Gilderoy Lockhart w oczach Cindy nie wypadł zbyt dobrze. Odebrała go jako człowieka, który pozjadał wszystkie rozumy. Była jedną z osób, która nie zareagowała entuzjazmem na wiadomość, że to on w tym roku obejmie posadę nauczyciela obrony przed czarną magią w Hogwarcie.
– To już wszystko wiadomo – szepnął Ron. – Nikt inny nie zaleciłby nam kupienia wszystkich jego książek.
– Och daj spokój – prychnęła Cindy. – Jak dla mnie to zarozumiały laluś. Ciekawe czego nas nauczy, bo wygląda tak, jakby go mogło załatwić pierwsze z brzegu lepsze zaklęcie
– Przestań – obruszyła się Hermiona. – Naprawdę musi mieć wiedzę. Nie możesz tak oceniać.
– Tak? A na kogo ci on wygląda? – Spytał Harry, lecz Cindy szturchnęła go mocno w żebra.
– Cicho – syknęła. – Nasz nowy nauczyciel właśnie cię zauważył. –
Po chwili była świadkiem najdziwniejszej sceny, jaką widziała. Obserwowała, jak fotograf Lockharta wyciąga Harry'ego niemal siłą na środek, a potem, błyskając fleszem i obłokami dymu wszystkim w oczy, tańczy dookoła niego i Lockharta, który otoczył go ramieniem niemal w żelaznym uścisku, . Następnie Lockhart oznajmił z miłym uśmiechem kochającego wujka, że Harry otrzymuje komplet wszystkich jego książek za darmo.
Pare chwil później Harry wrócił do nich, dźwigając w ramionach stos książek i mając twarz prawie tak czerwoną, jak włosy Rona.
– Żenada – Bąknęła Cindy z niesmakiem, gdy znalazł się przy niej, Ronie i Hermionie. – Jeszcze chwila, a by cię chyba udusił.
– Zaczekajcie chwilę – Wymamrotał w odpowiedzi Harry, po czym wycofał się chyłkiem w kąt, gdzie stała Ginny ze swoim kociołkiem. Cindy do tej pory nie zwracała na nią uwagi, ale teraz zdumiał ją fakt, że dziewczynka stoi tam całkiem sama, więc odwróciła się i także ruszyła powoli w jej stronę.
Podeszła niepostrzeżenie akurat by usłyszeć, jak Harry mówi do Ginny:
– Weź je. Ja tego nie chcę. Kupię sobie. –
Cindy ostrożnie weszła w pole widzenia Ginny i Harry'ego. Ginny wyglądała tak, jakby miała ochotę uciec i jakby było jej jednocześnie nie dobrze.
Harry zauważył Cindy, uśmiechnął się lekko i odwrócił, a po chwili odszedł w stronę Rona i Hermiony.
– On tego wszystkiego nie chce – odezwała się cichutko Ginny, patrząc niepewnie na Cindy. – Tej całej sławy… Nie chce tego. –
Cindy spojrzała na nią wyjątkowo poważnie i skinęła głową.
– Zwykły nie zwykły – szepnęła. – Jest naprawdę super przyjacielem. –
Usta Ginny uformowały się w duże O. Cindy zdusiła chichot i postarała się wyglądać na lekko zaskoczoną jej zachowaniem.
– Wiesz co? Zostawię cię na chwilę – powiedziała po chwili milczenia. – Idę sobie kupić książki. A tak w ogóle to chodź do nas. Nie stój tu tak sama. –
Poklepała ją lekko po ramieniu.
– No chodź – powtórzyła, a Ginny podążyła za nią, zabierając po drodze swój kociołek i przyglądając mu się uważnie i jednocześnie jakby z zażenowaniem.
Kwadrans później wszyscy wyszli już z księgarni obładowani książkami.
– Hej, Cindy – zawołał nagle Ron. – Słuchaj, a może przyjechałabyś do nas na resztę lata? Albo chociaż na tydzień albo dwa? –
Cindy zatrzymała się, patrząc uważnie na Rona.
– No wiesz… – Rzekła z namysłem. – Jest was tylu… Jeszcze Harry'ego macie… Nie chciałabym być dla twojej mamy problemem… Sam wiesz.
– Hej, wyluzuj! – Ron poklepał ją po ramieniu. – Mama sama to zaproponowała. O zobacz, chyba rozmawia nawet z twoją mamą.
– Co? – Cindy odwróciła się i rzeczywiście dostrzegła panią Weasley, rozmawiającą o czymś z jej matką.
– Może będziesz miała dobry wpływ na Ginny – szepnął Ron. – Wiesz, może przestanie być taka nieśmiała, kiedy ty jeszcze będziesz w pobliżu.
– Ron, czy ty uważasz mnie za jakiegoś czarodziejskiego psychologa, czy coś w tym rodzaju? – Spytała trochę gniewnie.
– Nie… – Uszy Rona poczerwieniały. – Tylko sobie pomyślałem… No ale jak nie chcesz…
– Nie no… Chciałabym. – Zerknęła na niego przepraszająco. – Ja po prostu wiem, jaki to musi być kłopot dla twojej mamy ogarnięcie takiej gromadki jak wy. Cieszę się, że Harry u was jest, to super, ale jeszcze ja na dokładkę… To chyba byłoby za dużo.
– No nie wygłupiaj się – żachnął się Ron. – Fajnie będzie. Zobaczyłabyś jak mieszkają czarodzieje. Pogralibyśmy w quidditcha w ogrodzie… No super by było. –
Tymi argumentami ostatecznie przekonał Cindy, a jak się potem okazało, jej matki też nie trzeba było do tego długo namawiać. Owszem, martwiła się o to, że opieka nad jeszcze jedną osobą więcej będzie sprawiała problem państwu Weasley, jednak oni szybko ją zapewnili, że nie ma się o co martwić.
Tak więc Cindy wróciła do domu tylko po to, by się spakować na wyjazd do Rona. Cieszyła się z powodu tego, że spędzi chociaż kilka dni wakacji z przyjaciółmi.
Część siedemnasta.
Gilderoy Lockhart w oczach Cindy nie wypadł zbyt dobrze. Odebrała go jako człowieka, który pozjadał wszystkie rozumy. Była jedną z osób, która nie zareagowała entuzjazmem na wiadomość, że to on w tym roku obejmie posadę nauczyciela obrony przed czarną magią w Hogwarcie.
– To już wszystko wiadomo – szepnął Ron. – Nikt inny nie zaleciłby nam kupienia wszystkich jego książek.
– Och daj spokój – prychnęła Cindy. – Jak dla mnie to zarozumiały laluś. Ciekawe czego nas nauczy, bo wygląda tak, jakby go mogło załatwić pierwsze z brzegu lepsze zaklęcie
– Przestań – obruszyła się Hermiona. – Naprawdę musi mieć wiedzę. Nie możesz tak oceniać.
– Tak? A na kogo ci on wygląda? – Spytał Harry, lecz Cindy szturchnęła go mocno w żebra.
One reply on “Część siedemnasta.”
ciekawe co dalej.