i delikatną.
Ledwo mogłam uwierzyć w to co się w tej chwili działo.
– Mi też miło was poznać – odezwał się głos, należący do Lisy Lambe. To nie mogły być jakieś przesłuchy, naprawdę trzymała moją rękę w swojej i naprawdę do nas mówiła.
– Cześć Lisa – wybąkałam w końcu. Przez ten krutki moment gdy trzymałyśmy sie za ręce, moja nieśmiałość gdzieś zniknęła.
Odniosłam wrażenie, że Lisa chciała coś powiedzieć na temat mojej białej laski, jednak najwidoczniej postanowiła zachować tą opinię dla siebie.
W końcu jednak najwyraźniej nie mogła się powstrzymać i zpytała nie pewnie, czując chyba, po jakim cienkim stąpa lodzie:
– Przepraszam że zpytam, Lisa, czy ty… Od zawsze? Znaczy się… Nie widzisz od urodzenia?
– Tak – odparłam beztrosko, chcąc ją uspokoić. – Nic złego się nie dzieje, przyzwyczaiłam się do tego, potrafie z tym żyć. NIe zprawia mi przykrosci jeśli ktoś o to pyta, to dla mnie… Normalne.
– Normalne? – Jej głos prawie niezauważalnie, lecz jednak jak dla mnie niebezpiecznie drgnął. Wyciągnęłam nie pewnie ręke i dotknęłam jej ramienia w uspokajającym geście.
– Tak Lisa, normalnie – odparłam wciąż tym samym kojącym i cierpliwym tonem, jakbym była psychologiem i rozmawiała z pacjentem, pogrązonym w ciężkiej depresji. – Żyję jak każdy inny człowiek. Poruszam się sama, nie licząc oczywiście mojego narzeczonego. –
mówiąc to okręciłam laskę w palcach i roześmiałam sie. Lisa też się roześmiała, lecz mniej ochoczo niż ja i Julie, która się do nas dołączyła.
– No więc widzisz – kontynuowałam dalej. – Chodzę normalnie na próby zespołu, gram w nim, śpiewam…
– Śpiewasz w zespole? – W głosie Lisy zabrzmiało zaciekawienie.
– Tak – odrzekłam. – Nazywa się Irish angels, też jest nas cztery, też wykonujemy celtic, tak jak wy.
– Och! – Lisa teraz wyraźnie się ożywiła. Lecz nim zdążyła coś jeszcze powiedzieć, z oddali dobiegł nas krzyk:
– Lisa, co ty tam robisz? Chodź tu, szybko!
– Tak… – Lisa podskoczyła, jakby ktoś ją oblał wiadrem zimnej wody, ale natychmiast się zreflektowała i odkrzyknęła:
– JUż idę, Susan! –
Po tych słowach uścisnęła nam jeszcze szybko rękę.
– ZObaczymy się jeszcze – szepnęła, trzymając moja dłoń w swojej. – Obiecuję, jeszcze dzisiaj. –
Poczym puściła moją rękę i pobiegła do pozostałych dziewczyn.
Julie westchnęła cicho.
– Jaka ona jest kochana – szepnęła. – Wiesz co Lisa? Ona chyba wyjdzie z siebie żeby się jeszcze z tobą zobaczyć. Widziałam to po jej oczach, chyba cię polubiła.
– Przestań – zaoponowałam szybko. – Ma takich na pęczki.
– Trele morele – odrzekła moja siostra. – Ale nie każdy fan Celtic woman jest niewidomy i w dodatku tak podobny do niej samej. Dobrze że jej wyjaśniłaś w czym rzecz, bo mało brakowało a biedaczka by się rozkleiła, a to nie byłoby fajne.
– Wiem – odrzekłam krutko i na tym nasza rozmowa się zakoczyła
Pół godziny później zaczął się koncert. Jak się już wcześniej okazało nie występowały tam tylko dziewczyny z Celtic Woman. Występowała tam także Heidi Talbot, ku niezadowoleniu Julie – Maire Brennan, której głos doprowadzał ją do szału.
– Ta Brennan śpiewa, jakby miała ostry atak padaczki – szepneła do mnie tak cicho, że nikt inny nie mógł jej usłyszeć, a ja ledwo ztłumiłam śmiech. Cóż, z drugiej strony czego tu się zpodziewać po ponad 60-letniej babci?
Jednak gdy przyszła kolej na Celtic woman przyłapałam sie na tym, że usiłuje wykryć w głosie Lisy jakieś emocje związane z naszą rozmową. Nic jednak nie wyczułam, jej głos był taki jak zwykle: ciepły, czysty i delikatny.
Denerwowało mnie troche, że większość piosenek zapowiadała Susan. Moim zdaniem troszkę za bardzo się rządziła. Odczułam więc pewnego rodzaju satysfakcję, gdy w końcu odezwała się Lisa:
– Piosenka, którą teraz wykonamy jest bardzo ważna, dla tego, ze nie wykonamy jej same. Tą piosenkę zaśpiewa wraz z nami chris de burgh, a piosenka nosi tytół "im counting on you". –
Ja już gdy usłyszałam nazwisko chris de burgh wiedziałam, co to będzie za piosenka. Znałam ją, była śliczna, a gdyby nie to, że na końcu Chris trochę za bardzo pokazał swoje możliwości wokalne, przekrzykując w ten sposób Chloe i Lisę to byłaby jeszcze piękniejsza.
Tym razem zamiast Chloe, której już w Celtic Woman nie było śpiewała Susan. Piękne połączenie. Mocny wokal Susan, oraz delikatny głos Lisy, na dokładkę jeszcze chris de burgh we własnej osobie. Chyba już wolałam wersje z Chloe. Wtedy jeszcze ona utrzymywała poziom tej piosenki, a teraz pozostała sama Lisa, z rozdzierającym wokalem Susan i jeszcze głośniejszym na końcu rykiem Chrisa. O przepraszam, zapomniałam jeszcze o Mairead, która ani troche nie zmieniła swojej techniki gry na skrzypcach. Jednak całość była wzruszająca.
One reply on “rozdzial 6”
Oj, czuję, że Lisa zaprosi Lisę do wspólnego występu. I obstawiam, że biedny wierny Luke zakochał się właśnie w Twojej głównej bohaterce. 🙂