Resztę nocy spędziłam na czuwaniu przy nim i pilnowaniu by się nie obudził, aż nie wzeszło słońce. Dopiero wtedy Anakin otworzył oczy i zamrugał, oślepiony nagłym światłem.
– Ahsoka… – Jego głos był cichy i ochrypły. – Jesteś tutaj…
– Jestem, nie martw się. – Gwałtownym ruchem cofnęłam rękę z jego uścisku. – Potrzebujesz czegoś?
– Picia – wyszeptał. W mgnieniu oka zerwałam się i po chwili wróciłam z butelką wody. Nie była ona zbyt wielka, ale dobre i to. Anakin jednak musiał odczuwać o wiele większe pragnienie, ponieważ kilkoma haustami wypił całą zawartość.
– To tyle? – zpytał, łapiąc łapczywie powietrze.
– Eee… Teoretycznie tak, ale… Mogę oddać ci jeszcze swoją.
– Ahsoka, nie – zaprotestował gwałtownie. Idiota. Gotów byb umrzeć z pragnienia byle bym tylko miała chociaż kropelkę.
– To nie tatooine – ztwierdziłam, przynosząc mu po chwili drugą butelkę. Wziął ją z wyraźnym wahaniem.
– Masz się napić najpierw – odezwał się takim tonem, jakby jaki kolwiek sprzeciw nie wchodził tu w grę. – Dopiero potem ja się napiję. Prędzej nie, słyszysz?
– Uparty jesteś jak wookie – skwitowałam, biorąc z jego rąk butelkę. Wypiłam pare łyków i wyciągnęłam w jego stronę, lecz on odepchnął ją z powrotem.
– Za mało – oznajmił.
– Anakin! – Zdenerwowałam się nie na żarty.
– Za mało – powtórzył z większym naciskiem. Dla świętego spokoju opróżniłam butelkę do połowy.
– Zadowolony? Może tyle być? –
Westchnął i z miną litującego się kata wziął ode mnie butelkę i wypił do dna.
– Dasz radę wrócić z powrotem? – Zpytałam, widząc jak podmosi się z posłania.
– Myślę że tak. Środki przeciw bólowe zaczęły działać. Myślę że spokojnie zdążymy wrócić, a potem już się nami zajmą.
– Nami? – Spojrzałam na niego z ukosa.
– Ty też nie wyglądasz najlepiej. – Zajrzał mi z niepokojem w twarz.
– Wszystko ze mną w porzą… – Zaczęłam, lecz on położył mi dłoń na ustach.
– Słońce, wiem co mówię. Uwierz że chciałbym ci odziękować za to co dla mnie zrobiłaś, ale wiem że tego nie przyjmiesz. Nie tego jak chciałbym ci podziękować.
– Powiedz poprostu dziękuję – odparowałam beznamiętnie.
Przysunął się do mnie i położył mi zdrową rękę na policzku.
– Gdybyś tylko wiedziała jaka jesteś śliczna zrozumiałabyś, że samo dziękuję tylko by cię obraziło – odezwał się tajemniczym szeptem.
– Anakin, nie gadaj bzdur. I nie rób tego co wczoraj. Nie. –
W moim głosie musiała zabrzmieć jawna panika, ponieważ odsunął się.
– Kochasz go, prawda? – Udeżył mnie ból brzmiący w jego głosie. – Kochasz Kylo Rena, chociaż on sam tego nie rozumie? Powiedz mi to, bądź ze mną szczera. –
Podniosłam wzrok i spojrzałam mu w oczy. Wiedziałam że w napięciu wstrzymał oddech.
– Tak Anakin – wyznałam cicho. – Kocham go. –
Jypuścił powietrze, wyrzucając w raz z nim z piersi długie, udręczone westchnienie.
– Za co? – Jego głos brzmiał głucho.
– Anakin, ja nie wiem. – Spojrzałam na niego bezradnie. Ponownie westchnął, a gdy przemówił, jego głos dziwnie się załamywał:
– A więc Kylo jest szczęściarzem jeśli może cię mieć. Ja najwidoczniej nie zasłużyłem na to szczeście. –
W jego błękitnym oku zalśnił maleńki diamencik łzy. Anakin zamrugał szybko i wtedy łza zniknęła. Przełknął głośno ślinę przez ściśnięte gardło.
– Anakinie, nie patrz na to w ten sposób – odezwałam się ciepło. Ponownie zamrugał powiekami.
– Nie mów do mnie w taki sposób – wydusił. – Twój głos rani mnie w samo serce, zwłaszcza gdy ma wypowiedzieć to, co dobrze już wiem. Nie mam u ciebie szans. Jestem skończony w twoich oczach. Zapytasz pewnie, dla czego nie znajdę sobie kogoś innego. Wiem że sama o to nie zapytałaś, ale ci odpowiem. Bo nie chcę. –
Ujął mnie za rękę i przycisnął ją do swojego serca.
– Jesteś tam. – W jego głosie zabrzmiała dziwna, wibrująca nuta. – I zawsze w nim będziesz. Jedyne czego żałuję to tego, że swoje serce złożyłaś w ręce mojego brata. Nie dam rady już mu go odebrać. Ale wiedz jedno. Jeśli on w jaki kolwiek sposób cię skrzywdzi, sprawi że uronisz przez niego choćby jedną łze… –
Zacisnął mocno zęby.
– Wtedy będzie miał ze mną doczynienia. W każdej chwili wiedz że ja… –
Urwał, nie potrafiąc zapanować nad emocjami. Odetchnął głęboko pare razy i dokończył:
– Ja zawsze będę przy tobie. Wybaczam ci nawet to że tak mnie dręczysz.
– Anakin – zawołałam wstrząśnięta, lecz on już wstał i z zamkniętymi oczami przebiegł obok mnie, znikając mi z oczu.
– Anakinie, zaczekaj! – Zerwałam się i pobiegłam w ślad za nim.
Zwijał pospiesznie obóz, radząc sobie całkiem nie źle lewą ręką. Dołączyłam do niego bez słowa, lecz nawet na niego nie patrzyłam. Bałam się. Bałam się dostrzec w jego oczach udrękę czy niechęć. Lubiłam Anakina. To że uratowaliśmy sobie nawzajem życie wytworzyło między nami pewną więź, której nic już nie będzie w stanie zniszczyć.
Gdy uprzątnęliśmy już wszystko zaniosłam to na statek, wykłóciwszy się przy tym o to z Anakinem, który w końcu ustąpił, bardziej chyba ze zmęczenia niż czego kolwiek innego. Poszedł za mną na statek i zasiadł w fotelu pilota.
Przez cały czas obserwowałam go uważnie, lecz on sobie poradził. Moc była w nim bardzo silna i była z nim, dodając mu sił.
Podróż powrotna minęła w milczeniu. Nie odzywaliśmy się do siebie nawet po to by zapytać choćby o pogodę.
Gdy dostrzegłam w oddali zarys świątyni jedi prawie odetchnęłam z ulgą. Misja się udała.
Zacisnęłam palce na holokrysztale, spoczywającym w mojej kieszeni, myśląc o cenie którą za niego zapłaciliśmy, a konkretniej jaką zapłacił Anakin.
– Anakinie – odezwałam się do niego niemal błagalnie. – Idź, odpocznij. Niech się tobą zajmą uzdrowiciele. Sama złożę raport radzie.
– Ale… – Zaczął Anakin, lecz ja mu przerwałam:
– Nie dyskutuj ze mną – ucięłam. – Idź i nie martw się o nic. –
Westchnął z żalem, ale podobnie jak ostatnio sprowadził mnie ze statku.
– Niech ci będzie – zgodził się po chwili. – Ale pod jednym warunkiem. Że potem przyjdziesz i powiesz mi wszystko co mówili, a w szczegulności co ględził stary Yoda. –
Parsknęłam cichym śmiechem.
– Masz to jak w banku – zamewniłam go, poczym oboje się rozdzieliliśmy, wchodząc do świątynii i kierując się każdy w inną stronę.
Z westchnieniem udałam się do rady. Czułam się zmęczona, lecz to było bardziej zmęczenie psychiczne niż fizyczne. Miałam ochotę rzucić radzie ten stanging kryształ i powiedzieć, żeby wsadzili sobie go gdzieś i na drugi raz wysyłali kogoś innego, ale wiedziałam że nie mogę tego zrobić. Jestem tylko padawanem. Tylko i wyłącznie padawanem i nie mam nic do powiedzenia.
7
Resztę nocy spędziłam na czuwaniu przy nim i pilnowaniu by się nie obudził, aż nie wzeszło słońce. Dopiero wtedy Anakin otworzył oczy i zamrugał, oślepiony nagłym światłem.
– Ahsoka… – Jego głos był cichy i ochrypły. – Jesteś tutaj…
– Jestem, nie martw się. – Gwałtownym ruchem cofnęłam rękę z jego uścisku. – Potrzebujesz czegoś?
– Picia – wyszeptał. W mgnieniu oka zerwałam się i po chwili wróciłam z butelką wody. Nie była ona zbyt wielka, ale dobre i to. Anakin jednak musiał odczuwać o wiele większe pragnienie, ponieważ kilkoma haustami wypił całą zawartość.
– To tyle? – zpytał, łapiąc łapczywie powietrze.
One reply on “7”
Czy ona odkocha się od Kailorena? Czy to tak ma być?