Categories
Padawanka jedi - część dwa (twórczość nie dokonczona i tymczasowo zamknięta.)

rozdział 9

IX

Shayley otworzyła oczy, usiłując wyczuć przy użyciu mocy dzie się znajduje. Przez ułamek sekundy nawiedziła ją myśl że przeżywa Deja Vu. Już raz była w podobnej celi. Już raz czyła się taka bezsilna… Rozejrzała się odruchowo w poszukiwaniu Leii, lecz brak księżniczki uzmysłowił ją, z to w cale nie jest Deja Vu. To dzieje się naprawdę.
– Znowu to samo – Pomyslała, usiłując skupic całą swoja wolę na tym by się uspokoić. – Mam tylko nadzieje, ze Luke’owi ani komu kolwiek innemu nie stała ię krzywda, zę ten drań ich nie pozabijał… –
Strach ponownie ścisnął ją za gardło. Zaczęła powoli i miarowo oddychać by się uspooić. Zamknęła ponownie ozy, wsłuchując się w ciszę, gdy nagle uczuła znajome drżenie mocy i zrozumiała, ze zaczyna nawiedzać ją wizja…

IX

Shayley otworzyła oczy, usiłując wyczuć przy użyciu mocy dzie się znajduje. Przez ułamek sekundy nawiedziła ją myśl że przeżywa Deja Vu. Już raz była w podobnej celi. Już raz czyła się taka bezsilna… Rozejrzała się odruchowo w poszukiwaniu Leii, lecz brak księżniczki uzmysłowił ją, z to w cale nie jest Deja Vu. To dzieje się naprawdę.
– Znowu to samo – Pomyslała, usiłując skupic całą swoja wolę na tym by się uspokoić. – Mam tylko nadzieje, ze Luke'owi ani komu kolwiek innemu nie stała ię krzywda, zę ten drań ich nie pozabijał… –
Strach ponownie ścisnął ją za gardło. Zaczęła powoli i miarowo oddychać by się uspooić. Zamknęła ponownie ozy, wsłuchując się w ciszę, gdy nagle uczuła znajome drżenie mocy i zrozumiała, ze zaczyna nawiedzać ją wizja…
Znajdowała się w dziko wygladajacej dżungli. Wszędzie było widać pełno nieznanej jej, bujner zoślinności, oraz przemykających między nimi najróżniejszych stworzeń, roślinożernych bądź nie. Jedynym dowodem zamieszkania tej dzikiej okolicy były wznoszące się gdzie niegdzie proste, małe domki. Moc wiodła ją ku jednemu z nich, przy którym za wysokim drzewem chowało się jakieś dziecko. Mała dziewczynka, nie mogąca mieć więcej niż sześć lat.
– Wynoś się – dało się słyszeć krzyk jakiejś kobiety. – Wynoś się i nie pokazuj się więcej na oczy. Jesteś przekleta słyszysz? Nie potrzebujemy w naszej rodzinie dziwaka! –
Z domku wybiegła jakaś kobieta. Gdyby nie zagniewana, pełna złości twarz, byłaby niemalże odbiciem samej Shayley. Jednak jej oczy były o wiele zimniejsze, a rysy twarzy o wiele bardziej ostre. Widząc ową kobietę dziewczynka za drzewem skuliła się ze strachu. Najwyraźniej dobrze wiedziała co ją czeka.
– Mamo? – Odezwała się piskliwym, nie pewnym głosikiem.
– Nie! Jestem! Twoją! Matką! – Odkrzykneła kobieta, a w jej pełnych złosci oczach zapaliły się groźne błyski. – Nie mam córki rozumiesz. Odejdź mi z tąd natychmiast i nie wracaj. Może twoje dziwaczne, czarodziejskie sztuczki ci pomogą przetrwać, a jeśli nie to zdechnij! Jesteś wyrzutkiem. –
Przyskoczyła do dziewczynki chcąc uderzyć ją w twarz. Ta pisnęła i odruchowo uniosła rękę, najwidoczniej by się tylko zasłonić. Z końców jej palców wystrzeliło słabiutkie światło, a przerarzona mała cofnęła rękę.
Kobieta tym czasem odskoczyła, nie mniej przestraszona niż jej córka.
– Zjeżdżaj z tąd – warknęła. – Jesteś taka sama! Dokładnie taka sama jak on! –
Shayley nie wiedziała kim jest uw on. Dziewczynka też najwidoczniej nie czekała na odpowiedź. Jednym susem wyskoczyła zza drzewa i pobiegła przez gąszcze splątanej roślinności, płacząc głosno i wyrzucając w ten sposób cały swój strach i poczucie krzywdy.
Obraz zaczął zanikać, rozmazywać się. Dźwięki zaczęły być coraz bardziej oddalone. Mimo to Shayley nadal słyszała odległy płacz dziecka, po którym usłyszała znajomy, kojący głos:
– Nie płacz, wszystko będzie dobrze…
– Luke? – Wymówiła jego imie na głos, otwierając oczy i będąc pewna, ze jej były mistrz stoi tuż obok. Rozejrzała się, uswiadamiajac sobie że sama płacze. Była nadal sama w ciemności i ciszy.
– CO to było? – Zadała sobie w myślach pytanie. Jeszcze nigdy nie czuła się tak rozbita. – Co to miało znaczyc? –
Zamrugała powiekami, by powstrzymać nową falę łez. Ponownie zamknęła oczy, używając techniki uspakajania nerwów jedi by dojsć do siebie. Była zmuszona próbować aż trzy razy, zanim udało jej się odzyskać emocjonalną równowagę.
Gdy w końcu jej się to udało usiłowała wybiec mocą nieco dalej. Pozwoliła mocy przez siebie przepłynąć, łagodząc w ten sposób strach i zwątpienie. Pomyslała, że co kolwiek by się działo nie podda się, nie wyda nikogo w ręce imperialnych. Martwiła się tylko co będzie z Arianną. Jeśli zginie, kto dokończy jej szkolenie? Jedyna nadzieja pozostawała w Luke'u.

One reply on “rozdział 9”

Leave a Reply

Your email address will not be published. Required fields are marked *

EltenLink