IV
– Wedge, jak sytuacja? – Spytała Shayley Antillesa po kilku minutach lotu.
– Czysto – odpowiedział korelianin. – ALe AHsoka miała rację. Wyli tu imperialni.
– A nie mówiłam? – Dobiegł ich z tyłu cichy głos AHsoki, która właśnie pojawiła się w sterowni. Potrafiła się skradać naprawdę cicho.
– AHsoko, mozemy porozmawiać? – Spytałą Shayley. Togrutanka westchneła ciężko.
– Jestem wam to winna, zkoro mamy byc zprzymierzeńcami – odpowiedziała.
Shayley usiadła na fotelu drugiego pilota, a Ahsoka stała cały czas, zaplótłwszy ręce z tyłu.
– Jak wiecie, 27 lat temu odeszłam z zakonu. Od tamtej pory… Działałam na własna rękę. Polowałam na sithów, takich jak darth maul. Kojarzycie go prawda? –
Shayley pokiwała głową, natomiast Wesge na moment przeniósł oczy na AHsoke:
– Słyszałem to i owo.
– Właśnie – odparłą AHsoka. – Jak wiecie, nie udało mi się wszystkich zniszczyc. Kilka razy walczyłam z Vaderem, ale… –
To był pierwszy moment, gdy na chwile przesała nad soba panować. Odetchnęła głęboko i ciągnęła dalej:
– Nie udało mi się. Zgubiła mnie… Litość. Nie byłam w stanie zabic…
– Swojego dawnego mistrza – wpadła jej w słowo Shayley. – Wiem, miałam to samo rok temu. Ahsoko, leżał u moich stóp, pokonany i bezbronny, a ja trzymałam dwa zkrzyrzowane miecze przy jego gardle, bedąc wtedy pewna ze zabił mojego mistrza. Nazwałam go wtedy Anakinem…
– ANakin. – Ahsoka zamknęła na chwilę oczy, wymawiając to imię z wyraźną nostalgia i goryczą. – Dawno nie słyszałam tego imienia. Czy Luke Skywalker… Czy on…
– To jego syn – wyjaśniła Shayley. – On i Padme AMidala… –
Ahsoka wzdrygneła się słysząc to nazwisko.
– Byli małżeństwem. Anakin… Znaczy Vader dał się zwieźć ciemnej stronie w przekonaniu ze chroni Padme. Stało się całkiem na odwrót. Padme urodziła bliznięta,, które zpłodził ANakin i zmarła. A Luke i Leia zostali rozdzieleni by imperium ich nie odnalazło. Leia została córką senatora baila Organy…
– Który swego czasu wiele mi pomógł – wpadła jej w słowo Ahsoka. Wydawało się, ze to co mówię obie składa się w jedną całość.
– ALe wyjaśnij mi jedną rzecz – odezwała się nagle Shayley. – Dla czego twój miecz swietlny…
– Jest biały?
– Czytasz mi w myślach? – Shayley zmierzyła Ahsokę podejżliwym spojrzeniem.
– Nie. Po prostu wiem o co zapytasz. – Usta togrutanki po raz pierwszy wygięły się w uśmiechu. – Zanim ja ci odpowiem, to ty odpowiedz mi na pytanie, dla czego miecze sithów są czerwone?
– Ale mnie sprawdza – przebiegło Shayley przez mysl, jednak po chwili zkoncentrowała się na pytaniu.
– Krew? – ZPytała nie pewnie. – Moje pierwsze zkojarzenie. Sithowie zabijają…
– Krew. – Ahsoka podchwyciła to słowo. – Masz rację. Te miecze, a w zasadzie zawarte w nich kryształy kyber są jakby… Okaleczone, przez to ze są przesycone ciemnością, którą posługują się Sithowie. Z tąd ta czerwień. Przy użyciu odpowiednich technik medytacyjnych można je jednak oczyscić. Ale wtedy juz nie odzyskują swojego dawnego koloru. Nigdy go nie odzyskają. Są po prostu białe.
– I ty potrafisz coś takiego zrobić? – Spytała Shayley, a AHsoka przytaknęła w milczeniu.
– Nauczysz mnie tego? – Shayley trochę bała się zadać to pytanie. Nie wiedziała z kond Ahsoka posiada taka wiedzę i czy jest gotowa się z kim kolwiek nią dzielic.
– Moze… – Odpowiedziała wymijajaco. – Jeśli wszyscy przeżyjemy tą wojnę… Moze cie nauczę.
– Zaczekajcie chwilę – odezwała sie nagle Shayley. – Dam znać tylko mistrzowi Skywalkerowi ze cię znaleźliśmy i ze jesteś bezpieczna, Ahsoko.
– Bezpieczna – roześmiałą się z sarkazmem togrutanka. – Ja nigdy nie byłam bezpieczna.
– Jak każdy z nas – wtrącił się Wedge, a Shayley wstała i zniknęła po chwili na tyłach statku.
– Hej, co się tak patrzysz? – Ahsoka stanęła za młodym korelianinem i klepnęła go lekko w ramię. – Ona za raz wróci
– Co ty powiedziałaś? Nie patrzyłem się – odpowiedział wedge.
– Przestawiłeś tryb na autopilot – zauważyła togrutanka. – Patrzyłes się w tamtą stronę. –
Westchnęła cicho i opadła na to samo miejsce, gdzie jeszcze przed chwila siedziała Shayley.
– WYdaje mi się, ze ja się też czegoś od was chyba nauczę – zauważyła cicho, a gdy młody pilot spojrzał na nia zdziwiony odpowiedziała, przykrzywiajac lekko głowę:
– Nauczę się od was, co to znaczy miłość. –
Odwróciła wzrok by ukryć uśmiech na widok rumieńca na policzkach Wedge'a, oraz samego faktu, że w ogóle go zauważyła.