Categories
Z pamiętnika padawanki Tano - bardzo nie kanoniczne

17

Ventres zaprowadziła mnie do swojej kajuty dowodzenia, tak mi się przynajmniej wydawało. Na monitorach taktycznych było pełno obrazów poszczegulnych układów, planet i ich zaopatrzenia militarnego. W cale mi się to nie podobało.
– No więc – zaczęła Ventres, zdejmując w końcu łapsko z mojego ramienia i stajac przede mną. – Popatrz mi w oczy.
– Ani mi się sni! – krzyknęłam w odpowiedzi. – Gadaj gdzie jest Anakin!
– Żal mi ciebie – westchnęła. – Przywiazanie cię zaślepiło. Jeszcze raz ci powtarzam moja droga, twojego mistrza tu nie ma i nawet go tu nie było. Sama go szukam. –
Mówiła o Anakinie tak, jakby był jakimś ochydnym gatunkiem robala, którego trzeba jak najszybciej się pozbyć.

Ventres zaprowadziła mnie do swojej kajuty dowodzenia, tak mi się przynajmniej wydawało. Na monitorach taktycznych było pełno obrazów poszczegulnych układów, planet i ich zaopatrzenia militarnego. W cale mi się to nie podobało.
– No więc – zaczęła Ventres, zdejmując w końcu łapsko z mojego ramienia i stajac przede mną. – Popatrz mi w oczy.
– Ani mi się sni! – krzyknęłam w odpowiedzi. – Gadaj gdzie jest Anakin!
– Żal mi ciebie – westchnęła. – Przywiazanie cię zaślepiło. Jeszcze raz ci powtarzam moja droga, twojego mistrza tu nie ma i nawet go tu nie było. Sama go szukam. –
Mówiła o Anakinie tak, jakby był jakimś ochydnym gatunkiem robala, którego trzeba jak najszybciej się pozbyć.
– Nie wierzę ci – syknęłam.
– To wsłuchaj się w moc – odpowiedziała łagodnie. – Przekonasz się ze mówię prawdę. –
Odetchnęłam głęboko. Nie miałam zamiaru pozbywać sama siebie nadzieji, ze mój mistrz zyje i jest tak blizko. Nie po to ryzykowałam wszystko zeby go nie znaleść.
– Za to ty… – Ventres wycelowała we mnie paluchem. – Mozesz zyć. Mozesz tu zostać. Masz zadatki na sitha, powiedział ci to ktoś kiedys? –
Zadrżałam. Przypomniał mi się ciemny, nizki głos Snoke'a, odbijajacy się echem po jaskinii, z której potem wyciagnęli mnie rycerzyk i Kylo: "Masz talent, młoda padawanko. Talent, potencjał i odwagę. I dużo gniewu, z którego można wykuć nową, wspaniałą broń". Ale przecież to nie prawda. On mówił wtedy o innej Ahsoce, nie o mnie.
– Boisz się? – Głos Ventres stał się cichy, nizki i hipnotyzujacy. – TYlko ci się wydaje ze się boisz. Będę się rozkoszować prawdziwym przerarzeniem w twoich oczach, jeśli odrzucisz to co mam ci teraz do zaproponowania, a ja w zemście zniszczę wszystkich na których ci zależy. A ty będziesz się temu przygladała.
– Nie pozwolę ci skrzywdzić nikogo – wycedziłam.
– czyzby? Jakoś nie uratowałaś swojego przyjaciela ostatnim razem. Mało tego, złamałaś mu serce. Nie patrz na mnie w taki sposób. Dobrze wiem o kim mówię. Ten młody Solo. Jemu też pokazałam co nie co w wizjach. Wiesz co go najbardziej przerarza? Że stanie ci się krzywda. Dalej tego nie doceniasz? Nie, bo ty wolisz Kylo Rena, sitha. Widzisz? Sprawdza się to co mówię. Ciagnie cię na odpowiednią stronę. Co oni wszyscy dla ciebie zrobili, począwszy od twojego mistrza? Nie chciał cię z początku nawet szkolic. Zrobił to z konieczności. Nigdy nie czułaś sie rozrzalona i porzucona? –
Stang, ona gada identycznie jak Snoke.
– Nie kończ – Odpowiedziałam wściekle. – Wiem co chcesz mi zaproponować. I moja odpowiedź będzie jedna. Nigdy nie stanę po twojej stronie ani po stronie jakiego kolwiek sitha. A Kylo Rena i Anakina w to nie mieszaj. Tylko głupcy tacy jak ty, zaślepieni gniewem i nienawiscią staja po niewłaściwej stronie. I wiesz co? To ciebie mi zal. Bo to ty stoisz po nie właściwej stronie a nie ja. –
Ventres zacisnęła mocno usta.
– Jesteś głupia i naiwna – odezwała się o wiele chłodniejszym tonem. – A teraz… –
Po raz kolejny pstryknęła palcami i tym razem mój miecz sam wskoczył do jej ręki.
– Twoja złość – zadrwiła. – Czuje ją. – Wiem też ze masz w sobie bardzo silna moc. Mozęsz teraz zrobic wszystko. Ja się tylko z toba bawię. –
Miałam wielka ochotę wyrwać jej miecz z ręki i zakończyc raz na zawsze jej marną egzystencję, ale w porę się opanowałam.
– Nie zabiję cię – odezwałam się. – Ale uważaj na to co mówisz i robisz. Kiedys dotkniesz niewłaściwego miejsca i sama przez to ucierpisz. A ja wtedy będę stała i się temu przygladała. I to ja będę się rozkoszować przerarzeniem w twoich oczach. –
Ventres odwróciła się i wcisnęła jakiś guzik na pulpicie kontrolnym komputera. Po chwili drzwi otworzyły się i wtoczyły się prze znie dwa automatony. Głupie blaszaki.
– Odeskortujcie ją do celi – rozkazała Ventres. – Ma dwadzieścia cztery godziny by się zastanowić nad moimi słowami. Jeśli po tym czasie usłyszę to samo co usłyszałam… To bardzo mi przykro, padawanko… Och nie, już była padawanko, zapomniałam. Ale pamietaj. Wszystko się moze zmienić. Mozesz zostać pod moją opieką. –
Rzuciłam jej najbardziej wściekłe i szydercze spojrzenie na jakie było mnie stać, poczym odwróciłam się do automatonów. Mogłam rozwalic je czym kolwiek, ale Ventres cały czas trzymała mnie pod swoją kontrolą.
– Zabierzcie ją – rozkazała robotom. – I postarajcie się jej nie zabic.
– Rozkaz rozkaz – wyrecytowały blaszaki i popchnęły mnie ku wyjźciu.
W ostatniej chwili zdązyłam odwrócić się do Ventres i pokazać jej język, ale nie jestem pewna czy to widziała.
– Nie stawiaj oporu – odezwał się beznamiętnie jeden z blaszaków. – Bo będziemy musięłi użyc siły.
– Siły – prychnęłam. – Jesteście na to zbyt tępe. –
Pożałowałam zę to powiedziałam, a w zasadzie pożałowałabym gdybym chwilę później mogła jasno mysleć. Jeden z automatów strzelił we mnie wiązka laserową ze swojego działka. Udało mi się ja odbić, lecz w tej samej chwili gdy ja odpierałam atak pierwszego, drugi wykorzystał to i zaszedł mnie od tyłu. Potem pamietam juz tylko ciemność i nicość.
Pierwsze co do mnie dotarło po przebudzeniu to fakt, ze leżę na czymś twardym, zimnym i mokrym. Podniosłam się, tłumiąc cichy okrzyk bólu i rozgladajac się dookoła.
Znajdowałam się w wązkiej celi, oswietlonej tylko światlem z pojedynczego, niewielkiego iluminatora wielkosci małego datapada. Leżałam na zimnych metalowych płytach pokładu, a owo mokre coś okazało się byc krwia, która płynęła mi po policzku, teraz juz cieńka struzką, ale musiało jej być wiecej sądząc po plamie na podłodze.
Nagle w koncie dostrzegłam jakis ciemny kształt. Poczułam znowu tą obecnosć w mocy. Podniosłam się i bezszelestnie podkradłąm się blizej.
Nie byłam sama. W celi był ktoś jeszcze. Ludzka postać, leżąca zkulona pod scianą, spentana i bezbronna. Najwidoczniej nie miała nawet sił by się uwolnić. Wysyłała tylko sygnał życia w mocy.

One reply on “17”

Leave a Reply

Your email address will not be published. Required fields are marked *

EltenLink