Categories
Padawanka jedi - część dwa (twórczość nie dokonczona i tymczasowo zamknięta.)

rozdział 6

VI

Zeskakujac z rampy statku a ziemię, Shayley od razu wyczuła co się dzieje. Pospiesznie rozkazała w biegu Wedge’owi, aby wzniósł się w górę i pilnował myśliwców, a sama wraz z Ahsoka rzuciłą się na pomoc.
Dostrzegła padawanów Luke’a, stojących nieruchomo w kręgu i w napięciu obserwujących całą sytuację. Na widok tych przerażonych dzieci ogarnęła ją nagła fala współczucia i lekkiego strachu. Tym bardziej, zę była wśród nich jej padawanka. Tak. Wyczuła Ariannę w mocy tak wyraźnie, jakby dziewczynka stałą tuż obok.
– Zajmi się nimi – rzuciłą w biegu do AHsoki. – Ja pomogę Luke’owi! –

VI

Zeskakujac z rampy statku a ziemię, Shayley od razu wyczuła co się dzieje. Pospiesznie rozkazała w biegu Wedge'owi, aby wzniósł się w górę i pilnował myśliwców, a sama wraz z Ahsoka rzuciłą się na pomoc.
Dostrzegła padawanów Luke'a, stojących nieruchomo w kręgu i w napięciu obserwujących całą sytuację. Na widok tych przerażonych dzieci ogarnęła ją nagła fala współczucia i lekkiego strachu. Tym bardziej, zę była wśród nich jej padawanka. Tak. Wyczuła Ariannę w mocy tak wyraźnie, jakby dziewczynka stałą tuż obok.
– Zajmi się nimi – rzuciłą w biegu do AHsoki. – Ja pomogę Luke'owi! –
Ahsoka najwidoczniej zrozumiała. Nie miałą tym razem zamiaru nic mówić.
– Padawani! – Krzykneła, biegnąć w ich stronę z szybkoscią pocisku. – Wszyscy tu do mnie! Cofnąć się! –
Shayley dostrzegła, jak zdezoriętowane młodziki słuchają AHsoki bez słowa, myśląc najwidoczniej tylko o tym by być bezpiecznymi. Żadne z nich nie miało w dłoni miecza. Ahsoka najwidoczniej też to zrozumiała, ponieważ stanęła przed wszystkimi, trzymając miecz w pogotowiu i osłaniając padawanów niczym zywa tarcza.
– Hej! – Krzyknęłą Shayley, podbiegajac do walczących. Wyczuła leciutki impuls w mocy, jakby Luke szepnął jej cicho: "nie", ale zignorowała to. Nadal czułą się zwiazana z Luke'em i nie raz zdarzyło jej się powiedzieć do niego jeszcze mistrzu. Łącząca ich więź nie pękła i Shayley nie miała zamiaru skazać swojego byłego mistrza na poćwiartowanie przez jakąś kreaturę.
– Kim ty jesteś? – Zpytała, podchodząc do nieznajomego i stajac między nim a Luke'em.
– A nie mówiłem? – Odpowiedział nieznajomy, zwracając się jednak do Luke'a. – Nie mówiłem zę sama do mnie przyjdzie?
– Zadałam ci pytanie – odezwałą się ponownie Shayley, nie czując już ani trochę strachu.
– Ah tak. – Nieznajomy w tym momencie przestał całkowiecie zwracać uwagę na Luke'a. – Faktycznie, chyba zadałaś. Brzmiało, oile sobie dobrze przypominam: kim jesteś. Otuż, moja droga, jestem… Twoim przyszłym mistrzem.
– Mistrzem – prychnęła Shayley. – Ja już miałam mistrza. I nie będę mieć następnego. Nie kogoś takiego jak ty!
– Czyżby? – Nieznajomy nagle zamachnął się mieczem. Shayley w ostatniej chwili to przewidziała… O ułamek sekundy za póśno. Gdyby miecz miał jedno ostrze, mogłaby go bez przeszkód uniknąć, ale owa broń miałą aż pięć ostrzy.
Jej klinga rozminęła się z bronią przeciwnika i hybiła. W sekundę później młoda jedi byłaby już martwa. Byłaby, gdyby nie Luke, który błyskawicznie pojawił się między nimi. Shayley nie miałą nawet czasu by go odepchnąć. Klinga przeciwnika dosięgła go, raniąc go lecz go nie zabijając.
Shayley poczuła nagłe ukłucie strachu, gdy zobaczyła jak jej były mistrz pada na kolana. Chciała do niego podbiedz, lecz on dał jej wyraźnie znak, by zamiast jego ratowała siebie.
– Ahsoko – zawołałą w myślach Shayley, w nadzieji że togrutanka usłyszy jej krzyk w mocy. – Chodź tu i pomuż… –
Dostrzegła kątem oka twarz AHsoki, na której pojawiło się nagłe zrozumienie, a następnie przestałą ja widzieć. Musiała skoncentrować się na nieznajomym, dla którego teraz przestało mieć znaczenie wszystko inne oprócz niej.
– Sama widzisz – odezwał się, w swojej pewności nawet nie ogladajac się za siebie. -Was Jedi jest bardzo łatwo pokonać. Gubi was wasza naiwność.
– Za to Sithów gubi nadmierna pewność siebie i bufonowatość – odparowałą Shayley i sama wyrwałą się z mieczem do przodu. Zamierzała zniszczyć broń, która zkrzywdziła jej mistrza, broń która została zplamiona jego krwia i zapewne krwia wielu innych jedi.
W pewnym momencie poczuła, zę jej miecz robi się najpierw bardzo gorący, a następnie coraz chłodniejszy. Mimo to zacisnęła na nim palce jeszcze mocniej. Trzymałą go mocno do puki mogła, do puti lodowaty chłód samoistnie nie zmusił jej palców do rozwarcia się i wypuszczenia broni…
W następnej chwili poczuła przeraźliwy ból. Upadając dostrzegła przed swoimi oczami twarze Luke'a, Arianny, Ahsoki i wedge'a… Czy to była wizja, czy zwyczajnie umierała?
– Zostawiłem sobie to na sam koniec – usłyszała jakby z oddali głos nieznajomego. – Aż do momentu w którym cię złapię. –
Kula paraliżującej, bolesnej energii dosięgła ja w końcu, pozbawiając ja świadomości…

One reply on “rozdział 6”

Leave a Reply

Your email address will not be published. Required fields are marked *

EltenLink