IX
Darth Vader postanowił wcielić w życie swój plan zwabienia LukeA. Wiedział że tym razem nie wystarczą same wizje mocy, że musi uciec się do swojej tajnej broni, kogoś kto był jego ostatnią nadzieją, a o kogo istnieniu nie wiedział nawet sam imperator. Postanowił wykorzystać do tego swojego tajnego ucznia, młodego sitha który był jego ostatnią nadziegą. Syna pewnego jedi, którego zamordował, a jego syna, małego wówczas i przerarzonego chłopca porwał i nauczył go władania ciemną stroną mocy, nazwał starkillerem i wpoił mu nienawiźć względem jedi. Od tej pory starkiller był prawą ręką vadera, który postanowił ponownie się nim posłużyć do zchwytania LukeA Skywalkera.
Gdy wszedł do kabiny swojego ucznia zobaczył, że tamten klęczy na metalowej podłodze, utkwiwszy brązowe oczy w czerwonej klindze swojego miecza świetlnego. Vader wiedział że jego uczeń właśnie medytuje i odczuwał satyswakcję że ćwiczy. Nie cieszył się nigdy z powodzeń starkillera, wolał go karać niż chwalić, uważał że chwalenie i cieszenie się czyimś sukcesem jest słabością, że tak robią tylko jedi, których uważał za słabych i kruchych niczym liście na wietrze. To samo powtarzał zawsze swemu uczniowi, aż w końcu starkiller zaczął myśleć tym samym tokiem. Każdy kto chciał zkrzywdzić vadera był jego wrogiem i kończył życie z jego ręki.
Gdy starkillem wyczuł obecność mistrza wyłączył miecz, poczym wstał z kolan i zpojrzał na vadera wyczekująco.
– co się stało, mistrzu – zpytał vadera.
– Mam dla ciebie zadanie – odpowiedział czarny lord. Bardzo rzadko nazywał Starkillera swoim uczniem. Przeważnie zwracał się do niego bezimiennie.
– Wytropiłeś jakiegoś jedi – zapytał starkiller z nutą zkrywanej ciekawości. Zabił już nie jednego jedi, uważał ich za zagrożenie dla jego mistrza, za robactwo które nie powinno istnieć.
– Zgubiłem trop jednego z nich – odpowiedział Vader. – Nazywa się Luke Skywalker. Twoim zadaniem jest go znaleźć i przyprowadzić do mnie. Nie obchodzi mnie jak to zrobisz, możesz nawet starać się zdobyć jego zaufanie, co moim zdaniem nie będzie w cale trudne. Gdy ci zaufa przyleci ślepo za tobą prosto do mnie. Chodź ze mną. –
Po tych słowach wyprowadził ucznia z komnaty, poczym powiódł go w miejsce gdzie leżała wciąż ogłuszona Leia. Patrząc na nią starkiller pomyślał, że gdyby nie fakt że była jedi może drgnęłoby mu serce. Długie, brązowe włosy miała rozsypane w nieładzie wokół twarzy, prawą rękę uniesioną w górze jakby nadal coś trzymała, a lewa leżała bezwładnie wzdłóż boku. Na jej twarzy widać było frustrację pomieszaną z twardym, stanowczym zdecydowaniem. Wyglądała na osobę silną i pewną, z którą nie można zadzierać.
– to jego siostra – wyjaśnił Vader. – będziesz wiedział co należy zrobić. Zdaję się na ciebie. Jeśli nie wypełnisz zadania… –
Jego ręka powędrowała do miecza świetlnego, co miało oznaczać że nie zawacha się bezlitośnie zabić swojego ucznia.
– Tak jest, mistrzu – odparł Starkiller. Zawsze mówił te same słowa, po których zawsze następowało to samo. Jego ofiary walczyły do samego końca, lecz wobec potęgi ciemnej strony i tego, w jaki sposób się nią posługiwał złamywał je strach. Znajdowali się też tacy jedi którzy mu współczuli, uważali że został tylko zniewolony przez Vadera, To go rozwścieczało jeszcze bardziej niż upór czy błagalne krzyki.
Przyjrzał się jeszcze raz nieruchomej jedi.
– natychmiast wyruszam w drogę – odezwał się stanowczo. – z pewnością wrócę ze Skywalkerem. –
Po tych słowach dało się widzieć, jak leżąca do tej pory bez oznak życia Leia podrywa się gwałtownie, jakby to właśnie słowa Starkillera ją ocknęły. Usiadła gwałtownie, odgarniając włosy z oczu i patrząc to na vadera, to na jego ucznia z wyraźną odrazą.
– Wiedziałam że to ty jesteś w to zamieszany vader – odezwała się wzgardliwie. – Pogorszysz tylko swoją pozycję, jeśli będziesz dalej zaciskał kajdany.
– Milcz – warknął Vader. – Bo w przeciwnym razie ty pogorszysz swoją sytuację. –
Leia tylko prychnęła, patrząc kątem oka jak uczeń Vadera odchodzi.
– no prosze, wielki lordzie Vader – zadrwiła. – Nawet nie potrafisz sam zrealizować tego o czym marzysz. Bez przerwy ktoś inny odwala za ciebie czarną robotę, nie ty sam.
– Twój opór i ostre słowa mnie nie wzruszają – odparł Vader. – Lepiej milcz, jeśli nie chcesz na własne oczy oglądać śmierci twojego brata. –
Leia wciągnęła gwałtownie powietrze.
– No widzisz – odezwał się Vader z pozorną łagodnością i zrozumieniem. – Jak łatwo można nakłonić cię do współpracy, jeśli w grę wchodzi życie twoich blizkich. –
Po tych słowach odwrucił się, uprzednio zkrępowawszy Leię by nie mogła uciec, poczym zatrzasnął metalowe drzwi jej więzienia, pozostawiając ją samą, mając nadzieję zdławioną przez strach, a samemu czując satysfakcję i coraz większą pewność, że całkiem nie dłógo młody Luke Skywalker znajdzie się w jego rękach.