Categories
o niewidomej skrzypaczce - twórczość archiwalna i nie dokonczona

rozdział 7

Rozdział 7

Gdy już było po wszystkim i w sumie zaczęłam żałować, że wszystko tak szybko się skończyło okazało się, że jednak nie do końca jest po wszystkim.
– Chodź. – Julie pociągnęła mnie niecierpliwie za rękę. – Złap się mnie lepiej, żebyś mi się nie zgubiła. Chodź.
– Co się stało? – Zpytałam zaskoczona i wciąż wzruszona po koncercie.

Rozdział 7

Gdy już było po wszystkim i w sumie zaczęłam żałować, że wszystko tak szybko się skończyło okazało się, że jednak nie do końca jest po wszystkim.
– Chodź. – Julie pociągnęła mnie niecierpliwie za rękę. – Złap się mnie lepiej, żebyś mi się nie zgubiła. Chodź.
– Co się stało? – Zpytałam zaskoczona i wciąż wzruszona po koncercie.
– Lisa do nas macha – wyjaśniła moja siostra. – Chodź szybko. –
Po chwili jednak Lisa sama do nas zbiegła. Wzięła mnie ostrożnie pod rękę, na co Julie odsuneła się w tył, poczym poprowadziła powoli po schodach na scenę, a następnie przez ową scenę do nie wielkiedo pomieszczenia, które musiało być czymś w stylu garderoby albo kulis.
Julie weszła za nami, tak samo oszołomiona jak ja.
– Dziewczyny – odezwała się Lisa, puszczając mnie i zwracając się do pozostałych dziewczyn. – Poznajcie Lisę i jej siostrę Julie. To o nich wam opowiadałam, to jest ta niewidoma dziewczyna. –
Wszystkie po kolei podeszły i podały nam ręke.
– Lisa mówiła, że śpiewasz w jakimś zespole – odezwał się dziewczęcy głos, po którym rozpoznałam mairead carlin, wokalistkę, która pod koniec tamtego roku zastąpiła Chloe Agnew.
– Zgadza sie – odparłam. – Jeździmy po całej irlandii.
– No proszę – wtrąciła się Susan MCfadden. – To kto wie, może kiedyś na siebie trafimy.
– Acha, jeszcze z tym samym repertuarem – dodała Julie i wszystkie zaczęłyśmy się śmiać.
– Grasz na jakimś instrumencie, Lisa? – Zpytała mnie tym razem druga Mairead.
– Tak. Na fortepianie i na skrzypcach.
– Na skrzypcach? – W jej głosie zabrzmiało prawdziwe podekscytowanie. – Naprawdę? Od ilu lat? –
Szybko przeliczyłam w pamięci.
– Prawie od siedemnastu lat. –
Mairead westchneła z podziwem.
– Musiałaś w takim razie uczyć się od dziecka, tak jak ja.
– Zaczęłam się uczyć grać jak miałam 7 lat – wyjaśniłam.
– O widzisz? – Mairead klasnęła w ręce. – A ja gdy miałam 6. Rok w tę czy we wtę nie robi rużnicy.
– Tylko że ty jesteś starsza ode mnie – zaoponowałam. – I na pewno masz większe doświadczenie niż ja i…
– Poczekaj – przerwała mi sucho, poczym chwilę później wcisneła mi coś w ręce.
– Co to jest? -Zpytała, lecz ja już wiedziałam co trzymam.
– Skrzypce – odpowiedziałam jej odrazu.
– No właśnie, skrzypce – ucieszyła się Mairead, jakbym była jej uczennicą, która poprawnie wykonała jakieś trudne ćwiczenie.
– Mam do ciebie prośbe – odezwała się po chwili nizkim, poważnym głosem. – Zagraj coś. Nie chcę cię sprawdzać czy udowadniać, że jestem od ciebie lepsza, co to to nie, poprostu jestem ciekawa.
– Mairead – odezwałam siecicho, wodząc palcami po strunach, świadoma tego, że trzymam w rękach instrument należący do niej, do samej mairead nesbitt i że to ona sama prosi mnie żebym coś zagrała.
– Lisa, zagraj – rozległy się błagalne głosy również ze strony dziewczyn, które do tej pory rozmawiały sobie z Julie.
– A jak ci je rozstroje, Mairead? – Zpytałam z obawą.
– Spokojnie, nie rozstroisz – uspokoiła mnie. – Graj.
Czując, że być może wyjdę na głupka zaczęłam bez zastanowienia grać the coast of galcia. Był to pierwszy utwór jaki mi się nasunął.
Postawiłam sobie wysoko poprzeczkę, ponieważ ten utwór zkłada się jakby z kilku etapów. Najpierw wolno, na spokojnie, potem nieco szybciej, następnie jeszcze szybciej i żywiej, a na końcu całkiem szybko. Mairead mogło się fajnie mówić, miała już wyćwiczoną tą technikę i dlaniej nie było problemu grać tak szybko i jeszcze biegać ze skrzypcami po całej scenie, ja jednak miałam obawy czy sobie poradzę.
Ku mojemu zaskoczeniu poradziłam sobie jednak całkiem dobrze. I gdy skończyłam, wszystkie były pod wrażeniem.
– NO no. – Mairead poklepała mnie po ramieniu gdy oddałam jej skrzypce. – To się nazywa mieć klasę. Musiałaś mieć bardzo dobrego nauczyciela. Jesteś młodsza ode mnie, grasz krucej niż ja, ale jesteś równie dobra, może i lepsza. Ba, na pewno lepsza, ja nie mogłabym tak z zamkniętymi oczami.
– I kto to mówi – prychnęła Susan. – Ta, co nawet w nuty nie musi patrzeć jak gra. Gdzie tam w nuty, nawet na ręce sobie nie musi patrzeć.
– przestań – zkarciła ją Mairead. – Nie mówimy teraz o mnie.
– Lisa, Masz twittera? – DObiegło mnie nagle niespodziewane pytanie ze strony Lisy.
– Ta… Tak – odparłam zaskoczona.
– Chwila chwila – odezwała się nagle druga Mairead. – A jak ty w takim razie tweety czytasz i piszesz?
– W komputerze i w telefonie mam specjalny program, który odczytuje mi wszystko co w danej chwili znajduje się na ekranie – wyjaśniłam.
– Naprawdę? – Zdziwiła się Susan.
– Naprawdę – odparłam i jakby chcąc to udowodnić wyciągnęłam swojego wysłużonego sony ericsona.
– Xperia. – Zaintrygowana Susan podeszła, by bliżej się przyjżeć.
– Cii – uciszyłam ją, poczym rozsunęłam telefon.
– To rzeczywiście mówi – odezwała się Lisa. – I to całkiem ładnie mówi. –
Poczciwy pico tts, tak sobie pomyślałam, ale nie powiedziałam tego na głos.
– I to rzeczywiście wszystko ci czyta? – Zpytała Mairead carlin.
– No wiesz, to co może przeczytać – wyjaśniłam. – Nie wszystko jest dla tego czegoś dostępne.
– Kurczę, ja tam nic nie widzę – ztwierdziła Susan. – Czyżbyś przyciemniła ekran do zera?
– Tak, żeby nie zjadał baterii. Mi ekran nie potrzebny. A jak coś widzącemu trzeba pokazać to rozjaśniam.
– Hej, Lisa – odezwała się nagle Julie. – My tu gadu gadu, za chwilę staniesz się z dziewczynami jak dobre przyjaciółki od wielu lat, ale licz się z tym, że dziewczyny pewnie też są zmęczone. –
Poczułam że chyba się rumienię. Nie wiem do końca jak to wyglądało na zewnątrz, w każdym bądź razie zrobiło mi się gorąco w okolicy twarzy.
– Oj tam, to żaden problem – odparła odrazu Lisa. – Mało kiedy można spotkać takich ludzi. Prawdę mówiąc, pierwszy raz spotkałam kogoś takiego.
– Nie tylko ty – dodała Mairead nesbitt. – Będzie z ciebie skrzypaczka na światową skalę.
– Dziękuję – odparłam lekko zmieszana.
– No w porządku – odezwała się Julie. – Nie będziemy więcej zabierać wam czasu. Ponad to, mama pewnie się już martwi.
– Dziewczyny – zawołałam nagle, gdy już miałyśmy wychodzić. – Czy ja mogłabym… Prosić was o autografy? –
Znowu chyba się zaczerwieniłam. Lecz im to najwyraźniej nie przeszkadzało.
Mairead nesbitt szybko wyrwała kartkę z zeszytu, w którym jak mi wcześniej powiedziała zapisuje nuty, poczym wszystkie cztery się na niej podpisały. Ową kartkę podała mi Lisa, która na końcu mnie przytuliła.
– Lisa – syknęła do mnie Julie. – Dawaj telefon, zrobię wam zdjęcie. Oile dziewczyny nie mają nic przeciwko.
– Oczywiście że nie – zawołały zbiorowym hurem.
– To czekajcie, jak my to zrobimy? – Zastanowiła się Mairead nesbitt. – Żeby było widać Lisę, a my bardziej z tyłu.
– Niee, po bokach – zaoponowała Susan.
– Uspokójcie się – dodała Lisa. – Może zrobimy tak, że staniemy wszystkie w kółku i weźmiemy Lisę do środka? –
Ten pomysł wydał się najbardziej trafny. I o dziwo, z tego co powiedziała mi Julie wyszło całkiem fajnie i wyraźnie, żadna z nas nie zniknęła z pola widzenia.
– No i masz pamiątkę – ztwierdziła Mairead Carlin.
– Dziękuję wam – odrzekłam z wdzięcznością. – Naprawdę jesteście niesamowite.
– Miło to słyszeć – odparła Susan.
Nagle wpadłam na jeszcze jeden szalony pomysł:
– Lisa, mogę jeszcze zrobic sobie zdjęcie z tobą? – zpytałam.
– Oczywiście – odparła bez wachania i stanęła obok mnie.
– Ale słodko – zawołała Julie gdy Lisa mnie przytuliła. – No, uśmiechnijcie się teraz obie. Nie tak łzawo, co to ma być? o, pięknie. Bardzo ładnie wyszłyście, jak siostry. Lisa, wrzucisz na facebooka.
– Coś ty – zaprotestowalam. – Nie bez zgody Lisy. –
Lisa wybuchnęła śmiechem i puściła mnie. Jeszcze przez chwilę wydawało mi się, że czuję na policzku dotyk jej włosów.
– Rób z tym co zechcesz – odezwała się. – Każdy ma prawo mieć jakąś pamiątkę, a wspomnienia są najważniejsze.
– No pewnie – dodała Mairead nesbitt. – My też o tobie nie zapomnimy. Kto wie, może jeszcze nie raz się spotkamy?
– Mam taką nadzieję – Odpowiedziałam z uśmiechem.
Gdy po jakimś czasie wracałyśmy z Julie do domu obie byłyśmy zamyślone.
– Te dziewczyny są jednak fenomenalne – odezwała się w końcu moja siostra. – A Lisa? Gdyby nie ona nie poznałabyś ich wszystkich.
– Wiem – westchnęłam i doszłam do wnozku, że po mimo tego, że słucham w sumie każdego rodzaju muzyki, od rocka po przez pop i radiową komercję, na celtic kończąc to po dzisiejszym dniu jeszcze bardziej polubiłam Celtic Woman i jestem od teraz całym sercem z nimi.

I na tym konczy sie ta cała opowieść, bo tylko tyle się zachowało.

6 replies on “rozdział 7”

Połknęłam jednym tchem wszystkie rozdziały i jestem pod wielkim wrażeniem tego, jak wyrażasz uczucia. Jeśli są to Twoje autentyczne przeżycia, pięknie wkomponowałaś je w życiorys bohaterki. No i cóż, smutno, że nie dokończyłaś, bo wciągnęłam się strasznie. Piękna opowieść i już pokochałam tę wrażliwą i cudną Lisę.

jak dla mnie to było bardzo wyidealizowane, no ale… Wtedy takie miałam myślenie. W ogóle miałam wątpliwości czy to wrzucać, no ale stwierdziłam że tym się jeszcze podziele z wami. Mam więcej rzeczy z tamtych lat, ale z uwagi na masę błędów stylistycznych wolę tego nie wrzócać. Dopiero miałabyś mimi co korygować. 🙂

Hm, dobrze, że wrzuciłaś. A ja już nieraz za recenzenta – korektora robiłam na prośbę ludzi. 🙂

Wrzucaj jak najwięcej, bo po prostu pięknie piszesz i lubię czytać Twoje treści, a błędami stylistycznymi się nie przejmuj, spójrz na to po prostu jak na dokument danej chwili.

Leave a Reply

Your email address will not be published. Required fields are marked *

EltenLink