Tak jak obiecałam, pokazuję wam to co zaczęłam wczoraj pisać. Z góry przepraszam, ale musiałam nieco skopiować początkowe sceny z książek. Nie utworzyłam jeszcze kategorii pod to osobnej, więc będzie w kategorii ogólnej. Nie wiem jak to się robi przez stronę, bo nigdzie nie widzę opcji nowa kategoria czy coś, więc byłabym wdzięczna, jeśli ktoś podpowie mi jak to się robi, żeby to wszystko miało ręce i nogi. A teraz miłego czytania. 🙂
Cała historia zaczyna się nie długo po tym, gdy Cindy White, najzwyczajniejsza do tej pory i przeciętna 11 latka otrzymuje tajemniczy list, który ma od tej pory zmienić całe jej poukładane życie o 180 stopni. Albowiem nasza bohaterka ma trafić do szkoły magii i czarodziejstwa Hogwart, czego kompletnie się nie spodziewa. Będzie musiała odnaleźć się w nowym i całkowicie nie znanym jej świecie.
***
Był pierwszy września. Cindy stała wraz ze swoimi rodzicami na peronie, rozglądając się po nim uważnie. To były ostatnie chwile, jakie spędzała w zwyczajnym, nie magicznym świecie. Nadal nie potrafiła uwierzyć w to, co właśnie się działo.
Zerknęła jeszcze raz na kartkę, którą ściskała w dłoni, a następnie na zegar, wiszący nad tablicą rozkładów jazdy.
Oderwała od niego wzrok, po czym jeszcze raz przeniosła go na kartkę, powtarzając w myślach czytane instrukcje: "Ekspres do Hogwartu odchodzi 1 września o godzinie jedenastej z peronu dziewięć i trzy czwarte". No dobrze, problem polegał na tym, że w tej chwili stała na peronie dziewiątym, mając obok peron dziesiąty, a jej rodzice patrzyli na nią tak, jakby wszystko wiedziała.
– Poradzisz sobie? – Spytała ją matka.
Cindy kiwnęła tylko głową. Nie bardzo wiedziała jak ma sobie poradzić w tej sytuacji, ale uznała, że nie chce jeszcze bardziej niepokoić rodziców. Już wystarczającym szokiem było dla nich to gdy otrzymała list. W jej rodzinie nie było ani jednego czarodzieja, a więc dla czego miała nim być właśnie ona.
Odsunęła jednak te wątpliwości na bok.
– Idźcie już – zwróciła się do rodziców. – Dam sobie radę. –
Starała się robić wszystko, by w jej głosie nie zabrzmiała niepewność, którą odczuwała.
Szybko pozwoliła rodzicom pocałować się w policzek, a następnie chwyciła wózek bagażowy i odwróciła się, machając jeszcze rodzicom i dając im znak, by już poszli.
Zrobiła pare niepewnych kroków, lecz już się nie obejrzała. Tłum zgarnął ją ze sobą, przyglądając jej się dziwnie. Zapewne musiała śmiesznie wyglądać. Jedenastoletnie dziecko, błąkające się po peronie tak, jakby samo nie wiedziało co ze sobą zrobić. Idealny materiał dla policji, a to była rzecz, której najmniej teraz potrzebowała.
Odetchnęła głęboko, po czym ruszyła pewniejszym krokiem, nie wiedząc nawet, kogo mogłaby zapytać o peron.
Nagle serce jej zabiło mocniej, ponieważ ze zwyczajnego gwaru wychwyciła strzęp rozmowy, w której padł numer peronu dziewięć i trzy czwarte.
Z nadzieją w sercu podkradła się bliżej. Gdy tłum nieco się przerzedził, zobaczyła małego chłopca, rozmawiającego ze strażnikiem o dość burkliwym wyglądzie.
– Nie ma takiego peronu ani pociągu, który odjeżdża o godzinie jedenastej – fuknął gburowaty strażnik, następnie odwrócił się i odszedł zamaszystym krokiem. Gdy przechodził obok Cindy ta usłyszała, jak mruczał do siebie pod nosem o głupich małolatach, co to marnują jego cenny czas.
Rozejrzała się dookoła. Nikt nie kwapił się by podejść i pomóc, więc uznała, że nie ma wyjścia. Z drugiej strony, perspektywa towarzystwa kogoś, kto najwidoczniej znajdował się w tej samej sytuacji co ona, napawała ją lekką otuchą.
Przełknęła ślinę i podeszła niepewnie do chłopca, który właśnie ruszał z miejsca. Na jego wózku oprócz kufra znajdowała się wielka klatka z przepiękną, dużą sową śnieżną.
– Przepraszam – bąknęła Cindy niepewnie, podchodząc bliżej.
Chłopiec odwrócił się, rozglądając dookoła z niepokojem, po czym spojrzał na nią. Miał niesamowicie zielone oczy i był bardzo mały i chudy. Mógł być może takiego samego wzrostu co ona.
– Słyszałam twoją rozmowę ze strażnikiem – bąkała nadal, dziwnie onieśmielona tym spojrzeniem. – Pytałeś o peron dziewięć i trzy czwarte… –
Urwała, gdy chłopiec kiwnął głową.
– Ty też do Hogwartu? – Spytał w końcu, a teraz to ona pokiwała głową.
– I nie wiem, jak dostać się na ten peron – dokończyła, zerkając na zegarek i ciesząc się, że nie postanowiła zdjąć go z ręki. Była do niego w jakiś sposób przyzwyczajona.
– Zostało dziesięć minut do odjazdu pociągu – stwierdziła ponuro. – To chyba nie jest żaden żart, ten cały hogwart i w ogóle?
– Hogwart na pewno nie, a więc peron też nie może być żartem – odpowiedział chłopak.
– Świetnie – pomyślała Cindy. – Więc tylko ja jestem taka głupia. –
Na głos zaś zapytała:
– Więc wiedziałeś wcześniej o Hogwarcie?
– Nie zupełnie – odparł. – Prawdę mówiąc, dowiedziałem się dopiero miesiąc temu. Poznałem Hagrida. Jest w Hogwarcie kimś w rodzaju pomocnika dyrektora… Czy coś – dokończył niepewnie, a po chwili dodał:
– ALe lepiej ruszmy się i znajdźmy ten peron, zanim zwieje nam pociąg.
– Racja. – Cindy pokiwała głową. – Tak w ogóle jestem Cindy White. –
Wyciągnęła do chłopca rękę.
– A ja Hary Potter. – Podał jej rękę i wymienili krótki uścisk. – A teraz chodź, znajdźmy ten peron, bo zostaniemy tu na zawsze. –
Kiwnęła głową i oboje ruszyli przez tłum, pchając przed sobą kufry. Cindy fascynowała nowa znajomość. Była nijako dowodem na to, że istnieją naprawdę ludzie, którzy są czarodziejami i mają magiczne zdolności.
– Patrz – zwróciła się nagle do Harry'ego, pokazując ręką grupkę ludzi, stojących w ciasnej gromadce. Harry również spojrzał w tamtą stronę.
– Mają sowę – odezwał się półszeptem, w którym Cindy usłyszała nutę rosnącej nadziei.
Oboje ruszyli w kierunku grupki nie opodal. Cindy wychwyciła słowa pulchnej kobiety, stojącej w gromadce:
– Oczywiście aż się roi od mugoli… –
Cindy zamrugała oczami, wyraźnie zdezorientowana. Harry najwidoczniej dostrzegł to, bo szepnął cicho:
– Zaczekaj, ja to zrobię. –
Ruszył przodem, a Cindy podążyła w pewnej odległości za nim, starając się jednak nie tracić go z oczu.
Podeszła na tyle blisko, że usłyszała jak Harry zagaduje pulchną kobietę.
– Ty też do hogwartu, kochaneczku? – Spytała kobieta. – Nie martw się, Ron też jest nowy. Pewnie nie wiesz, jak dostać się na peron? –
Cindy podeszła bliżej, nie zauważona jednak przez kobietę. Otaczający ją chłopcy musieli być jej dziećmi. Wszyscy byli płomienno-rudzi, a najmłodszy z nich był hudy, piegowaty i wysoki. Była też dziewczynka, może rok młodsza od Cindy, którą matka trzymała za rękę.
– Co do peronu – ciągnęła dalej kobieta. – Dostanie się na niego jest bardzo proste. Musisz iść na tą żelazną barierkę między peronem dziewiątym a dziesiątym. Nie zatrzymuj się i nie bój o to że na nią wpadniesz. Jak się denerwujesz, to pobiegnij. –
Odwróciła się do swoich dzieci.
– A wy co tu jeszcze robicie? – Ofuknęła ich. – Macie nie wiele ponad pięć minut. Już was tu nie ma.
– Dziękuję pani – zwrócił się Harry do kobiety.
– Ależ nie ma za co, kochanie – odpowiedziała, po czym jej uwaga ponownie skupiła się na swoich dzieciach.
Harry odwrócił się i szybko wypatrzył Cindy, która poczuła w tej chwili dziwne pomieszanie ulgi i rozbawienia.
– Przejść przez barierkę – parsknęła. – To było takie proste, co nie?
– A ja myślałem, że tu chodzi raczej o stukanie różdżką czy coś – odparł Harry.
Oboje przyglądali się rudemu rodzeństwu, które jedno po drugim znikało za barierką.
– No dobra. – Cindy odetchnęła głęboko. – Lepiej się ruszmy. –
Nie chciała dodawać, że się boi, ponieważ widziała, że jej towarzysz też nie czuje się zbyt pewnie.
Spojrzała na odległość, dzielącą ją od barierki, a następnie na samą barierkę. Poczuła dreszcz na myśl, że ta barierka jest na pewno bardzo solidna i że pewnie narobią za raz niezłego hałasu.
– Dobra. – Przełknęła ślinę. – Teraz ja idę pierwsza. –
Harry pokiwał tylko głową, a Cindy w jednym momencie wstrzymała oddech i nabrała rozpędu, zaczynając odrazu biec.
Zdążyła tylko pomyśleć "teraz albo nigdy", a w następnej chwili aż jej dech zaparło. Patrzyła bowiem na czerwoną lokomotywę, której jeszcze chwilę temu tam nie było. Odwróciła się i zobaczyła żelazny łuk z tabliczką, na której wyraźnie pisało peron numer dziewięć i trzy czwarte.
A więc się udało. Ruszyła w stronę pociągu, wiedząc, że zostało jeszcze nie całe pięć minut do jego odjazdu i mając nadzieję, że ten dopiero co poznany przez nią Harry także sobie poradzi. Znali się zaledwie kilka minut, a już zdążyli sobie pomóc.