Wszystko już jest poukładane kategorycznie, więc jest w porządku. Wklejam wam drugi i puki co chyba przed ostatni fragment jaki mogę wam wkleić.
Jakiś czas potem udało jej się jakoś załadować do przedziału swój kufer. Przedział był pusty, więc usiadła przy oknie, przykleiła nos do szyby i obserwowała wszystko z wypiekami na twarzy.
Usłyszała nagle jakiś łoskot i odgłos, jakby ktoś szarpał coś bardzo ciężkiego.
– Pomóc ci? – Usłyszała jakiś głos, a po chwili gorliwą odpowiedź zdyszanego Harry'ego.
– Hej, George! – Krzyknął tamten głos. – Chodź tu i pomóż! –
Po chwili w przedziale, w którym siedziała Cindy pojawił się Harry w towarzystwie dwóch rudzielców, którzy musieli być bliźniakami. We trzech taszczyło kufer Harry'ego i klatkę. Cindy chciała zerwać się żeby pomóc, lecz okazało się to zbędne, gdyż po chwili wszystko zgrabnie wylądowało na pułce. Tak więc pozostała na miejscu, starając się udawać że jej tu nie ma, lecz z drugiej strony obserwując wszystko ciekawie.
– Dzięki – odezwał się Harry do bliźniaków, odgarniając z czoła czarną grzywkę.
– A niech mnie – odezwał się jeden z bliźniaków. – To nie może być…
– Czy ty… – Drugi też wlepiał oczy w Harry'ego. – Czy ty… Jesteś nim?
– Kim? – Spytał Harry, najwidoczniej też zaskoczony.
– No Harrym Potterem – Zawołali obaj bliźniacy.
– Ach tak… – W głosie chłopca dało się słyszeć zmieszanie. – No… Tak, jestem nim… To ja.
– O kurczę – zawołał jeden z bliźniaków, lecz w tym momencie dobiegło ich przez drzwi wołanie ich matki:
– Fred, George, co wy tam robicie?
– Idziemy, mamo – zawołali obaj, a po chwili zniknęli.
Harry odwrócił się i dopiero teraz zobaczył Cindy.
– Ktoś tu siedzi? – Spytał, wskazując miejsce na przeciw niej.
Pokręciła tylko głową.
– O co im chodziło? – Spytała głupio. – Zachwycili się jakbyś był… No… –
Teraz to ona zająknęła się dokładnie tak samo, jak zrobił Harry nie dawno.
Chłopiec jednak nie zdążył jej odpowiedzieć, ponieważ oboje usłyszeli głosy bliźniaków zza okna:
– Mamo, zgadnij kogo widzięliśmy w pociągu. Pamiętasz tego czarnowłosego chłopca, który pytał jak dostać się na peron? WIesz kto to jest? Harry Potter.
– Mamo – dobiegł ich pisk dziewczynki. – Mogę wejść do pociągu i go zobaczyć? Proszę cię, mamo…
– Uspokój się, Ginny – ofuknęła dziewczynkę matka. – Już go widziałaś, a ten chłopiec nie jest żadnym okazem w zoo. Fred, George, jesteście pewni że to on?
– Zapytałem go – zapewnił jeden bliźniak.
– Widziałem bliznę – dopowiedział gorliwie drugi. – Ma ją. Naprawdę ją ma. Jest jak błyskawica.
– Biedactwo. – Matka bliźniąt westchnęła.
– Ale mamo, czy ty myślisz że on pamięta… No wiesz. Jak wyglądał sam wiesz kto?
– Nie waż mi się nawet go o to pytać, Fred – odezwała się matka. – To w cale nie jest miłe przypominać sobie takie rzeczy w pierwszym dniu szkoły!
– No już dobrze mamo. NIe denerwuj się – uspokoił ją któryś z bliźniaków.
– No, a teraz zmykajcie. I opiekujcie się Ronem.
– NIe martw się mamo. Maluteńki Ronusiek jest z nami całkowicie bespieczny – zadrwił bliźniak.
– Spadajcie – ofuknął ich inny głos, należący najwyraźniej do Rona.
Po chwili rodzeństwo z wyjątkiem dziewczynki wsiadło do pociągu, a ten pare minut później ruszył.
Przez jakiś czas panowało niezręczne milczenie. Cindy i Harry siedzieli na przeciwko siebie, oboje onieśmieleni i nie wiedzący co powiedzieć.
W końcu Cindy zdecydowała się odezwać:
– Twoi rodzice są czarodziejami? Pochodzisz z czarodziejskiej rodziny? Chyba raczej nie, bo inaczej wiedziałbyś jak dostać się na ten peron. –
Uśmiechnęła się z zażenowaniem.
– Ja kompletnie nic nie wiem o tym czarodziejskim świecie. Moi rodzice w ogóle nie są magiczni. Nikt w rodzinie nie jest, więc wiesz… Byłam kompletnie zaskoczona. A jak to jest z tobą i z twoją rodziną?
– Mój wujek i ciotka też nie są magiczni – odpowiedział Harry. – Mieszkam u nich odkąd pamiętam.
– A twoi rodzice?
– Nie żyją. –
Cindy w jednej chwili pożałowała zadania tego pytania.
– Przykro mi – bąknęła nieśmiało.
– W zasadzie nie ma sprawy – odparł. – Byłem bardzo mały jak to się stało. Prawdę mówiąc, prawie niczego nie pamiętam z chwili gdy to się stało. –
Rozmowa po chwili stała się bardziej płynna i coraz rzadziej przerywana kłopotliwym milczeniem. Cindy zdążyła opowiedzieć Harry'emu o swoich rodzicach i o swoim własnym życiu, jakie prowadziła do tej pory. Była zwykłą, uzdolnioną muzycznie i manualnie dziewczyną, chodziła do szkoły muzycznej, gdzie uczyła się śpiewu i gry na pianinie, a także do zwyczajnej szkoły, w której miała kółka zainteresowań, takie jak kółko literackie czy zajęcia plastyczne. Wspomniała także o tym, że kocha zwierzęta i że zostawiła w domu pod opieką rodziców swoją ukochaną świnkę morską ze zwyczajnej konieczności.
Harry natomiast opowiedział jej o swoim dzieciństwie u Dursley'ów, w trakcie czego oboje nie omieszkali powieszać nieco psy na Dudley'u. Cindy robiła to z nijaką satysfakcją, ponieważ nienawidziła jakiejkolwiek przemocy w stosunku do kogokolwiek, tak więc puki co uznała Dudleya Dursleya za swojego platonicznego wroga numer jeden z jeden. Słuchając opowieści towarzysza miała wrażenie, że ona przeżyła do tej pory życie jak z bajki w porównaniu z tym, co musiał znosić Harry. Poczuła się przez to jak jakaś księżniczka, nie godna tego tytułu i zrobiło jej się nawet trochę głupio, że tak się pochwaliła.
Od dzieciństwa Harry'ego chcąc nie chcąc przeszli do powodu, przez który Harry znalazł się w ogóle u wujostwa. Harry zdążył powiedzieć Cindy tyle co sam wiedział o Voldemorcie i hogwarcie.
Rozmawiali właśnie o tym, do jakiego domu w hogwarcie zostaną przydzieleni, gdy drzwi przedziału otworzyły się nagle i stanął w nich najmłodszy z rudzielców, których widzięli na peronie.
– Mogę się dosiąść? – Spytał, patrząc na nich. – Wszędzie straszny tłok…
– Jasne – odpowiedzieli jednocześnie Cindy i Harry.
I w ten oto sposób Cindy poznała Rona Weasley'a, a także potem Hermionę Granger, która podobnie jak ona sama miała rodzinę całkowicie nie magiczną, oraz całkowite przeciwieństwo Hermiony, Dracona Malfoy'a, którego odrazu nie polubiła. Odnosiła z resztą wrażenie, że Malfoy także nie polubił jej samej, a wychodząc z przedziału patrzył na nią z czymś w rodzaju pogardy, chociaż nie mógł wiedzieć kim ona jest. Jednak ona sama wiedziała już, co Malfoy myśli o takich ludziach jak ona i zaczęła się zastanawiać, co będzie, jeśli w Hogwarcie większość będzie tak myślała, uzna ją za pomyłkę i każe wrócić do domu.
Przez resztę drogi prawie w ogóle się nie odzywała. Ożywiła się tylko na widok słodyczy z wózka, który przywiozła ze sobą czarownica z pociągu. Szczególnie zainteresowały ją czekoladowe żaby i fasolki wszystkich smaków. Harry i Ron, który ostatecznie został z nimi zrobili sobie zabawę z degustacji różnych smaków, a po jakimś czasie ona sama się do nich przyłączyła, co okazało się dobrym pomysłem. Oderwało ją to bowiem od ponurych rozmyślań i sprawiło, że po raz pierwszy w tym dniu poczuła się tak, jakby już miała przyjaciół.
Jak się okazało, Ron był tym czarodziejem z typowo magicznej rodziny, więc służył dwójce nowicjuszy radą i przestrogą przy tych fasolkach. Jego przestrogi okazały się jak najbardziej słuszne. Cindy wielokrotnie skręcała się ze śmiechu na widok miny Rona czy Harry'ego, gdy natrafili na jakiś nie dobry smak, jednak ona sama szybko straciła ochotę do śmiechu, gdy trafił jej się smak zgniłych jaj czy choćby skarpetowy albo chusteczek do dzieci. Dało jej to pierwszą tego dnia lekcję: ten się śmieje, kto się śmieje ostatni.