Categories
Z pamiętnika padawanki Tano - bardzo nie kanoniczne

23

– I co teraz zrobimy? – Spytała Jaina, ledwo hamując złość. – To miał być ten twój błyskotliwy plan? –
Już miałam coś odpowiedzieć, gdy usłyszałam jakiś dziwny dźwięk. NI to kaszlniecie, ni to śmiech. Spojrzałam na ANakina i spostrzegłam, jak kąciki jego ust drgają mu tak, jakby ledwo tłumił śmiech.
– Anakin. – Gdyby nie Kajdanki, Jaina albo rzuciłaby się bratu na szyję, albo dała mu w twarz.
– O co w tym chodzi? – Spytałam, sama nic z tego nie rozumiejąc.
Anakin nie odpowiedział. Zamknął oczy, oddychając powoli i bardzo głęboko. Po chwili trzy pary elektrokajdanek pękły jakby były z gumy i opadły na ziemię, już bezużyteczne. TO samo stało się z tymi, które krępowały nogi Anakina. Młody jedi wstał niepewnie i oparł się o krzesło tortur, rozcierając sobie nadgarstki.

– I co teraz zrobimy? – Spytała Jaina, ledwo hamując złość. – To miał być ten twój błyskotliwy plan? –
Już miałam coś odpowiedzieć, gdy usłyszałam jakiś dziwny dźwięk. NI to kaszlniecie, ni to śmiech. Spojrzałam na ANakina i spostrzegłam, jak kąciki jego ust drgają mu tak, jakby ledwo tłumił śmiech.
– Anakin. – Gdyby nie Kajdanki, Jaina albo rzuciłaby się bratu na szyję, albo dała mu w twarz.
– O co w tym chodzi? – Spytałam, sama nic z tego nie rozumiejąc.
Anakin nie odpowiedział. Zamknął oczy, oddychając powoli i bardzo głęboko. Po chwili trzy pary elektrokajdanek pękły jakby były z gumy i opadły na ziemię, już bezużyteczne. TO samo stało się z tymi, które krępowały nogi Anakina. Młody jedi wstał niepewnie i oparł się o krzesło tortur, rozcierając sobie nadgarstki.
– Poczekaj, poczekaj – zawołała Jaina, podbiegając do Aakina i łapiąc go w objęcia. Częściowo żeby go uściskać, częściowo żeby podtrzymać.
– Słuchajcie. – Głos Anakina był cichy, lecz pewny. – To co wam powiedziałem w myślach… Jest po części prawdą. Rzeczywiście jest ze mną Rey. Jest i czeka.
– A ta nie prawda to co? – Spytałam.
– Puść mnie Jaino. – W głosie Anakina pojawiło się leciutkie rozbawienie. – Nie wywalę się. No już siostra. –
Jaina puściła go, rzucając mu wściekłe spojrzenie mówiące: kiedyś cię własnoręcznie zamorduję.
– Jest już ze mną dobrze – zapewnił żarliwie Anakin, a w jego oczach pojawił się ten znajomy łobuzerski błysk. – Zdążyłem się zregenerować po przesłuchaniu naszej czarownicy. Musiałem zgrywać słabego żeby się nie domyśliła. Patrz Jaino. –
Podszedł do mnie, chwycił w objęcia i, pomimo tego że sam nie należał do wysokich, podniósł mnie w górę.
– Ahsoko, słońce – odezwał się z udawaną zgrozą. Czy ty cokolwiek jesz? Jesteś piórkowej wagi.
– Spadaj – odcięłam się, lecz tym razem czułam nie wysłowiona radość z powodu tego ze go widzę. Jednak ta radość szybko zniknęła.
– To wszystko należało do twojego planu? – Spytałam, patrząc z niedowierzaniem na ANakina. Mrugnął do mnie szelmowsko i skinął głową.
– Ventres miała was tu przyprowadzić. Nie planowałem ze będzie was przesłuchiwać, ale… Dobrze się złożyło, bo nie musimy teraz się szukać. I złożyło się jeszcze lepiej, gdy rozwaliłyście to. –
Wskazał usmoloną kupkę pod ściana, następnie podszedł, kucnął przy tym i zanurzył rękę w całej tej zbieraninie kabelków, obwodów elektrycznych i stopionych podzespołów.
– Anakinie – jęknęła Jaina. – Jeśli masz plan i jeśli mamy z tąd uciec, to proszę, nie baw się tym razem w mechanika. –
Odwrócił się posłusznie i wstał z klęczek, chociaż dostrzegłam jak chowa coś ukradkiem do kieszeni.
– NO więc tak… Acha, mój miecz. –
Wyciągnął rękę i jego broń sama wskoczyła mu do dłoni.
– Wasze powinny być gdzieś tutaj.. – Zaczął przegrzebywać szuflady.
– ANakinie pospiesz się – syknęłam. – Ona za raz tu przyjdzie. W każdej chwili może tu przyjść…
– Nie panikuj kochanie – odpowiedział, a ja już nawet spuściłam zasłonę milczenia na to jak mnie nazwał. – Trzymam ja z dala. Przynajmniej na razie. W tym momencie odczuwa bardzo silną potrzebę załatwienia czegoś. Konkretnie wyładowania swojej wściekłości na nic nie wartych droidekach. Jesteśmy bezpieczni do puki starczy mi sił by ja kontrolować.
– Gdzie ty się tego nauczyłeś? – Spytała podejrzanie Jaina. Anakin zbył ja tylko figlarnym uśmiechem.
– A nie mówiłem? Są. – Odwrócił się, podając nam nasze miecze.
– NO dobra, chyba nie jest tak źle jak wydawało się na początku – zauważyłam. – Co dalej? –
Anakin stanął obok nas.
– Poczekajcie chwilę – odezwał się spokojnie. Teraz był skupiony, lecz w jego oczach nadal paliły się te wesołe iskierki.
– Na co mamy poczekać? – Spytała Jaina. – Aż ona tu wróci?
– Nie. Aż oczyści nam drogę ucieczki, a jednocześnie będzie na tyle zajęta ze tego nie zauważy – odparł młody jedi.
– Wiesz co Anakin? – Jaina spojrzała na niego z powątpiewaniem. – Ty naprawdę jesteś szurnięty. TY i twoje pomysły.
– Zaśpiewasz inaczej jak już z tąd uciekniemy – odpowiedział, szczerząc do niej zęby. – I to dosłownie zaśpiewasz.
– Spadaj. Ja nie umiem śpiewać – zaprotestowała Jaina, a ja zaczęłam mimowolnie się śmiać.
– Acha, jeszcze jedno. – Anakin usiadł na podłodze ze skrzyżowanymi nogami. – I tak mamy jeszcze czas. Spokojnie, mam wszystko pod kontrola.
– Za każdym razem gdy on tak mówi mam złe przeczucia – mruknęła Jaina. Anakin w tym czasie wyciągnął z jednej kieszeni to co schował gdy grzebał przy panelu kontrolnym. Z drugiej kieszeni wyjął na w pół rozmontowany komunikator i zaczął coś przy nim majstrować. Przyłapałam się na tym, ze obserwuję jak głupia jego palce, które co chwilę cos odłączały, rozłączały, przełączały i składały. W jego rękach śmigało coś, co coraz bardziej przypominało komunikator.
– Cały on – westchnęła Jaina.
– Ciesz się ze żyje – odpowiedziałam półszeptem.
Po paru chwilach dało się słyszeć pikanie i cichy okrzyk radości Anakina.
– To działa – odezwał się, a jego oczy błyszczały teraz czystą radością. – Jest sygnał. Czekajcie chwilę.
– Anakinie… – zaczęła Jaina, lecz on jej nie słuchał. Czyżby to był kolejny element jego planu?
– Rey? – Dało się słyszeć po chwili jego głos. – To ja Anakin. Nadaje na zakodowanej częstotliwości. Słyszysz mnie? –
Chwila ciszy, po chwili z małego głośniczka dobiegł mnie znajomy głos Rey, na dźwięk którego zrobiło mi się gorąco:
– Mocy niech będą dzięki Anakinie, nareszcie. Już miałam po ciebie iść, myślałam że coś ci zrobiła. Jak sytuacja? Jesteś sam? Gdzie Ahsoka?
– Spokojnie. Jest razem ze mną. Względnie bezpieczna – uspokoił ją Anakin. – Posłuchaj. Zamierzamy się teraz wydostać z centrum dowodzenia Ventres. Nie ruszaj się ze statku zrozumiałaś?
– Anakin, ale ja…
– Rey – przerwał Anakin twardo i zdecydowanie. – Wiem ze jestem młodszy od ciebie i prawdopodobnie szurnięty, ale tym razem mnie posłuchaj. Musisz mi zaufać. –
Niemal byłam w stanie odgarnąć myśli Rey, wyrażające pewnie zrezygnowana zgodę. Istotnie. Usłyszałam jak wzdycha głęboko.
– No dobrze. Będę czekać na was. Anakinie. Przyprowadź Ahsoke całą i zdrową. I ty też na siebie uważaj.
– Spokojnie – odpowiedział Anakin. – Przecież wiesz ze przy mnie nikt nie ma prawa skrzywdzić Ahsoki. Na siebie też będę uważał. Acha, dla formalności. Poznasz moją siostrę. Pogadacie sobie na temat pilotażu.
– COo? – Zdziwiłą się Rey.
– Na razie. Zobaczymy się później – pożegnał ją Anakin i rozłączył się, pozostawiając ja najprawdopodobniej w głębokim szoku.

4 replies on “23”

Leave a Reply

Your email address will not be published. Required fields are marked *

EltenLink